Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tomasz Hypki, ekspert od lotnictwa: "Dronów będzie jeszcze więcej"

Tomasz Modzelewski
Tomasz Modzelewski
PIOTR SMOLINSKI / POLSKA PRESS
O dronach i ich coraz częstszym wykorzystywaniu z Tomaszem Hypkim, ekspertem od lotnictwa, rozmawia Tomasz Modzelewski

Po incydencie, do jakiego doszło na warszawskim lotnisku, gdy dron zbliżył się do mającego lądować samolotu, nasunęło się pytanie: czy kontrolerzy są w stanie namierzyć drona?
Istnieją odpowiednie technologie i urządzenia, ale generalnie radary wykrywają obiekty dosyć duże. W związku z tym wykrywanie bezzałogowców jest utrudnione.

Wojsko wykorzystuje je nie od wczoraj...

Używa małych bezzałogowców między innymi dlatego, że są trudne do wykrycia.

Więc może sposobem na ograniczenie ryzyka z nimi związanego byłoby ograniczenie cywilnego dostępu do dronów?
Chińczycy eksportują milion bezzałogowców rocznie, więc jak pan to ograniczy? Każdy odpowiada za to, co robi. Lata się modelami latającymi, pływa - pływającymi, więc dlaczego akurat bezzałogowca-mi nie można byłoby latać? Tutaj musi być przestrzegane prawo. To jak z samochodami. Dochodzi do wypadków, ale odpowiedzialności nie ponoszą auta, tylko kierowcy.

Niedawno padły zapowiedzi dotyczące obowiązku szkoleń, wymaganych do komercyjnego wykorzystywania dronów...
Komercyjne wykorzystanie jest marginesem.

A dron jest w stanie spowodować zagrożenie niezależnie od tego, czy będzie komercyjny, czy nie.
Tak, tylko że ograniczanie tego zjawiska jest niemożliwe.

Co więc mogłoby się stać w sytuacji zderzenia samolotu i drona?
Mały bezzałogowiec, który wpadnie do silnika, może go zniszczyć i uniemożliwić kontynuowanie lotu. Oczywiście jeśli trafi w szybę osłony kabiny, też może ją uszkodzić i utrudnić lot, natomiast w większości przypadków zderzenie z elementem kadłuba raczej nie powinno powodować nieodwracalnych skutków, które zagrożą bezpieczeństwu lotu.

To strach na wyrost? Medialna wydmuszka?
Nie, ale też nie wiemy, co się w poniedziałek stało. Bezzałogowce można wykorzystać do zamachu, ale może być tak, że będzie silny wiatr i ucieknie on poza zasięg.

Podsumowując: "zadronowanie" nieba to już tylko kwestia czasu?

Produkcja wzrasta w niesamowitym tempie i ta proliferacja będzie następować na dużą skalę. Sądzę, że w Polsce jest już kilkadziesiąt tysięcy dronów, ale próba wprowadzenia ograniczeń to walka z wiatrakami. Trzeba precyzyjnie regulować prawo i zastosować nowe systemy zwiększające bezpieczeństwo. Jak z ptakami. Zdarzały się wypadki, więc zaczęto myśleć, jak ograniczyć zagrożenie, na przykład poprzez wypuszczanie ptaków drapieżnych, uruchamianie urządzenia wydających odstraszające odgłosy. I liczba zdarzeń zmalała bardzo szybko. Zrobienie radaru, który będzie wykrywał lot małego bezzałogowca, nie jest żadnym problemem, tylko to są koszty.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki