Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

To, tamto, ten, tego, ten... czyli "Marszałek" Zakrzeński

Ewa Macholla
Janusza Zakrzeńskiego wspomina Krzysztof Landowski, prezes Stowarzyszenia Szwadronu Kawalerii im. 2 Pułku Szwoleżerów Rokitniańskich w Starogardzie Gdańskim

Co Pan czuje po sobotniej tragedii?

Mam wrażenie, że był to tylko zły sen, że jutro się obudzę i wszystko będzie tak jak dawniej, normalnie, bez bólu i rozpaczy. Nie mogę pojąć, jak 70 lat po mordzie katyńskim, w tym nieomal samym, przeklętym dla narodu polskiego miejscu, ginie tragicznie 96 najważniejszych osób w państwie. Zaczynają się komercyjne loty w kosmos, a my tracimy elitę narodu w katastrofie lotniczej, bo... polski "Air Force One" nie mógł wylądować. To niepojęte i niezrozumiałe.

Szczególnie że na pokładzie były osoby Panu bliskie.

Owszem, znałem pana generała Kazimierza Gilarskiego, dowódcę Garnizonu Warszawa, oraz pana ministra Janusza Krupskiego. Niesamowici, wspaniali ludzie, bardzo życzliwi i wielcy patrioci, a przy tym bardzo wyrozumiali i normalni.

A Pan Janusz Zakrzeński?

- (chwila milczenia) To dla mnie szczególnie bolesne. Rozmawiałem z nim w ubiegły czwartek, bardzo się cieszył, że minister Stasiak zabrał go na uroczystości do Katynia, bardzo to przeżywał, że tam będzie. Mieliśmy się spotkać w Warszawie po jego powrocie.

Jak się poznaliście?

Kilka lat temu, przeglądając miesięcznik "Koń Polski", natknąłem się na informację, że ojciec Janusza Zakrzeńskiego służył w 2 Pułku Szwoleżerów Rokitniańskich. Zadzwoniłem do redakcji, podali namiary na tego redaktora. Ten, ze zrozumiałych względów, nie podał kontaktu z domem Zakrzeńskiego, ale sam się z nim skontaktował. Po kilku godzinach Janusz Zakrzeński zadzwonił do mnie. Tak się zaczęło. Był kilkakrotnie w Starogardzie, spotykaliśmy się też w Warszawie, Grudziądzu. Planowaliśmy wspólny wyjazd na Białoruś.

Dlaczego na Białoruś?

To kolejny temat, który nas połączył. Bohatyrewicze. Te prawdziwe, mała wioska, w zasadzie osada, godzinę drogi od Grodna, nad samym Niemnem. To tam w rzeczywistości Eliza Orzeszkowa napisała "Nad Niemnem". On, jako odtwórca roli Benedykta Korczyńskiego, bardzo chciał tam pojechać. Mnie z obecnym zaściankiem Bohatyrewiczów połączył zaś wątek osobisty i mogłem Panu Januszowi tę wymarzoną podróż umożliwić i zorganizować. Ciągle mnie poprawiał: "Bohatyrewicze", a nie "Bohatyrowicze", dodając: "To, tamto, ten, tego, ten..." A właśnie, wie pani, skąd w ustach Benedykta Korczyńskiego to często powtarzające się - wydaje się, humorystyczne - zakończenie "To, tamto, ten, tego, ten"? Przecież w książce tego zwrotu nie ma.

Nie mam pojęcia.

Powieść "Nad Niemnem" Orzeszkowa pisała w czasach silnej rosyjskiej cenzury. Chcąc wyrazić pewne myśli i idee patriotyczne, kamuflowała je, często urywając zdania tak, ażeby czytelnik sam sobie dorobił część dalszą w swojej wyobraźni. W filmie musiał zrobić to aktor, wtedy też była cenzura, ale "ludowo-radziecka". Mistrz Zakrzeński włożył w usta Benedykta rytmiczny pięciozgłoskowiec "To, tamto, ten, tego, ten", reżyser Zbigniew Kuźmiński zgodził się, i tak poszło. Proszę zobaczyć, jak po mistrzowsku Zakrzeński gra Benedykta, ile w tej roli polskości, patriotyzmu i optymizmu, że nadejdą lepsze czasy dla Polski. Jak w scenie obiadu rodzinnego w Korczynie podnosi głos "To, tamto, ten, tego, ten - a niech was wszyscy diabli" i wychodzi. I rzeczywiście, mija trochę czasu i wszystkich - tych złych oczywiście, diabli biorą, nastaje nowy kraj i nowa wolna ojczyzna.
Pan Janusz Zakrzeński przez blisko 50 lat grał na scenach różnych teatrów, wystąpił w kilkudziesięciu filmach. Był niesamowitym retorykiem, mówił piękną, głęboką polszczyzną. Wspaniale śpiewał. Miał wykształcenie, jako jeden z nielicznych aktorów, w kierunku śpiewu. Pisał książki, grał role, kochał Polskę, a dla nas, szwoleżerów ze Starogardu Gdańskiego, był i pozostanie marszałkiem Piłsudskim. Osobie pierwszego marszałka Polski poświęcił większość swojego życia, znał każdy jego ruch, gest, wydarzenia z życia.

Jaki był, nie na scenie, ale w codziennym życiu?

Przyjazny i wyrozumiały, niesamowicie grzeczny i bardzo skromny. Miał nienaganne maniery, był uwielbiany przez kobiety. Miał żonę Barbarę i syna Marcina. Żona zawsze była dla niego najważniejszą osobą. Syn jest prawnikiem.

Pamięta Pan jakąś zabawną przygodę z Panem Januszem?

Oj tak. Podczas defilady kawalerii z okazji ubiegłorocznego Święta Niepodległości w Warszawie jadę konno na czele szwadronu, mijam trybunę honorową, na której stoją prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz, minister Bogdan Klich i Bóg wie kto jeszcze, a tu nagle na cały głos swoją potęgą mowy pan Janusz krzyczy: "O Bożesz Ty mój, szwoleżerowie ze Starogardu, coś niesamowitego. Gdzie ja ich teraz przyjąć mam, skoro z tak daleka dla mnie przyjechali?". Trybuna była bardzo dobrze nagłośniona, słyszała to chyba cała Warszawa. Nie było tego w żadnym scenariuszu, więc jeden z organizatorów (zapominając o włączonym nagłośnieniu) coś szepcze do Pana Janusza, a ten na cały głos do mikrofonu: "Cóż to za maniery, marszałkowi reprymendy będzie dawał, coś niesamowitego..." Wiara ryknęła śmiechem, rozległy się oklaski. Kto chce bliżej poznać osobę Pana Janusza Zakrzeńskiego, niech przeczyta jego dwie ostatnie książki: "Moje spotkania z Marszałkiem" oraz "Co mi zostało z tych lat", a każdemu kto chce pięknie mówić, polecam "Gawędy o potędze słowa". Myślę, że nikt nie będzie niezadowolony z tych lektur.

"Co mi zostało z tych lat" - to brzmi jak sentymentalne wspomnienie...

Tak, to podsumowanie życia i twórczości wielkiego polskiego artysty. Człowieka, który w życiu kierował się niezłomnymi zasadami i tym zasadom pozostał wierny do końca. Żegnaj, Panie Marszałku!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki