Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

To było lato pełne nienawiści. Rocznica wybuchu II wojny światowej

Tomasz Chudzyński
Tomasz Chudzyński
Nadmorska promenada w dawnym Kahlbergu (dziś Krynica Morska)
Nadmorska promenada w dawnym Kahlbergu (dziś Krynica Morska) Materiały archiwalne
Latem 1939 r. kąpieliska i miejscowości nadmorskie Mierzei Wiślanej pustoszały. Było wówczas słonecznie i upalnie, ale trwała już wojna nerwów.

14 sierpnia 1939 r. polscy celnicy patrolujący obszar swojego działania na terenie wsi Stutthof dostrzegli w okolicznym lesie namioty esesmanów i rozpoczynające się prace budowlane.

- Już niedługo się tu znajdziecie - usłyszał jeden z Polaków. Kilka dni później celnicy meldowali obecność na Zatoce Gdańskiej niemieckiego pancernika Schleswig-Holstein.

W pierwszym, wydanym po I wojnie światowej niemieckojęzycznym przewodniku turystycznym (z 1920 roku) autor opisał miejscowości Steegen i Stutthof na Mierzei Wiślanej (po 1945 r. Stegna i Sztutowo) jako „położone blisko morza kwitnące miejscowości” - szczególnie warte polecenia i odwiedzenia.

W 1935 roku mierzei poświęcono część popularnego wówczas wśród Niemców przewodnika Grunberga. Autor zachwycał się pięknymi formami przyrodniczymi i dowodził, że region ten ma własną, charakterystyczną zabudowę (za przykład podawał miejscowość Stutthof). Zwracał uwagę na walory zdrowotne miejscowego klimatu, zachęcał do spacerów i poznania historii poszczególnych miejscowości.

- Stutthof i całą Mierzeję Wiślaną w latach międzywojennych traktowano powszechnie jako jedne z większych atrakcji turystycznych Wolnego Miasta Gdańska (po Traktacie Wersalskim były razem z Żuławami terytoriami WMG - red.) - pisze dr Marcin Owsiński, historyk, znawca regionu, pracownik Muzeum Stutthof w swojej pracy pt. „Stutthof. Historia miejscowości od średniowiecza do maja 1945 roku”.

Fale lepsze niż w Sopocie

Pocztówki z lat międzywojennych, także te wcześniejsze, z początku XX wieku chociażby, pokazują dawny Kahlberg, urokliwą miejscowość pełną secesyjnych domów, z plażowymi halami, drewnianymi schodami prowadzącymi na piaszczyste wybrzeże, eleganckie uliczki z wypielęgnowaną zielenią. Plaże wypełniają turyści ubrani zgodnie z ówczesną modą.

- Dawny Kahlberg, czyli dzisiejsza Krynica Morska, zawsze była w gronie bardzo znanych, ekskluzywnych ośrodków wczasowych, w której wypoczywał m.in cesarz niemiecki - przyznaje Marcin Owsiński. - W latach międzywojennych Kahlberg był za granicą Wolnego Miasta Gdańska, co decydowało o jego niesłabnącej popularności. Porównywać jej z Sopotem nie sposób, natomiast była to nieco inna liga niż dawne Steegen czy Stutthof, które przez granicę WMG w pewnym sensie od ruchu turystycznego odcięte.

Nie oznacza to jednak, że nie były celem wakacyjnych podróży. Wręcz przeciwnie - wypoczynkowy sezon letni wrósł w życie wsi Mierzei Wiślanej. Marcin Owsiński zaznacza, że w miejscowościach, w których ludzie od wieków żyli z rolnictwa i rybołówstwa, właśnie w okresie międzywojennym obserwowano tendencję do wynajmowania pokojów letnikom i usług hotelowych.

Przedwojenne fotografie Steegen pokazują okazałą halę plażową, uśmiechy kąpiących się i opalających się ludzi. Tzw. strandhalle, skromniejsza niż te w Steegen i Kahlbergu, znajdowała się w Stutthofie, a latem 1930 r. powstał tu Młodzieżowy Leśny Dom Wypoczynkowy, w którym przyjmowano turystów (jego część przeznaczono na dom dziecka). Kompleks z własnym ogrzewaniem, łaźniami, oczyszczalnią ścieków, halami wypoczynkowymi, boiskiem, placami zabaw i pokojami dla wczasowiczów był jedną z największych inwestycji w miejscowości. Stał się też jedną z wizytówek gminy i powiatu.

Polacy z Wolnego Miasta Gdańska omijali raczej miejscowości nadmorskie Mierzei Wiślanej. Na wakacyjną destynację, jakbyśmy powiedzieli dziś, wybierali raczej Sopot. Niemniej język polski było słychać. Na Mierzei Wiślanej w dwudziestoleciu międzywojennym nie brakowało Polaków pracujących przy obsłudze ruchu turystycznego. Zdarzali się też wypoczywający na mierzei mieszkańcy centralnej Polski.

- Bardzo ciekawy jest polski punkt widzenia na atrakcje Gdańska i okolic zawarty w przewodniku Orłowskiego z 1928 roku. Popularność tego wydawnictwa oraz jego kolejne nakłady wskazują, że również dla Polaków region Gdańska i Mierzei Wiślanej był wart odwiedzenia - mówi Owsiński.

Autor przewodnika zalecał podróż statkiem przez Zatokę Gdańską, przesiadkę na kolej w Fischerbabke (dziś Rybina) i stamtąd podróż do Steegen i Stutthofu. „Obie miejscowości są frekwentowane niemal wyłącznie przez Niemców z bliższego sąsiedztwa, którzy chcą większego spokoju i większych fal niż mają Sopoty” - pisał autor przewodnika. - „Można z nich odbyć wcale miłą przechadzkę po rozpoczynającej się niedaleko Mierzei Fryskiej (jak określano niegdyś Mierzeję Wiślaną)”.

Lato i wojna nerwów

- Jednym ze źródeł sukcesów niemieckiej armii w czasie ataku na Polskę we wrześniu 1939 r. wg różnych badaczy, była m.in. pogoda - mówi Marcin Owsiński. - Za niski stan rzek, który sprawił, że Niemcy nie natrafili w Polsce niemal na przeszkody terenowe, odpowiadało m.in. bardzo słoneczne, suche lato 1939 roku, niemal bez opadów.

Oczywiście aura w lipcu i sierpniu sprzyjała wypoczynkowi na wybrzeżu Bałtyku. Historyk zauważa jednak, że liczba turystów odwiedzających Mierzeję Wiślaną była niższa niż w poprzednich latach. W ostatnich tygodniach sierpnia, o niskiej liczbie plażowiczów raportowali m.in. polscy celnicy służący w placówkach na terenie Żuław i Mierzei Wiślanej. Z kolei oficerowie polskich służb granicznych raportowali o wzmożonym ruchu na granicach Rzeszy z Wolnym Miastem Gdańsk. Jak się później okazało, Niemcy przerzucali już wtedy uzbrojenie i ciężki sprzęt bojowy.

Latem 1939 r. trwała już prawdziwa wojna nerwów, a widmo konfrontacji nasilało się w ostatnich tygodniach przed 1 września 1939 r.

- Latem 1939 r. trwała już prawdziwa wojna nerwów, a widmo konfrontacji nasilało się w ostatnich tygodniach przed 1 września 1939 r. - podkreśla Marcin Owsiński. - Do agresji na Polskę przygotowywali się Niemcy (plan ataku był gotowy w maju 1939 r., choć był on oczywiście tajny -red.), atmosferę nienawiści do Polonii Gdańskiej, prześladowań Polaków, pogłębiały propagandowe wizyty. W czerwcu Gdańsk odwiedził Goebbels i w swoim przemówieniu, którego wysłuchały dziesiątki tysięcy gdańskich Niemców, „szuflował” nazistowską propagandą. Ona zresztą trafiła na podatny grunt. Wolne Miasto Gdańsk i znajdujące się na jego terytorium część Żuław i Mierzei Wiślanej, były matecznikami narodowych socjalistów. Wyniki wyborów wyraźnie na to wskazywały - 70 proc. poparcia dla nazistów w 1933 r. i 90 proc. w 1935 r. pokazuje, że miejscowi Niemcy fanatycznie w Hitlera wierzyli.

Dokumenty sztabowe wskazują, że również Polska przygotowywała się do działań zbrojnych i jasne stawało się, że w konfrontacji na pewno nie będzie pozostawała bierna. Niemal do końca lata polska utrzymywała w gotowości do zajęcia Wolnego Miasta tzw. Korpus Gdański gen. Bortnowskiego, który niemal całe lato 1939 r. urzutowany był do uderzenia na WMG. Szkolono ochotników, budowano siatkę wywiadowczą, konspiracyjną, która miała działać na terenach zajętych przez Niemców. Nikt nie wiedział, czym to się skończy. Ludzie czuli niepewność, niepokój. Atmosfera latem 1939 r. nie sprzyjała urlopowi.

Atmosferę wojny nerwów pokazuje los Eryka Fallowa, piłkarza, polskiego klubu Gedania, działającego w przedwojennym Gdańsku.

- Gedaniści regularnie mierzyli się na boisku z niemieckimi klubami - mówi historyk. - Znakomity napastnik Gedanii nastrzelał sporo goli, m.in. bramkarzowi Steffenowi (wcześniej nazywał się Steffanowski, jednak zmienił nazwisko pod wpływem ideologii nazistowskiej). Po jednym z boiskowych starć z Fallowem Steffen musiał opuścić plac gry mocno poobijany. 1 września 1939 r. bramkarz Gedanii został aresztowany i trafił do Victoriaschule (miejsce, w którym Niemcy przetrzymywali zatrzymanych członków polskiej społeczności WMG i Pomorza). Tam poszukiwał go Steffen. W mundurze SS szukał zemsty na rywalu z boiska. Ten przykład pokazuje, że nienawiść w zwykłych, międzyludzkich relacjach, czasami nawet międzysąsiedzkich, była czynnikiem kształtującym tamten czas. Często o tym zapominamy, analizując historię II wojny światowej czysto militarnie.

Nowotwór się zaszczepia

14 sierpnia 1939 r. polscy celnicy patrolujący obszar swojego działania na terenie wsi Stutthof dostrzegli w okolicznym lesie namioty esesmanów i rozpoczynające się prace budowlane. - Już niedługo się tu znajdziecie - usłyszał jeden z nich.

Pod koniec lat 30. XX wieku do Gdańska przyjechał Max Pauly, gorliwy nazista. W Wolnym Mieście już wcześniej sformowano dwa pułki SS. Jako dowódca 36. pułku SS Pauly włączony został do przygotowań do wojny z Polską. W ich ramach sporządzano listy proskrypcyjne Polaków z WMG i Pomorza oraz przygotowywano miejsca pod przyszłe obozy dla aresztowanych. Pauly wraz ze swoim sztabem objechał teren Wolnego Miasta Gdańska i wskazał trzy miejsca: koszary w Nowym Porcie, Stutthof i kamieniołomy w Granicznej Wsi. To właśnie budowę obozu widzieli w połowie sierpnia w Stutthofie Polscy celnicy. Wszystkie miejsca wskazane przez Paulyego stały się od pierwszych godzin wojny obozami, w których więziono Polaków z Gdańska i okolic.

2 września 1939 r. Pauly został komendantem wszystkich tych placówek. Później obóz w Stutthofie włączono do niemieckiej machiny zagłady. W sierpniu 1939 r. leśna polana w Stutthofie, którą esesmani z pododdziału SS-Heimwehr Danzig otoczyli drutem kolczastym, liczyła pół hektara. W 1944 r. sam obóz centralny liczył 120 ha (powstał na terenie wykarczowanego lasu), z barakami, komorą gazową, krematorium i halami fabrycznymi, w których pracowali więźniowie.

Obóz jak nowotwór, w 1939 roku zaszczepił się w lokalnej tkance, rozrastał się przestrzennie i ludnościowo. Miejscowość Stutthof znalazła się w cieniu coraz bardziej rozrastającego się kompleksu

- Obóz jak nowotwór, w 1939 roku zaszczepił się w lokalnej tkance, rozrastał się przestrzennie i ludnościowo. Miejscowość Stutthof znalazła się w cieniu coraz bardziej rozrastającego się kompleksu - pisał w swojej pracy o historii miejscowości Stutthof/Sztutowo Marcin Owsiński.

10 sierpnia 1939 r. ostatnim, jak się później okazało, kierownikiem polskiej Celnej Placówki Kontrolnej w Stutthofie (Polakom uprawnienia celne w Wolnym Mieście Gdańsku nadał Traktat Wersalski) został insp. Tadeusz Orzechowski. Już wiosną 1939 r. polskiej załodze celnej liczącej sześciu ludzi odmówiono usług i sprzedaży w sklepach w Stutthofie i okolicach.

W maju pod siedzibą polskiej placówki odbyły się demonstracje Niemców - działaczy nazistowskich, w czasie których tłum skandował antypolskie hasła i wybijał szyby. Załoga polskiego posterunku opuściła Stutthof w nocy z 30 na 31 sierpnia 1939 r. Wykonując ostatnie rozkazy centrali, udała się do Kałdowa.

Kilka dni wcześniej, 24 sierpnia, celnicy zdążyli jeszcze zameldować, że na Zatoce Gdańskiej, kilka mil od brzegu, zastopował niemiecki pancernik Schleswig-Holstein, oczekujący na pozwolenie wejścia do gdańskiego portu, do którego zmierzał z „kurtuazyjną” wizytą. Na jego pokładzie znajdowała się kompania szturmowa, która 1 września ruszyła do ataku na polską Wojskową Składnicę Tranzytową na Westerplatte. Salwy Schleswiga-Holsteina w kierunku Westerplatte oznaczały wybuch II wojny światowej.

Lato 1939 r. zmusza do pewnej refleksji - jak szybko może nastąpić koniec znanej nam, bezpiecznej rzeczywistości

- Lato 1939 r. zmusza do pewnej refleksji - jak szybko może nastąpić koniec znanej nam, bezpiecznej rzeczywistości - mówi Marcin Owsiński. - Zapewne nikt, kto leżał tamtego lata na plaży, nie był w stanie sobie wyobrazić, że kiedy będzie wracał z wakacji do domu, cały, znany świat po prostu się skończy. On już wtedy nieodwołalnie mijał, niezależnie od tego, czy ktoś tego chciał, czy nie. Koniec nastąpił bardzo szybko.

od 7 lat
Wideo

echodnia.eu W czerwcu wybory do Parlamentu Europejskiego

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki