Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tomasz Siemoniak: To instalacja rakietowa spędza sen z powiek Rosji [ROZMOWA]

Tomasz Modzelewski
Tomasz Modzelewski
Tomasz Siemoniak
Tomasz Siemoniak Adam Wojnar/Polskapresse
Z Tomaszem Siemoniakiem, byłym ministrem obrony narodowej, rozmawia Tomasz Modzelewski

Mamy potwierdzoną decyzję w sprawie przerzucenia międzynarodowych sił na wschodnią granicę NATO, w tym Polski. Biorąc pod uwagę starania czynione już podczas poprzedniego szczytu, jest to finalizacja pewnych działań. A jakie są komentarze? W Polsce bardzo optymistyczne, ale za granicą już stonowane. Jak Pan to ocenia?
Oczywiście szczyt oceniam pozytywnie, natomiast odbiór tych rezultatów zakłóca natrętna propaganda sukcesu w wydaniu ekipy rządzącej i przerzucania się, czy to sukces Antoniego Macierewicza, czy Jarosława Kaczyńskiego, pomijanie prezydenta Andrzeja Dudy. Decyzje, które zapadły w Warszawie, są znaczące, ale należy je rozpatrywać właśnie na tle ostatnich 2,5 roku, tego, co sprawił konflikt rosyjsko-ukraiński, aneksja Krymu, walki w Donbasie i istotnego zwrotu, jakiego dokonało w ciągu tych dwóch lat NATO. Decyzje warszawskie stacjonują 4 batalionowe grupy bojowe w Polsce i państwach bałtyckich, ale nie zapominajmy o tarczy antyrakietowej, której negocjacje były prowadzone w latach 2008-2012. To bardzo znacząca instalacja, ponieważ grupa batalionowa, ten tysiąc żołnierzy może przyjechać i wyjechać, natomiast instalacja jest trwałym strategicznym elementem obrony antyrakietowej Stanów Zjednoczonych i NATO. Poza tym jest posterunek amerykańskich sił powietrznych, wzmocniony korpus północno- wschodni czy grupa sztabowa NATO w Bydgoszczy. To wszystko dobre kroki z ostatnich lat, a decyzje warszawskie są kolejnymi pokazującymi też, że NATO najpierw reagowało w sposób doraźny, patrząc, co zrobi Rosja, czy imperialny zwrot w polityce jest trwały, a w Warszawie nie było rozbieżności. Nie zapominamy też o fundamentalnej sprawie, czyli obronie Polski przez sojuszników, o czym stanowi artykuł 5 NATO. Są też plany ewentualnościowe obrony, żeby nie tworzyć wrażenia, że 1 tysiąc żołnierzy to przełom i mają oni obronić Polskę. Tak NATO nie działa.


Biorąc pod uwagę i te wcześniejsze osiągnięcia, czy nie jest tak, że po szczycie NATO można mówić o politycznym sukcesie, ale z militarnego punktu widzenia sytuacja idzie w stronę nowej zimnej wojny? Chodzi bowiem o cztery grupy batalionowe, kilka tysięcy żołnierzy, a reakcją Rosji na to jest zapowiedź rozbudowy sił wojskowych na jej zachodnich granicach.

Nie ma co odnosić naszych decyzji do reakcji Rosji, ponieważ one są zwykle przesadne. Śledząc te sprawy uważnie od lat, najistotniejszą decyzją dla Rosji, która spędza jej sen z powiek, jest instalacja rakietowa. Rosja uważa, że sam fakt takiej instalacji narusza równowagę, ponieważ może być przekonfi-gurowana w kierunku obrony na rosyjski potencjał rakietowy, który to Rosja uważa za gwarancję swojego bezpieczeństwa. Teraz odbyła się rada ambasadorów i Rosja z pierwszej ręki została poinformowana o ustaleniach szczytu warszawskiego. Myślę, że te działania nie tworzą ryzyka, że nam niewiele dają, a ściągają kłopoty. Poza tym warto przy okazji takiej globalnej dyskusji o bezpieczeństwie w Europie pamiętać, że NATO jest sojuszem, który ma w swoim składzie państwa dysponujące bronią jądrową. Nawet jeśli się odwołać do analogii z czasów zimnej wojny, zawsze Związek Radziecki miał więcej siły konwencjonalnej w Europie, natomiast dzięki odstraszaniu jądrowemu nigdy wojna nie wybuchła. Dyskutując, należy też pamiętać o tym, że potencjał jądrowy jest istotnym elementem naszego bezpieczeństwa. Prezydent Obama w czerwcu 2014 roku bardzo wyraźnie podkreślił zobowiązanie i gwarancję Stanów Zjednoczonych dla członków NATO, co oznaczało, że Stany Zjednoczone do obrony swoich sojuszników są gotowe użyć wszelkich środków, którymi dysponują. Bo rzeczywiście jak porównywać, że tu będzie tysiąc żołnierzy, a w Zachodnim Okręgu Wojskowym Rosja ma 270 tysięcy, to widać dysproporcje, tylko nie można tak porównywać. Nie chodzi o to, żeby w Polsce stacjonowało 300 tysięcy amerykańskich żołnierzy, bo to jest kompletnie nierealistyczne.

Czyli zlokalizowanie batalionu w rejonie „przesmyku suwalskiego” nie ma większego znaczenia?

Wojsko ma być w tym miejscu co trzeba, ale w momencie, gdy jest zagrożenie bądź wojna. Nasza mapa wojskowa rzeczywiście jest mocno przechylona na Zachód...

Tym bardziej że pod koniec lat 90. rozformowany został Warszawski Okręg Wojskowy i na wschodzie w praktyce została tylko jedna dywizja...

W tej chwili jest 15 dywizja, która jest rozciągnięta od Chełma, Hrubieszowa do Elbląga, ale samego rozformowania okręgu nie mieszałbym do tego, ponieważ była to poradziecka struktura. Zmieniliśmy ją na taką, jaka jest w NATO, ale rzeczywiście garnizony wymagają inwestycji.

Rozmawiał Tomasz Modzelewski

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki