Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

To były emocje jak za dawnych lat

Paweł Durkiewicz
Giedrius Gustas (po lewej) zdobył dla swojej drużyny z Sopotu 12 punktów
Giedrius Gustas (po lewej) zdobył dla swojej drużyny z Sopotu 12 punktów Przemek Świderski
W emocjonującym meczu z Anwilem Włocławek sopoccy kibice obejrzeli dwa oblicza Trefla. W pierwszej połowie żółto-czarni wypadli wprost katastrofalnie w ataku, jednak po przerwie przeszli prawdziwą metamorfozę. Zdołali przez to odnieść arcyważne zwycięstwo. Sukces zapewnił im miejsce w czołowej czwórce tabeli przed play-off.

W sobotni wieczór kibice mogli poczuć atmosferę, jaka towarzyszyła w poprzedniej dekadzie wielu zaciętym pojedynkom dawnego Prokomu Trefla z Anwilem. Ze względu na targi mieszkaniowe w Ergo Arenie mecz musiał odbyć się w Hali 100-lecia. To obiekt, który doskonale pamięta najbardziej dramatyczne starcia sopocko-włocławskie. Tak jak w dawnych czasach, koszykarze obu stron nie unikali twardej walki, a na trybunach od pierwszego gwizdka panowała gorąca atmosfera.

- To było spotkanie godne play-off. Dużo fizycznej, kontaktowej koszykówki, zawodnicy bili się o każdy milimetr parkietu. Publiczność musiała być zadowolona - przyznał na pomeczowej konferencji trener Anwilu Emir Mutapcić.

Już po pierwszych minutach widać było, że widowisko będzie typowym "meczem walki" bez wielu finezyjnych akcji. Słynne w całej lidze twarde obręcze w sopockiej hali dawały się we znaki zawodnikom obu stron. Koszykarze pudłowali więc niemiłosiernie.

- Zaczęliśmy źle w ataku, co było spowodowane nerwowością. Wiedzieliśmy, że to ważny dla nas mecz, a Anwil jest blisko nas w tabeli - mówił już po końcowej syrenie trener Trefla Karlis Muiznieks.

Dopiero w drugiej kwarcie znalazł się koszykarz, który zaczął regularnie trafiać do kosza. Był to środkowy gości Paul Miller. Imponował rzutami z półdystansu, mimo obrony Dragana Ceranicia. Dzięki zagraniom Amerykanina włocławianie schodzili na przerwę z solidną, 8-punktową przewagą. Po pierwszej połowie sopocki zespół miał zaledwie 25 zdobytych "oczek"!

- W szatni stwierdziliśmy, że mimo słabych 20 minut nie zmieniamy naszego planu taktycznego na ten mecz. Mieliśmy grać swoją koszykówkę, a lepsza skuteczność musiała w końcu przyjść - zdradził Muiznieks.

Konsekwencja w grze przyniosła oczekiwany efekt. Choć tuż po zmianie stron Anwil wyszedł na prowadzenie 35:25, dalszy ciąg meczu należał już do gospodarzy. Agresywna obrona i coraz lepiej funkcjonujący atak pozwolił Treflowi szybko odrobić stratę, a dzięki "trójce" Pawła Kikowskiego w ostatniej akcji kwarty żółto-czarni wyszli na prowadzenie 46:45.

W końcowej części, grający na fali entuzjazmu sopocianie, nie pozwolili już gościom na odebranie sobie wygranej. Z emocjami przesadził nieco Marcin Stefański, który po scysji ze skrzydłowym Anwilu Stipe Modriciem został odesłany przez sędziów do szatni. Na szczęście jego koledzy zdołali dowieźć cenne zwycięstwo do końca.

Trefl Sopot - Anwil Włocławek 67:60 (12:14, 13:19, 21:12, 21:15)

Trefl: Dylewicz 14 (1), Gustas 12 (1), Harrington 9, Waczyński 8 (1), Stefański 7, Kikowski 6 (2), Ceranić 6, Kinnard 3, Ljubotina 2

Anwil: Miller 15, Jovanović 10 (1), Thompson 9 (2), Berisha 8 (2), Pluta 8, Hajrić 4, Modrić 2, Thomas 2, Diduszko 2, Majewski 0, Morrison 0

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki