Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Taśmy "Wprost". Sylwester Latkowski, dziennikarski pistolet, nie wypuszcza z rąk laptopa

Tomasz Słomczyński
Funkcjonariusze ABW wchodzili w środę do redakcji "Wprost" dwukrotnie. Najpierw około godziny 15 przyszło trzech agentów. Wtedy redaktor naczelny "Wprost" Sylwester Latkowski mówił, że odbiera to jako zastraszanie i zdecydowanie odmówił wydania nośnika z nagraniem słynnych już rozmów, o który zwrócili się do niego pracownicy ABW. Tłumaczył, że nie może tego uczynić, gdyż mogłoby to narazić na dekonspirację źródło informacji dziennikarskiej. Ale Latkowski nie wiedział jeszcze, co zdarzy się wieczorem.

Przed godz. 20 do redakcji "Wprost" ABW weszło ponownie, razem z prokuratorem. Najpierw doszło do utarczek słownych. Później do przepychanek. Na miejscu pojawili się dziennikarze innych redakcji i kamery telewizyjne. Dalsze czynności prokuratorskie transmitowane były "na żywo". "Do domu" i "do widzenia" - krzyczeli dziennikarze. Do sieci trafiły zdjęcia, na których Sylwester Latkowski, przewrócony i przyduszony przez agentów ABW kurczowo trzyma swojego laptopa, którego funkcjonariusze próbują mu wyrwać siłą.

W całym zamieszaniu dziennikarze "Wprost" wielokrotnie tłumaczyli, że nie mogą udostępnić swoich komputerów, gdyż są tam zapisane informacje dotyczące kolejnych taśm jeszcze nieopublikowanych, jak i wielu innych śledztw dziennikarskich, o których ABW nie ma prawa się dowiedzieć.

Ostatecznie agentom nie udało się wyrwać Latkowskiemu laptopa. Nie udało im się zabezpieczyć żadnych innych komputerów. W końcu, po godzinie 23, ABW opuściło redakcję tygodnika z niczym. Po funkcjonariuszach pozostały wyważone drzwi, bałagan w gabinecie naczelnego i czarna teczka z dokumentami i pieczątkami, której agenci zapomnieli ze sobą zabrać.
"Skandal" - tak w skrócie można określić opinię środowiska dziennikarskiego, i nie tylko - podobnego zdania jest również większość prawników i sami politycy.

Komu tak bardzo zależało?

Sylwester Latkowski nie tyle nie powinien wydawać nośnika, co nie mógł tego zrobić. Dziennikarza obowiązuje prawo prasowe i kodeks etyki. Ochrona źródła informacji dziennikarskiej jest tu obowiązkiem, z którego nikt i nic dziennikarza zwolnić nie może. Za wyjątkiem sądu. Zresztą, już po wyjściu agentów ABW, Sylwester Latkowski zadeklarował, że udostępni służbom nośnik, jeśli prokuratura przedstawi mu orzeczenie sądu zwalniające go z obowiązku dochowania tajemnicy dziennikarskiej. Dodał też, że najszybciej jak się da opublikuje kolejną godzinę rozmowy Marka Belki z Bartłomiejem Sienkiewiczem i - co najciekawsze - kolejne nagranie, jeszcze niepublikowane. Na razie nie wiadomo, kogo usłyszymy w poniedziałek, bo taką datę kolejnych publikacji wskazał Latkowski.

Zapytany, dlaczego nie ujawnia wszystkiego od razu, stwierdził, że przygotowywany materiał wymaga jeszcze dziennikarskiego "obrobienia". Zapewniał, że wszystko jest publikowane bez zbędnej zwłoki.

Fakt, że planowana jest kolejna publikacja dodatkowo wzmacnia argument, że służby w tym wypadku skandalicznie przekraczają swoje uprawnienia. Przełożonym funkcjonariuszy ABW wciąż jest jeden z bohaterów afery, Bartłomiej Sienkiewicz. A samo ABW podlega bezpośrednio premierowi. Nie ma obecnie w Polsce osób, które byłyby bardziej zainteresowane zablokowaniem kolejnych publikacji - nawet, jeśli premier Tusk mówi publicznie co innego. Nad wyraz brutalna (i nieudolna zarazem) akcja służb może być tylko tego wyrazem.

Jesteśmy przeciwko premierowi

Po wieczornych i nocnych wydarzeniach w redakcji "Wprost" premier zapowiedział konferencję prasową. Odbyła się w czwartek o ósmej rano.
Zapewnił, że nie jest jego intencją łamanie zasad wolności słowa, i jak tylko mógł, próbował dystansować się od działań prokuratury. - Z całą pewnością postępowanie funkcjonariuszy będzie analizowane sekunda po sekundzie - mówił Tusk. Zapowiedział również, że na początku przyszłego tygodnia "podejmie stosowne decyzje" w sprawie przyszłości Bartłomieja Sienkiewicza. Tłumaczył, że prokuratura nie konsultuje z rządem czynności, jakie podejmuje w ramach śledztwa.

W czwartek rano, kiedy odbywała się konferencja premiera, dziennikarze jeszcze mówili jednym głosem (później zaczęły rysować się podziały): to, co wydarzyło się w redakcji tygodnika, to nic innego, jak łamanie konstytucyjnej zasady wolności słowa. Dała temu wyraz Monika Olejnik: - Całe środowisko dziennikarskie jest przeciwko panu - powiedziała Donaldowi Tuskowi.
- Tak, zauważyłem - odpowiedział premier. Zaapelował też o jak najszybsze ujawnienie wszystkich nagrań. - Zwróciłem się do ministra sprawiedliwości, aby przygotował ocenę tych zdarzeń, tzn. zasadność i zgodność z prawem tego postępowania - powiedział Tusk.

Nic się nie stało

W czwartek o godz. 16 odbyła się kolejna konferencja prasowa. Tym razem głos zabrał Prokurator Generalny Andrzej Seremet. Na wstępie poinformował, że działania prokuratorów w redakcji tygodnika ocenia jako prawidłowe i realizowane w ramach prawa. Powiedział, że nie mieli oni zamiaru zabierać komputerów, tylko stworzyć kopie ich zawartości, co umożliwiłoby dalszą pracę dziennikarzom. Jeśli zaś chodzi o użycie przemocy - stwierdził, że w tej sytuacji prokurator może podjąć taką decyzję w celu uzyskania dowodu i jest to "legalne użycie przemocy". - Ani ja jako prokurator generalny, ani konkretni prokuratorzy nie kierują się intencjami zmierzającymi do ograniczenia wolności prasy, ani ujawnienia tajemnicy dziennikarskiej - zapewniał Seremet.

Niezłomny rozgrywający

To z pewnością nie koniec spektaklu politycznego, jaki odgrywa się na naszych oczach. Premier zapowiedział, że dziś (w piątek) "wróci do tematu". Jednak najważniejszym wydarzeniem, na które czeka opinia publiczna, będzie kolejna poniedziałkowa publikacja "Wprost".

W ten sposób Sylwester Latkowski w ciągu ostatnich dni i godzin stał się - z jednej strony symbolem dziennikarskiej odwagi i niezłomności, z drugiej zaś - głównym rozgrywającym w polskiej polityce.

Dlatego warto przyjrzeć się temu człowiekowi bliżej, tym bardziej, że jego biografia odbiega znacznie od życiorysów innych dziennikarzy, którzy mozolnie pięli się po szczeblach redakcyjnych karier.

Reżimową bombą w reżim

Sylwester Latkowski funkcję szefa jednego z najbardziej opiniotwórczych tygodników objął w styczniu 2013 roku. - W której drużynie zagra Latkowski? - zastanawiano się wówczas. Czy będzie mu bliżej do "niezależnych" z prawicy czy zasili szeregi "reżimowych"? Tymczasem Latkowski rozpoczął od kampanii: "Dla nas nie ma świętych krów".

Żeby przekonać się, po której ze stron sytuuje się tygodnik, można wziąć do ręki słynny już numer z czerwoną okładką i polskim orzełkiem zawieszonym na nitce do góry nogami. Poniżej zdjęcia głównych bohaterów afery podsłuchowej: Sienkiewicza, Belki i Nowaka. Za okładką, na pierwszych stronach autorka artykułu o prof. Chazanie (bo to od tekstu we "Wprost" zaczęła się awantura wokół klauzuli sumienia) prosi znanego lekarza, żeby przestał kłamać. Czyli że mamy lewicowo. Potem jest jeszcze bardziej lewicowo, bo Magdalena Środa nazywa prof. Chazana okrutnikiem. Stronę dalej - Tomasz Sekielski zwraca się do Jarosława Kaczyńskiego, żeby zaczął od siebie, jeśli "chce walczyć o czystość i jakość polskiego establishmentu". Jest więc już bardzo reżimowo. Tym bardziej, że dalej czytamy o Mariuszu Kamińskim z PiS, że "mentalnie jest w poprzedniej epoce, dzieli świat na zdrajców i naszych". I jeszcze, pod koniec numeru lesbijki, które wychodzą z cienia i są "podwójnie dyskryminowane". Jest więc tu reżim, salon i układ w pełnej krasie, jak powiedzieliby czytelnicy felietonów Rafała Ziemkiewicza. I być może byłaby w tym prawda, gdyby nie fakt, że temat numeru - afera podsłuchowa - rozsadza, z siłą co najmniej trotylu, cały ten salon i układ, i robi to uderzeniem tak celnym, jakiego mogliby pozazdrościć wszyscy "niezależni" i "niepokorni" publicyści. Więc o co chodzi Latkowskiemu?
Może o to, żeby nie było świętych krów. Po prostu.

Aniołem nie byłem

Bo też i sam Latkowski jest człowiekiem, którego nie da się zaszufladkować. Nie wymyślono jeszcze tak pojemnej szuflady.
Pod koniec lat dziewięćdziesiątych Sylwester Latkowski na siedemnaście miesięcy trafia do więzienia (dostał wyrok dwóch lat i dwóch miesięcy więzienia za wymuszenia rozbójnicze). To znana historia, która zresztą zaowocowała jego pierwszym filmem dokumentalnym otwierającym Latkowskiemu drogę do dziennikarskiej kariery. Za kratami poznał jednego z zawodników rugby i o rugbystach potem zrobił swój pierwszy film dokumentalny. Debiutujący filmowiec od razu wywołał kontrowersje - że opowiadając historię kiboli, pochwala przemoc i bandyterkę.

Wróćmy jednak jeszcze do czasów, w których Latkowski ani myślał robić filmy i pisać książki - czyli do lat dziewięćdziesiątych, do czasu sprzed odsiadki.

W najnowszym tygodniku "W Sieci" Andrzej Rafał Potocki próbuje dowieść, że w 1993 roku: "w tajemniczych okolicznościach, do dziś zresztą niewyjaśnionych, giną zastrzeleni w Szczecinie Waldemar Suliga oraz jego narzeczona Agnieszka. Podejrzenia padają na Latkowskiego". Dodajmy, że Waldemar Suliga jest człowiekiem półświatka trudniącym się handlem kradzionymi samochodami.

Nie pierwszy raz zarzuca się naczelnemu "Wprost" związek z tym zabójstwem. Wcześniej czynili to PR-owcy działający na rzecz firmy, która została "obsmarowana" w jednym z artykułów "Wprost". Teraz "W Sieci" nawet nie ukrywa, że atakuje go w związku z tym, że "pismo byłego gangstera (czyli właśnie Latkowskiego - red.) zainicjowało obrzydliwą i kłamliwą nagonkę na prof. Bogdana Chazana, wspaniałego człowieka i lekarza...".

A wracając do sprawy samego zabójstwa. Fakty są takie, że Latkowski święty nie był. - Wiele głupstw zrobiłem w życiu. Nie byłem aniołem - sam przyznawał.

Ale też jedyne, co można dziś w sprawie zabójstwa bezspornie potwierdzić to fakt, że w tamtym śledztwie został przesłuchany w charakterze świadka. To wszystko. - Pomówienie mnie o udział w najcięższej zbrodni to kłamstwo, nie miałem z tą sprawą nic wspólnego - wypowiadał się na ten temat Latkowski, już jako redaktor naczelny najczęściej cytowanego tygodnika w Polsce.

W innym świecie

Po filmie o rugbystach ukazywały się kolejne, równie kontrowersyjne. "Blokersi" (2001) o hiphopowcach. Protestował Liroy, którego w filmie nie było. Potem był PUB700 (2002), film o Leszku Możdżerze, w rzeczywistości opowiada tym, jak uznany artysta musi zmagać się z biedą. Kolejna produkcja: "Gwiazdor" (2002) - o Michale Wiśniewskim, liderze Ich Troje, w której Latkowski odsłania kulisy sławy, podobnie (choć zupełnie inaczej) w kolejnym filmie - Nakręceni (2003), w którym sławy polskiej estrady, które nie wraziły zgody na publikację wizerunku, widzimy z "zamazanymi" (jak przestępcy) twarzami.
I kiedy - to jest rok 2004 - ma już opinię dziennikarskiego pistoletu, a zarazem pierwszego skandalisty wśród dziennikarzy posługujących się kamerą, robi film "Kamilianie". Rzecz jest o zakonnikach, którzy poświęcają się dla umierających, upośledzonych, chorych. - Robią na co dzień to, o czym wolimy nie wiedzieć. Przyznam, że pierwsze dni zdjęciowe były dla mnie niesamowitym przeżyciem. Nagle znalazłem się w świecie dalekim od przemocy, blichtru i miałkości mediów i polityki - mówił Latkowski. Jego film "Kamilianie" zdobywa nagrodę w Ogólnopolskim Przeglądzie Katolickich Programów Telewizyjnych i Radiowych.

Ostatnie lata działalności Latkowskiego to dziennikarstwo śledcze. Kolejne filmy i książki dotyczyły największych zagadek polskiego wymiaru sprawiedliwości, między innymi zabójstw Włodzimierza Olewnika i generała Marka Papały.

Pistolet w kiosku

Dziś Latkowski jest redaktorem naczelnym gazety, której okładkowe newsy najczęściej przebijają się do głównych serwisów informacyjnych i wstrząsają politycznym czy biznesowym establiszmentem. Dziewczyny Wojciecha Fibaka, zegarek Nowaka, teraz afera podsłuchowa... Chciałoby się powiedzieć, że stary dziennikarski pistolet łobuzuje dalej, tylko że teraz ma do dyspozycji całą redakcję.

Dlatego dobrze jest, że "Wprost" w wydaniu Latkowskiego pojawia się co poniedziałek w kiosku. Wiele świętych krów w tym kraju nie może spać spokojnie.

Korzystałem z wprost.pl, onet.pl


[email protected]

Treści, za które warto zapłacić!
REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI


Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki