Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tomasz Dziemianczuk: Mam ogromną nadzieję, że Boże Narodzenie spędzę już w Polsce [ROZMOWA]

rozm. Dorota Abramowicz
Tomasz Dziemianczuk ma nadzieję, że święta spędzi w Polsce.
Tomasz Dziemianczuk ma nadzieję, że święta spędzi w Polsce. mat. Greeenpeace
Z Tomaszem Dziemianczukiem, aktywistą Greenpeace'u, o pobycie w rosyjskim areszcie, wdzięczności i sytuacji, w jakiej jest teraz.

Po opuszczeniu przed czterema dniami aresztu mówił Pan o warunkach pobytu w rosyjskim więzieniu, o pierwszej nocy spędzonej w karcerze w Murmańsku. Stwierdził Pan: "Wtedy mocno się przestraszyłem". Czy na tyle, by zrezygnować z udziału w następnych akcjach Greenpeace'u?
Nie po raz pierwszy słyszę to pytanie i niestety nie mogę na nie odpowiedzieć. Poradzono mi, że ze względu na niezakończone postępowanie przed rosyjskim sądem nie powinienem składać żadnych deklaracji.

Wszystko, co Pan powie, może być użyte przeciwko Panu?
Może wpłynąć na wyrok. Dlatego bezpieczniej będzie, jeśli zostawimy ten temat.

Międzynarodowy Trybunał ds. Prawa Morza w Hamburgu wydał w piątek wyrok nakazujący Rosji zwolnienie całej załogi Arctic Sunrise i wydanie statku po wpłaceniu przez Holandię 3,6 mln euro kaucji.Wydawało się, że kończy to dwumiesięczną walkę o Waszą wolność.
Tylko się wydawało. Na razie prokuratura pozwoliła nam na zamieszkanie, po wyjściu za kaucją, w jednym z petersburskich hoteli.

Kto płaci za hotel?
Greenpeace. Usłyszeliśmy, że nie możemy opuścić nie tylko Rosji, ale nawet wyjechać z Petersburga. Sytuacja jest trudna. Rząd rosyjski naruszył międzynarodowe prawo, w wielu miejscach omijał przepisy. Teraz ma problem, czy nas można wydalić, czy też wypuścić, choć nie mamy rosyjskich wiz.

To kiedy ma Pan szansę wrócić do Gdańska?
Mam ogromną nadzieję, że Boże Narodzenie spędzę już w Polsce. Nasza sytuacja ma jednak mało wspólnego z przepisami prawa, tu bardziej rządzą odczucia i emocje.

Reakcja Rosjan była bardzo ostra...
Wręcz nieadekwatna do naszych działań. Zorganizowaliśmy pokojowy protest , nikomu nie zrobiliśmy krzywdy, nie namalowaliśmy nawet żadnego napisu farbą. I nagle słyszymy, że zarzuca się nam piractwo i możemy spędzić nawet 15 lat w więzieniu.

Jak was tam traktowano?
Początkowo jak groźnych przestępców. Zakuto nas w kajdanki. Pilnowały nas siły specjalne, żołnierze Specnazu z bronią, w kominiarkach, z psami. W takiej sytuacji służby więzienne też były zdezorientowane - widząc to wszystko brali nas za niebezpiecznych przestępców.

Dopiero później, prawdopodobnie w związku z protestami międzynarodowymi, pojawiła się wyraźna zmiana nastawienia. Zdjęto nam kajdanki, strażnicy zrobili się milsi, pilnowano, by nikt ze współwięźniów nie zrobił nam krzywdy. Po przewiezieniu aresztowanej załogi do Petersburga zaczęto nawet uwzględniać prośby zatrzymanych.

Jakie prośby?
Chociażby o to, by nie umieszczać nas w celach z palącymi więźniami i by pozwolić na korzystanie ze spacerniaków. Te spacerniaki to zresztą temat na osobną opowieść - małe, ciemne, brudne, zalane wodą, bez widoku na niebo. A to już jest wbrew także rosyjskim przepisom. I wreszcie sąd zaczął się godzić na wypuszczenie nas za kaucją.

Czy podczas pobytu w więzieniu dochodziły do Pana informacje o apelach i listach wysyłanych w Pana obronie przez pomorskiego marszałka, prezydenta Gdańska, rektora UG, Lecha Wałęsę? O koncercie, protestach pod konsulatem rosyjskim?
Wspominał mi o tym adwokat. Nikt, kto nie znalazł się w takiej sytuacji, nie wie, jak to jest ważne dla uwięzionego człowieka. Doceniam to i jestem wdzięczny. Mam wielką nadzieję, że niedługo już będę mógł osobiście podziękować wszystkim, którzy postanowili mi pomóc. Na razie jednak - jeśli to jest możliwe, proszę za pośrednictwem "Dziennika Bałtyckiego" przekazać osobom, które zaangażowały się w mojej sprawie, jedno słowo: "Dziękuję".

Na pewno zamieścimy podziękowanie. Na koniec proszę powiedzieć, jak wygląda dziś Pana sytuacja? Czy możecie w hotelu spotykać się z rodzinami? Nie macie problemów z wyjściem na miasto?
Mamy prawo spotykać się z bliskimi. A co do wyjścia na miasto, to rozmawiam z panią stojąc w sklepie z ubraniami.

Jakieś specjalne zakupy?
Nie specjalne, tylko niezbędne. Jestem w tych samych rzeczach, w których zatrzymano mnie przed dwoma miesiącami. Nie pozwolono nam w momencie zatrzymania nic zabrać ze statku, więc w tym, co mam na sobie, spędzałem 24 godziny na dobę. Spałem w ubraniu, jadłem, ćwiczyłem... Dziś nadal nie mamy dostępu do swoich rzeczy pozostawionych na Arctic Sunrise, więc muszę wybrać coś z tutejszych sklepów.

Marzenie na dziś?

W tej chwili marzę o pójściu na basen, popływaniu, skorzystaniu z siłowni.

[email protected]

Treści, za które warto zapłacić!
REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI


Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki