Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Taśmy "Wprost". Wołowe ogony w politycznej kuchni i służbowa walizka agenta

Barbara Szczepuła
archiwum DB
Premier nad niczym nie panuje! - krzyczą politycy opozycji. - Premier próbuje rządzić metodami państwa totalitarnego! - alarmują ci sami politycy, nie przejmując się, że ich twierdzenia są wewnętrznie sprzeczne. Premier ma rzeczywiście problem.

Chyba najpoważniejszy od objęcia posady szefa rządu. Eksplodowała bomba z opóźnionym zapłonem, którą latem zeszłego roku przy koniaku Ararat i daniu z wołowych ogonów sprokurowali w restauracji Sowa & Przyjaciele Bartłomiej Sienkiewicz i Marek Belka. Ich rozmowa, której nagranie opublikował tygodnik "Wprost", zdaniem prawników, nie łamie prawa, ale jest kłopotliwa zarówno dla prezesa NBP, jak i ministra spraw wewnętrznych (podlegają mu służby, które nie umiały zapobiec podsłuchom) oraz jego szefa, czyli właśnie premiera, bo odsłania ambarasujące kulisy politycznej kuchni. Tajne nagrywanie nie tylko VIP-ów, ale także kłótni Kowalskiego z żoną jest przestępstwem. Publikowanie nagrań przez media - nie. Dlatego dziś mówi się przede wszystkim o próbie przejęcia przez prokuraturę przedmiotu przestępstwa, czyli zapisów nagrań, które są w posiadaniu redakcji "Wprost".

W środę oglądaliśmy w telewizji live żenujący spektakl w wykonaniu prokuratora, agentów ABW i policji z jednej strony, a dziennikarzy tygodnika wspieranych przez licznych kolegów z drugiej. Żenujący - bo okazało się, że prokurator nie był w stanie zrealizować swojej misji, a funkcjonariusze ABW nie potrafili przegrać materiałów z redakcyjnych komputerów na swoje laptopy, a na koniec zapomnieli zabrać służbową walizkę z pieczątkami i Bóg wie z czym jeszcze. Jako dziennikarka nie mogę nie przyglądać się uważnie działaniom służb państwowych, które nieraz mają chętkę utrzeć nosa dziennikarzom.Jako obywatelka nie potrafię nie niepokoić się faktem, że wciąż nie wiadomo, kto zdetonował bombę. Tym bardziej gdy nie można już mieć wątpliwości co do jej siły rażenia. Muszą za tym stać służby specjalne lub - co najmniej - ludzie służb. Jakich służb? Polskich (obecnych albo byłych) czy zagranicznych?

Coraz wyraźniej widać, że autorom scenariusza, który uruchomiono, podrzucając mediom nagrania z podsłuchów, chodzi o destabilizację nie tylko ekipy rządzącej, ale wręcz państwa polskiego. Pamiętam bowiem kilka sytuacji, gdy elity polityczne i otaczające je środowiska dziennikarskie zatracały rozsądek pod wpływem bulwersujących i niejasnych informacji i wydarzeń. W książce "Czas gniewu" Robert Krasowski przypomniał okres wzlotu i upadku imperium SLD, w tym także głośną "sprawę Olina". Na podstawie materiałów zebranych przez służby specjalne oskarżono wówczas urzędującego premiera Józefa Oleksego o współpracę z rosyjską FSB. Po latach okazało się - pisze Krasowski - że to nie Polacy przechytrzyli Rosjan, lecz na odwrót. "Rosyjskie służby przeprowadziły akcję, aby zapobiec wejściu Polski do NATO. (…) Celem afery szpiegowskiej było wystraszenie Amerykanów, wywołanie obawy, że wraz z Polską wpuszczą do NATO rosyjską agenturę".- Można zrobić wybory, ale jaką mamy gwarancję, że nie wybierzemy jeszcze gorzej? - pyta dziś Lech Wałęsa. Myśl warta czegoś więcej niż wzruszenie ramion.

Treści, za które warto zapłacić!
REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI


Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki