Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

To nie PRL zatopiła Polskie Linie Oceaniczne - cd. dyskusji o upadku polskiej floty

Henryk Wiszniowski
Zainteresowanie posłów sprawami morskimi widać głównie przed wyborami
Zainteresowanie posłów sprawami morskimi widać głównie przed wyborami Grzegorz Mehring/archiwum
W związku z tym, że wypowiedzi pana Jarosława Wałęsy, zawarte w wywiadzie opublikowanym w Dz.B. z dnia 15.01.br., jednoznacznie wskazują i definiują przyczyny upadku polskiej floty i stoczni - wskazując, że upadłość floty nastąpiła już w PRL - pragnę wykazać, że jest to część prawdy.

Nie będę się odnosił do poszczególnych wywodów pana Wałęsy, natomiast, wskażę jedynie na przykładzie największego polskiego armatora, jednego z największych przedsiębiorstw żeglugi liniowej na świecie, jakim były Polskie Linie Oceaniczne, które w okresie swojej świetności posiadały flotę liczącą 185 statków, że to nie tylko system zarządzania przedsiębiorstwem w okresie PRL spowodował zanik floty u tego armatora. Rodzi się pytanie, co się stało z tymi statkami? I nie tylko statkami. Były również kontenery, ciągniki do przewożenia kontenerów, obiekty lądowe i wiele, wiele innych składników majątku tego armatora.

Jak to z PLO było

Między innymi, na te pytania można znaleźć odpowiedź w opracowaniu pt. "Polskie Linie Oceaniczne S.A. Strategia Grupy PLO na lata 2000-2003" z października 2000 r. Na ostatniej - 41 stronie tego opracowania m.in. odnotowano: "Sukces nie przyjdzie łatwo. Dziesięciu lat straconych dla polskiej żeglugi liniowej nie można odrobić w krótkim czasie. Tym bardziej, że to dziesięciolecie nie było tylko straconą szansą, ale świadomym działaniem na szkodę PLO S.A. Nie można inaczej wyjaśnić tylu źle i niepotrzebnie sprzedanych statków, nietrafnych inwestycji w tonaż bez przyszłości, lekką ręką rozdawanych gwarancji, złych umów oddających kontrolę nad majątkiem. Wobec niemocy państwowego właściciela prowadzono grę na przejęcie majątku i upadek PLO". Działo to się już w okresie przemian polityczno-własnościowych, jakie nastąpiły w Polsce. Szacuje się utratę majątku PLO o wartości 1 mld 600 mln. zł. Autorami (11 osób) opracowania są osoby kompetentne, znające od podszewki zasady działalności PLO.

PLO w okresie swojej świetności posiadały flotę liczącą 185 statków. Rodzi się pytanie, co się z nimi stało? I nie tylko ze statkami. Były również kontenery, ciągniki, obiekty lądowe

Natomiast, w roku 2002, prokurator Prokuratury Rejonowej w Gdyni, po zapoznaniu się z aktami w sprawie niegospodarności i działania na szkodę Grupy Polskich Linii Oceanicznych i Polskich Linii Oceanicznych SA w Gdyni, umorzył śledztwo, uzasadniając to m.in. następująco: "Nie można przypisać podmiotom podejmującym kluczowe dla przedsiębiorstwa decyzje zawinionego (umyślności i nieumyślności) naruszenia obowiązku dbania o interes firmy (…). Na podstawie poczynionych w toku przeprowadzonego śledztwa ustaleń nie ujawniono okoliczności pozwalających przedstawić zarzuty niegospodarności osobom zarządzającym przedsiębiorstwem PLO. Stwierdzić należy, że podjęte decyzje w rozpoznawanym okresie (trafne lub błędne) ze względu na stopień ponoszonego ryzyka pozostawały w ramach działania w obszarze ryzyka gospodarczego i racjonalnego gospodarza tym samym nie mogą stanowić przesłanek warunkujących odpowiedzialność karną." (sic)

Wychodzi na to, że chcieli dobrze, ale wyszło, tak jak wyszło - floty i majątku nie ma. Natomiast - po komercjalizacji PP PLO, która nastąpiła w dniu 01.07.1999 r.- w roku 2011, uprawnione osoby, nieodpłatnie otrzymały akcje PLO. Maksymalną ilość akcji - 23 - otrzymały osoby, które przepracowały w PLO minimum 23 lata i więcej. Wartość każdej akcji, w dniu ich wydania, wynosiła 10 zł. M.in., to tyle, na temat przyczyn zaniku floty PP PLO i PLO SA.

Wskazówka z roku 1937

Polska, będąc członkiem Unii Europejskiej, i chcąc podjąć działania na rzecz rozwoju polskiej floty, może korzystać ze wsparcia funduszu unijnego, a armatorzy mogą również korzystać ze wsparcia i pomocy państwa. Wprawdzie, Komisja Europejska w art. 92 Traktatu Rzymskiego stwierdziła, że pomoc państwa dla przedsiębiorstw jest sprzeczna z założeniami wspólnego rynku, jednak ze względu na znaczenie ekonomiczne i społeczne transportu morskiego oraz specyficzny charakter konkurencji międzynarodowej Komisja uznała pewne instrumenty pomocy państwa za dozwolone do zastosowania. A w Polsce - jak widać - brak jest woli politycznej na rzecz rozwoju gospodarki morskiej, w tym odtworzenia polskiej floty handlowej.

W tym miejscu nie od rzeczy jest zacytować fragment artykułu pt. "Wiele wypłacamy obcym banderom za przewóz towarów do Polski". Artykuł został opublikowany w tygodniku "Wiadomości Literackie" Nr 27 (713), wydanym w Warszawie 27 czerwca 1937 r. W artykule tym m.in. czytamy: "Posiadanie własnej marynarki handlowej, zwłaszcza budowanej we własnej stoczni, daje szereg korzyści gospodarczych, stwarza bezpośrednie zatrudnienie w służbie morskiej i pośrednie, w gałęziach gospodarstwa pracującego dla potrzeb komunikacji morskiej, dalej zmniejsza wypłaty za morski przewóz towarów, które mogą być wielkie, otwiera możliwości zarobkowe na tem polu i wywołuje pożądane następstwa w myśl słusznego twierdzenia, że handel idzie za banderą. Bandera pozatem pozostawia na światowych szlakach morskich trwalsze i skuteczniejsze ślady niż może to uczynić literatura propagandowa o istnieniu i znaczeniu danego kraju". Cóż do tego dodać - można jedynie zachęcić decydentów do lektury artykułów w tygodniku "Wiadomości Literackie" z roku 1937. Jest jedynie pytanie - czy zechcą zainteresować się rozwojem w Polsce gospodarki morskiej ?

Morze - temat na chwilę?

Na zakończenie warto jeszcze przypomnieć fragment wypowiedzi Eugeniusza Kwiatkowskiego (Gdynia, Dar Pomorza, 13 07.1930 r.):
"Polska bez własnego wybrzeża morskiego i bez własnej floty nie będzie nigdy zjednoczona, ani niepodległa, ani samodzielna gospodarczo i politycznie, ani szanowana w wielkiej rodzinie państw i narodów, ani zdolna do zabezpieczenia warunków bytu, pracy, postępu i dobrobytu swym obywatelom".

Reasumując tematykę związaną z gospodarką morską, odnoszę uzasadnione wrażenie, że pisanie na ten temat jest odbierane jak przysłowiowe "wołanie na puszczy", a zainteresowanie tym tematem przez kandydatów na posłów i posłów, uaktywnia się tuż przed kolejnymi wyborami parlamentarnymi. Natomiast w czasie trwania kadencji inne tematy zaprzątają ich głowy. Choćby takie jak: zapłodnienie in vitro, związki partnerskie, aktualnie - bubel prawny, "ustawa śmieciowa". Można by wymienić jeszcze wiele innych.

Autor jest emerytowanym oficerem polskiej marynarki handlowej, byłym długoletnim, zasłużonym pracownikiem PP PLO.

Zarejestruj się i czytaj wybrane artykuły Dziennika Bałtyckiego www.dziennikbaltycki.pl/piano

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: To nie PRL zatopiła Polskie Linie Oceaniczne - cd. dyskusji o upadku polskiej floty - Dziennik Bałtycki

Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki