Przypomnijmy, do upadłości tczewskiej stoczni doszło w 2004 roku. Pod koniec lipca 2010 r. na mocy umowy przedwstępnej pracowników wraz z majątkiem od Stoczni Tczew sp. z o.o. przejęła spółka celowa Zrembu Chojnice, która z czasem otrzymała nazwę Stocznia Tczew SA. Pracownicy do listopada ub.r. otrzymywali wynagrodzenie od swojego nowego pracodawcy. Potem wypłata pensji ustała.
Tczew: Stoczniowcy w sądzie powalczą dopiero wiosną
W czerwcu br. stoczniowcy zaczęli dochodzić swoich praw w malborskim Sądzie Pracy. We wrześniu, zgodnie z wyrokiem uznano, że pracodawcą stoczniowców jest Stocznia Tczew SA, która w tym czasie przeszła w stan likwidacji.
Kilka dni po takim wyroku w błyskawicznym tempie przejął ich... dawny pracodawca. Wszystko po to, by wręczyć im wypowiedzenia. Zanim to jednak nastąpiło, syndyk stoczni w upadłości Magdalena Smółka podpisała ze związkami zawodowymi porozumienie w sprawie zwolnień grupowych 61 pracowników.
Tczew: Stoczniowcy dostali wypowiedzenia, teraz czekają na świadectwa pracy
Zdaniem wielu stoczniowców, wypowiedzenia, w których pracodawca powołuje się na art. 32 kodeksu pracy, nie gwarantują im świadczeń przedemerytalnych. Dziwią się także, dlaczego pani syndyk tak nagle i niespodziewanie zdecydowała się na krok, którego nie mogła zrobić wcześniej.
- Powodem przejęcia powrotnego majątku przez syndyka oraz zatrudnionych pracowników jest niewywiązywanie się z postanowień umowy sprzedaży zorganizowanej części przedsiębiorstwa, co skutkuje ryzykiem pogorszenia majątku - tłumaczy Tomasz Adamski, rzecznik Sądu Okręgowego w Gdańsku, do którego tydzień temu odesłała nas po komentarz syndyk stoczni Magdalena Smółka. - Wobec braku możliwości kontynuowania działalności produkcyjnej stoczni wypowiedziano pracownikom umowy o pracę na podstawie art. 32 ust. 3. Wiemy, że pracownicy mają zastrzeżenia co do podstawy wypowiedzenia, uważając, że powinno nastąpić w trybie art. 36 kodeksu pracy, czyli z powodu ogłoszenia upadłości pracodawcy. Przyczyną zwolnienia nie jest jednak ogłoszenie upadłości, lecz zaprzestanie działalności.
Tczew: Pierwszy wyrok w sprawie wynagrodzeń stoczniowców
Sytuacja Stoczni Tczew sp. z o.o. coraz bardziej niepokoi miasto, które posiada tam prawie 60 procent udziału. Jego przedstawiciele chcą, aby powstała przy niej rada wierzycieli. - Organ ten miałby opiniować i nadzorować działalność syndyka masy upadłościowej, dbać o interesy wierzycieli i pomóc w znalezieniu inwestora - tłumaczy Mirosław Pobłocki, prezydent Tczewa.
W przypadku powstania rady nie zasiądą w niej stoczniowcy. Brani są pod uwagę wierzyciele, wobec których stocznia miała zobowiązania w momencie upadłości, tj. 2004 roku, i to co najmniej 30 tys. zł.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?