Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"Teksty Bałtyku". Wystawa w Gdańskim Parku Naukowo-Technologicznym

Olga Miłogrodzka
"Ruch" ("Move") Katrin Roeber
"Ruch" ("Move") Katrin Roeber materiały prasowe
Utkwiła mi w pamięci jedna z prac, którą zobaczyłam na wystawie "Teksty Bałtyku" - seria fotografii Johana Thurfjella. Rozpoczyna ją portret młodego człowieka z aparatem przy oku, wykonującego zdjęcie, a dopełniają liczne krajobrazy nadmorskie.

Całość opowiadać miała o twórcy, mieszkającym samotnie na jednej z bałtyckich wysepek, fotografującym jej skaliste brzegi każdego dnia. W konsekwencji jednak praca historię zakłamuje. Młodym fotografem z ujęcia otwierającego cykl jest sam artysta biorący udział w wystawie, a zamglone krajobrazy nadmorskie wykonane zostały u niego w pracowni za pomocą plasteliny oraz małych zbiorników wodnych wypełnionych zwykłą wodą z kranu. Innymi słowy - ściema. Ładna, estetyczna, ale fałszywa kreacja.

Przywołuję tę pracę, ponieważ nasuwa mi obraz sztuki będącej mistyfikacją; ponieważ sama wystawa "Teksty Bałtyku" jest dla mnie tworem lekko wymuszonym, pozbawionym autentyzmu. I chyba wiem dlaczego. "Teksty Bałtyku" naznaczone są znamieniem cenzury finansowej. To projekt, którego powstanie podyktowane było dostępnością funduszy przeznaczonych na wydarzenia o określonej treści (unijny Program Współpracy Transgranicznej Południowy Bałtyk); to projekt, którego temat podyktowany został sztucznie, nie z serca. I to czuć. Mam silne przeświadczenie o tym, że gdyby twórcy wystawy dysponowali tymi samymi funduszami w wolny sposób, wystawa o Bałtyku nigdy by nie powstała.

No, ale jest. Czym jest? Miała być zbitką historii o ludziach, których nieodłącznym elementem życia jest Bałtyk; miała być opowieścią o przeżywaniu morza, o życiu morzem. Dlatego otwiera ją stanowisko komputerowe, które prezentuje wypowiedzi osób związanych z morzem: marynarzy, latarników, rybaków, naukowców. Mówią w różnych językach, o różnych doświadczeniach morza. Opowieści te zostały zebrane w pierwszej fazie projektu przez wybranych dziennikarzy, antropologów, twórców. Następnie materiał ten posłużył grupie artystów jako inspiracja do stworzenia prac na wystawę. Nie kupuję tego pomysłu - artyści tworzący na podstawie materiału o pewnych osobach, zebrany przez jeszcze inne osoby. Za dużo kombinacji. Być może dlatego wystawa - oprócz tego, że technicznie przygotowana nienagannie - stanowi chaos myśli i skojarzeń, dla których Bałtyk jest bohaterem czwartego, a nawet dziesiątego planu.

Jakie prace zobaczymy na wystawie?
Na przykład światłoczułą instalację (Katerina Cherevko i Dmitry Demidov, "Poczuj się światłem dryfującym po morzu"), uruchamianą przez widza, który wchodzi do ciemnego pomieszczenia z zapaloną latarkę. Wówczas przedziwna konstrukcja, zbudowana z metalicznych kółek zawieszonych na kilku, może kilkunastu, linkach, zaczyna się poruszać. Praca ma umożliwić widzowi poczucie się strumieniem światła wpadającym do wody, animującym ją, nadającym jej barwę, ale jednocześnie przedzierającym się przez przeszkody jej materii. Możemy też posłuchać na wystawie nawigacyjnych sekwencji świetlnych - zamienionych na sygnały dźwiękowe, buczenie - trzech latarni z wybrzeża Liwy, Polski oraz Szwecji ("Morze dookoła", Dainius Dapkevicius).
Znajdziemy też wideoprezentację techniki pływania z kąpieliska w Karlskronie oraz plakat z licznymi instrukcjami na temat tego, jak przeżyć na morzu. Gdańska artystka Iwona Zając pokazuje wideo, na którym "uwalnia" swój znany autoportret - "Nike stoczniowa" - z muralu na ogrodzeniu stoczniowym, jeszcze przed zniszczeniem go.

Zobaczymy też wideo szukające w morskiej faunie i florze odpowiednika dla ludzkiej postaci uchodźca, jednocześnie przywołujące historię ekstradycji żołnierzy Wehrmachtu ze Szwecji ("Podróżnicy", Henrik Lund Jorgensen). Prac jest wiele, różnorodnych, różniastych. Jedna, ostatnia, którą wspomnę, to malowidło na ścianie ("Ruch", Katrin Roeber) przedstawiające najróżniejsze pozostałości zatopionych statków, splątanych liną i dryfujących w jednej kupie po morzu. Autor przypomina widzowi, że za każdą stoi historia i że splątane w morzu, wytwarzają coś na kształt "podwodnego porozumienia".
Czy do podobnego, magicznego, intertekstualnego porozumienia dochodzi na wystawie "Teksty Bałtyku"? - niech każdy przekona się sam.

Wystawa czynna do 2 grudnia.

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki