Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tomasz Słomczyński: Zabójca człowieka sam także jest człowiekiem nieszczęśliwym

rozm. Jarosław Zalesiński
Karolina Misztal
Zawód reportażysty jest może nawet niemoralny - mówi Tomasz Słomczyński, autor książki "Miejsca przeklęte", niedawno wydanego zbioru kryminalnych reportaży.

To ma być nie wywiad, tylko rozmowa, więc mogę też powiedzieć, co sam sobie myślę...
Śmiało, na tym właśnie mi zależy.

Powiem więc, jaki obraz z Twojej książki najmocniej wbił mi się w pamięć. Oczywiście, mocny jest ten obraz, kiedy pochylasz się nad zdjęciem, na którym pedofil leży między nogami małej dziewczynki i podnieca się jej niewinną nagością...
Poczułem wtedy obrzydzenie, dokładniej - ten rodzaj obrzydzenia i lęku, które każą nam natychmiast obrócić się na pięcie i uciekać.

Jest też inny, bardzo mocny obraz, kiedy wchodzisz do celi sztumskiego więzienia, w której naczelnik zadźgał nożem niepełnosprawnego więźnia. Krwi ze ścian chyba jeszcze nie zmyto.Tam co czułeś?
Śladów krwi już nie było, ale trzeba było odremontować całą celę, bo nie dało się ich zmyć. Co czułem? W książce użyłem określenia, że w więzieniu całe powietrze jest "rozbrużdżone", a tych bruzd jest tyle, że trudno się o nie nie potykać.

Te bruzdy to...?
To tropy po złym, może nawet Złym pisanym wielką literą, upostaciowanym. Całe więzienie jest naznaczone złym. A ta cela... (pauza)

Wchodzisz do niej i...?
I jakby widzę tych dwóch ludzi. I czuję, że ten Zły tam siedzi. Trzeźwo myślący czytelnik powie pewnie: czułeś tak, bo wiedziałeś, co się tam stało. Ale ja wiem swoje: coś takiego tam wyczuwałem. I tak samo jak przy tamtym zdjęciu miałem w głowie myśl, że najlepiej będzie, jeśli jak najszybciej się stąd zabiorę, obrócę na pięcie i ucieknę.

Jednak jako reporter nie uciekłeś... Powiem ci teraz, który obraz został mi najmocniej w pamięci. Siedzisz sobie oparty plecami o śmietnik, w którym spalono bezdomnego, i przyglądasz się chodzącym wokoło ludziom, którzy patrzą na ciebie jak na jakiegoś menela. Siedzisz tak sobie pomiędzy tym "ciemnym" i "jasnym" światem. Czy to nie jest Twoim miejscem we wszystkich reportażach?
Dodam, że to normalne, iż ci ludzie tak sobie chodzą wkoło, tak ma być. Trudno, żeby idąc po zakupy czy odprowadzając dziecko do przedszkola, zastanawiać się nad tym, że w blokowym śmietniku spalono człowieka, że w tym rowie porzucono zwłoki albo że w tym domu w 1945 roku masowo gwałcono kobiety. Żyjemy w takich przestrzeniach, ale oswajamy je, zwracając uwagę tylko na to, co jest dobre, przyjazne. Ja żyję zresztą tak samo.


Ale nie jako reporter.

Jako reporter rzeczywiście nie szukam normalności, tylko próbuję się zbliżyć do tego, co nazwałem "miejscami przeklętymi". Siadam wtedy na przykład pod śmietnikiem i stamtąd patrzę na świat.

Niesamowite w Twojej książce jest to, że te dwa światy, normalności i okropności, tak blisko sąsiadują ze sobą.
Czasami wystarczy przystanąć, rozejrzeć się i popatrzeć inaczej. Świadomość tego gdzieś się potem odzywa w konstrukcji psychicznej - mówię o sobie. Taka ponura mgła. Na moim wewnętrznym dysku te historie zajęły trochę miejsca. Tak, masz rację - ta bliskość jest przerażająca. Wystarczy jeden nieopatrzny krok i można się zsunąć w tę ciemną stronę. Zdarzyło się to naczelnikowi sztumskiego więzienia, zdarzyło się także innym moim bohaterom.

Naczelnik przyszedł jak co dzień do pracy, po czym skręcił do tamtej celi i zabił w niej człowieka.
Do dzisiaj nie wiemy, dlaczego i jak to zrobił. Absurdalne zdarzenie, które mówi nam, że te dwa światy, o które pytasz, są na wyciągnięcie ręki.

Nie tylko w przestrzeni, także w nas.
Czasami rzeczywiście "miejsce przeklęte" mieści się w jakimś człowieku, który nosi je w sobie. Nazywam to przekleństwem, psychiatra nazwałby to pewnie po swojemu. Ja wierzę w genius loci. Wielokrotnie źródłem inspiracji była dla mnie książka "Filozofia i genius loci" Stefana Symotiuka. Choć jest to wykład filozoficzny, odnajdywałem w nim własne uczucia i przemyślenia, jak najbardziej codzienne i powszednie. Znalazły one swoje miejsce w mojej książce. Wierzę, że istnieją miejsca "naznaczone" tym złym, i jeśli ktoś znajdzie się w nieodpowiednim czasie i nieodpowiednim miejscu, może się okazać bardziej podatny na szaleństwo, które skieruje go w tę ciemną stronę.

Brzmi to, hmm...
Wiem, wiem, jak z krainy baśni.

Jedna z Twoich bohaterek pozwoliła zniszczyć sobie życie oszustowi matrymonialnemu. W tę historię wplatasz krótkie wzmianki o jej domu rodzinnym, które pozwalają nam zrozumieć, że do roli bezwolnej ofiary została przygotowana przez swoje wychowanie. Może to w taki sposób tworzy się w nas to, co nazywasz "miejscami przeklętymi"?
Traumatyczne przeżycia, które zafundowali jej rodzice, wypaliły jej wnętrze do cna, tam nie było już nic. I w tę przestrzeń jak w masło wszedł oszust matrymonialny i narobił kolejnych szkód. Kiedy czyta się akta sądowe, często można odnieść wrażenie, że opisywane jest to jak w klasycznym kryminale. Znaleziono zwłoki, prokuratura przeprowadziła badania, powołała biegłych, wytypowano i zatrzymano sprawcę i tak dalej. I nagle pojawia się w aktach orzeczenie sądowo-psychiatryczne. Okazuje się, że ten anonimowy sprawca ma własną tożsamość, swoją historię, i ta historia, na przykład takiego Piotra Trojaka, mordercy dwóch chłopców, jest równie tragiczna.

Jedno "przekleństwo" predestynuje nas do roli sprawcy zła, a drugie - do roli ofiary?
Wiesz, że nigdy dotąd tak nie pomyślałem? Używałem określenia "przekleństwo" intuicyjnie, nie próbując go sobie zdefiniować. Teraz słyszę od ciebie próbę wytłumaczenia, czym jest przekleństwo. Czym ono jest? Nieszczęściem, które spotyka ludzi. Może spotyka, a może jest w nich, różnie. Każdy ma swoją historię. Śmiem twierdzić, że zabójca człowieka jest człowiekiem nieszczęśliwym. Nieszczęśliwa jest oczywiście także ofiara zła.

Czasami ludzie, z którymi się spotykałeś, zadawali ci pytanie, czy o tak drastycznym złu należy pisać.
Wielu ludzi pyta mnie: Słoma, czy ty nie możesz zająć się czymś lżejszym? To, co opisujesz, trudno znieść. Nie wiem, może jest z tym tak jak z himalaistami. Po co się wspinają? Himalaiści odpowiadają: idziemy w góry, bo one są. To absolutnie wystarczający powód, żeby tam iść.

Opisujemy zło, bo jest?
Tak. Rolą reportażysty - wolę słowo reportażysta niż reporter - jest opisywanie rzeczywistości. Po to pewnie, żeby próbować ją wspólnie z czytelnikiem zrozumieć. Zwróć uwagę, że nie powiedziałem "tłumaczyć". Gdybym powiedział, że rolą reportażysty jest tłumaczenie rzeczywistości, byłbym pyszny. Raczej wspólnie z czytelnikiem dokonuję prób zrozumienia.

Czasami jednak ulegasz pokusie przywracania sprawiedliwości, na przykład z akt wynika dla Ciebie, że chłopak odsiadujący wyrok za zabójstwo być może wcale tej zbrodni nie popełnił. I apelujesz do sądu, jakbyś był adwokatem, a nie reportażystą.
Ten reportaż nawet formalnie różni się od pozostałych, bo to forma przemowy sądowej. Reportażysta musi trzymać się konkretów. Ale kiedy napotyka na sprawy, które go bulwersują, powinien stawać po stronie prawdy i rzetelności. Nie wiem zresztą, czy słowo "prawda" jest odpowiednie, bo dzięki lekturze wielu akt nauczyłem się, że ilu jest świadków, tyle jest i prawd. Ale zdarzają się niekiedy sytuacje, wobec których trzeba się jakoś opowiedzieć. W przypadku tamtej historii nie twierdzę, że ten chłopak nie zabił. Chcę jedynie powiedzieć, że według mnie, prokuratorzy zrobili złą robotę. Może wyrok był słuszny, ale nasunęło mi się tyle pytań, że nie mogłem przejść obok nich obojętnie. Chłopak dostał wyrok 25 lat, siedzi. Nie mam pewności, że słusznie.

Wiele Twoich reportaży uzmysławia, że wymiar sprawiedliwości bywa wymiarem niesprawiedliwości.
W rzeczywistości pewnie na jedną sprawę niejasną przypada z 50 oczywistych. Wybrałem te historie, które były dla mnie frapujące, przypadki mówiące więcej o człowieku i o naturze zła. Ale każda historia warta jest opisania, bo dla osoby, która jej doświadczyła, to cały świat.

Opowiem Ci na koniec, jaki obraz pojawił się przede mną po przeczytaniu Twojej książki. To obraz mojego redakcyjnego kolegi, Tomka Słomczyńskiego, jako złomiarza. W tym Twoim sweterku i kurtce, zarośnięty, w ciężkich butach, ciągniesz za sobą ciężki wózek z różnymi połamanymi ludzkimi opowieściami.
(śmiech) Wózek jest rzeczywiście ciężki. Wiesz, zastanawiam się czasem, czy komuś ubyło dzięki temu ciężaru. Prawa fizyki mówią, że tak. Ale prawa psychiki już niekoniecznie. Nasz zawód jest może nawet niemoralny? Pojawiamy się w czyimś życiu, zamieniamy je na chwytliwą opowieść i zostawiamy je, idziemy dalej.

Książkę można zamówić w naszej księgarnii internetowej. Cena: 19,90 zł (plus koszt wysyłki). Kliknij w zdjęcie poniżej i kup książkę!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki