Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Taniec jak romans? "Tango wyzwala w nas hormony szczęścia"

Gabriela Pewińska
Tomasz Bosso
W tym roku mija sto lat od wprowadzenia tanga do polskiej kultury. Z Jakubem Korczewskim, nauczycielem tanga, założycielem klubu Złota Milonga w Warszawie, o tym, co tango w sobie takiego ma, że uzależnia, rozmawia Gabriela Pewińska.

Papież Franciszek, jak słyszałam, zanim został duchownym, kochał tańczyć tango. Jako prawdziwy Argentyńczyk, musiał być od tanga uzależniony, a teraz przyszło mu bez tanga żyć. Dobrze, że Pan nie został papieżem...
Znam wielu Argentyńczyków w Warszawie, którzy w ogóle tanga nie potrzebują. A i Buenos Aires aż tak nie żyje tangiem.

Naprawdę?!

Tam można spokojnie żyć bez tanga.

Nie ma uzależnionych?
Od tanga najbardziej uzależniają się ludzie samotni. Ale wielu, uciekając przed samotnością w tango, dryfuje na bardzo powierzchownych emocjach. W tangu ludzie się co prawda czule obejmują, ale po tańcu się rozchodzą, idą do domu, do swojego życia. Intymna bliskość zamyka się tylko do parkietu.

Ale tango to nie tylko kroki...

Ludzie najpierw uczą się kroków, a potem muszą poszukać w tych krokach siebie. Technika nie jest tak ważna. W Buenos musiałem tanga szukać, bo w tym mieście tanga w ogóle nie widać.

Co Pan mówi?!
Jest gdzieś pochowane. Nie słychać muzyki, nie ma reklamujących milongi szyldów. Szukając miejsc do tanga w Buenos, bacznie obserwowałem, czy wśród ulicznego tłumu nie ma ludzi z woreczkami na buty. Ci, którzy tańczą tango, wchodzą na parkiet w specjalnym obuwiu. Tak więc za nimi szedłem. W jakieś boczne uliczki, w piwnice, na zaplecza. Do naszego klubu w centrum Warszawy też się wchodzi od podwórza.

To tworzy atmosferę. Tę dawną, zakazaną...
Pewien poeta powiedział, że tango to jest trzyminutowy romans na parkiecie. Następuje jakieś zauroczenie, zdarza się, że tańczący zakochują się w sobie. Czasem ludzie mi opowiadają, że człowiek, z którym przetańczyli wieczór, był dla nich bliższą osobą niż ich życiowy partner, z którym przeżyli kilkanaście lat. Bywa, widzę w oczach tych, którzy schodzą z parkietu, że oni byli przez kilkanaście minut w jakimś innym świecie. Te oczy są kompletnie zmienione...

Jak po wyjściu z alkowy?
To są błogie, rozmarzone oczy. To jest jak porażenie prądem.

Żeby tańczyć tango, trzeba być dojrzałym emocjonalnie - to Pana słowa.
Wiele kobiet mówi, że lubi tańczyć ze starszymi panami, których dojrzałość sprawia, że nie okazują kobiecie swego seksualnego zainteresowania, tylko innego rodzaju atencję. Dojrzały tancerz kobietę otwiera, powoduje, że ona czuje się w tańcu bezpiecznie. Otwarcie się na zupełnie obcą osobę i wejście w jej ramiona to cud tanga. Młodzi rzadko kiedy potrafią dzielić się sobą. Nie czuje się tego "echa". Choć bardzo fajnie się z nimi tańczy. Ale tango to jedno ciało i cztery nogi, zespolenie. Ono może nastąpić tylko wtedy, gdy oboje otworzymy się na taniec. To taniec dla ludzi, którzy mają czas i cierpliwość. Wielokrotnie kobiety mówiły mi, że tańcząc, zapomniały, że są wokół ludzie, wszystko znikało, one odpływały. Tango działa halucynogennie, narkotyczne, otumania, hipnotyzuje. Trzeba tylko pozwolić ciału, by zatańczyło. Nie myśleć.

Pan świetnie tańczy, wiele kobiet wyznało Panu w tańcu miłość?
To, co czuły do mnie, to tylko fantazja, iluzja, ale nie miłość. Z drugiej strony, nie da się zatańczyć tanga, jeśli nie ma między tancerzami pozytywnych emocji, jeśli nie iskrzy. Są tacy, którzy nie potrafią oddzielić tanga od życia.

Jak sobie Pan z tymi wyznaniami radzi?
Zdarzały się, gdy prowadziłem lekcje indywidualne, gdy tej jednej kobiecie poświęcałem więcej czasu, gdy na parkiecie byliśmy sami. Zresztą, tak na marginesie, podobne lekcje biorą u mnie mężczyźni, którzy wstydzą się swojej niezgrabności nie tylko przed swoją partnerką, ale nawet przed nauczycielką. Wolą upokorzyć swoje ego przed facetem. Dwa razy kobiety po takich lekcjach wyznały mi miłość. To było piękne i wzruszające, jednak nie do spełnienia. Ale ja je nawet rozumiem, w życiu mamy tak mało miłości, że...

...że to czułe objęcie w tańcu jest czasem wszystkim?
Uczyliśmy kiedyś, w jaki sposób obejmować się w tańcu. Żeby to nie było tylko techniczne. Tłumaczyliśmy, że ma to też być bliskość, więź. Wtedy ktoś dopowiedział z sali, że w tym obejmowaniu się ma być miłość. To prawda. Najwspanialszymi tancerzami są ludzie, którzy potrafią kochać.

Pan potrafi?
Zacząłem tańczyć tango, bo zakochałem się w kobiecie, którą zobaczyłem na parkiecie. Unosiła się nad jej głową łuna, może nie aureola, ale jakaś aura.

Nie ma tanga bez miłości?
Ludzie chodzą na te kursy, ćwiczą kroki, ale tak naprawdę czekają na miłość. Nieważne, czy mają 20 lat, czy 50. Winszuję jednemu z naszych tangueros, 60-letniemu mężczyźnie: Jak to się dzieje, że ty masz wciąż młode partnerki, że te dziewczyny tak do ciebie ciągną? A on wcale nie jest zachwycony, on szuka do tańca kobiety w swoim wieku. Szuka kogoś, z kim mógłby dzielić się emocjami, a nie tylko tańczyć.

Aż tak?

Chcemy czułości, bliskości, chcemy, żeby ktoś na nas pięknie patrzył. W tangu mężczyzna, który zamierza poprosić kobietę do tańca, może zrobić to na kilka sposobów. Pierwszy, najprostszy, to ten, gdy podchodzę, kiwam głową i pytam, czy ze mną zatańczy. Drugi, kiedy mężczyzna gdzieś z drugiego końca sali, czasem nawet z 20 metrów, szuka kobiety wzrokiem. Patrzy i czeka na moment, aż ona odwzajemni jego spojrzenie. Wtedy daje jej znać, że chce z nią zatańczyć. Jeśli ona kiwnie głową lub się uśmiechnie, podchodzi. Żeby coś takiego się wydarzyło, musimy spojrzeć sobie w oczy. Ludzie wstydzą się tego. Ta odwaga przychodzi z czasem.

Na przestrzeni stu lat tango nigdy nie przestało być w Polsce modne?

Z tangiem jest tak jak z operą. Zawsze znajdzie swoich wrażliwych sympatyków. A to dlatego że tango to nie jest szybki, tani podryw. Tango mówi: Możemy przeżyć to głębiej! W Argentynie, w czasach, gdy rządziła tam junta wojskowa, tango było nielegalne, milongi wymarły. To zmieniło kulturę tanga w Buenos. Do tej pory kompozytorzy tworzyli tanga do tańca, a kiedy stało się zakazane, zaczęli pisać tanga do słuchania. A to są już zupełnie inne orkiestracje, inne partytury. Da się je zatańczyć, ale to już bardziej muzyka teatru niż sal tanecznych.

"Tango milonga" to znany przedwojenny szlagier, który skomponował Jerzy Petersburski. Stał się światowym przebojem. Już w 1931 roku można go było usłyszeć na Broadwayu, ale Amerykanie tak się rozpędzili, że pominęli nazwisko polskiego kompozytora, a muzykę przypisali Austriakowi.
Kilka tang polskich zostało wessanych przez kulturę argentyńską, a część kompozytorów polskich przepisywała tanga argentyńskie na nasz rynek. U nas w tangu nie ma ciągłości kulturowej, wojna, PRL, po wojnie jeszcze tylko Mieczysław Fogg śpiewał tanga.

W 1998 roku tango odrodziło się na dobre ponoć w policyjnym kasynie Pod Pałkami w Warszawie. A w 2004 roku otworzył Pan w stolicy słynny klub Złota Milonga.

Na stulecie tanga w Polsce wiele osób próbuje coś zorganizować, jakąś tangową masówkę na tysiąc par, ale ten taniec nigdy nie stanie się częścią wielkich imprez, nigdy nie będzie zjawiskiem dla mas. Masowość przeczy tangu. Popularność telewizyjnych programów tanecznych sprawiła, że w Warszawie powstało nagle ponad 200 szkół tańca! Emocje opadły i setka szkół zniknęła. Zostali ci, którzy nie ulegają modom, tylko naprawdę chcą tańczyć. Jako nauczycielowi zajęło mi sporo czasu uświadomienie ludziom, że mężczyzna może wyrażać emocje w stosunku do kobiety w inny sposób niż tylko seksualny. Powiedzieć kobiecie: Jesteś piękna i koniec.

I koniec?
Niektórych ta bliskość w tangu oburza: Jak mężatka może być szczęśliwa w objęciach innego mężczyzny?! Nic dziwnego, że kiedyś papież Pius X zabronił tego tańca.

Pana opowieść o tangu to trochę taka psychoterapia.
Tango zalecane jest przez psychoterapeutów jako doskonałe remedium na nasze prawdziwe i wymyślone problemy. Tango wyzwala w nas hormony szczęścia. Po milongach ludzie są często w tak cudownym nastroju, że długo nie mogą zasnąć. Na milongi przychodzą pary małżeńskie. Tańcząc z innymi, dzielą się swoją miłością. Tego właśnie pragnie wielu tych, którzy decydują się na kurs. Po lekcjach figur ludzie zaczynają też szukać czegoś w sobie.

Tango - taniec dla prawdziwych mężczyzn?
Prawdziwy mężczyzna poprowadzi panią do wszystkich kroków, wszystko dopasuje do kobiety, z którą tańczy. Wielu mężczyzn nie umie tego zrobić, tak jakby te kobiety, które poprosili do tańca, ich nie obchodziły. Jak to jest możliwe, że facet obejmuje kobietę, zaczyna tańczyć i w ogóle o niej nie myśli?! W tangu dobry partner nie tylko prowadzi kobietę, ale się nią opiekuje. Dlatego kobiety zakochują się w facetach, którzy umieją prowadzić. Mówią, że taniec z kimś takim jest dla nich lepszy niż orgazm.

[email protected]

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki