Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tak lekko, że aż boli

Tomasz Rozwadowski
Paweł Konjo Konnak
Paweł Konjo Konnak Przemek Świderski
"Jak tak dalej pójdzie, zmarnujesz się i będziesz pisał recenzje z książek własnych kolegów!" - przepowiednia mojej babci się sprawdziła. Mam przed sobą trzeci tomik poetycki Pawła Konja Konnaka, którego poznałem na pierwszym roku filologii polskiej w feralnym roku 1984 ("wiało ostrym orwellem/punkowie czynili juwenilną konspirę" - pisze Konjo).

Jak wtedy wyglądał poeta, możecie zobaczyć na archiwalnych fotografiach zamieszczonych na kartkach "Króla festynów". Jak wygląda teraz, wiecie z programu telewizyjnego z lodem w tytule. Każde pokolenie ma swoją datę kombatancką - 1918, 1944, 1968. Generacja Totartu, której wiodącą postacią jest Paweł, ma wspomniany 1984 - rok przewidywanej apokalipsy, kiedy to większość grupy poznała się na Uniwersytecie Gdańskim i w jego okolicach.

Z momentów historycznych trzeba jednak położyć nacisk na datę o pięć klas późniejszą, której dwudziestolecie będziemy obchodzić niebawem porą czerwcową. Wtedy młodzi twórcy, ich kibice, antagoniści i cała reszta społeczeństwa znaleźli się w nowej rzeczywistości wolnego rynku.
Pomiędzy dwiema tymi rewolucjami - punkowo-anarchistycznym buntem i komercyjnym rynkiem kultury i "kultury" rozpięta jest osobowość Konja.

Z pesymistycznego wydźwięku większości tekstów wynika, że rozpięta niemal jak na krzyżu. Stosunkowo miękkim i wygodnym, ale jednak. O gwoździach również nie ma mowy, cierpienie jednak istnieje - "to był wspaniały dzień, w którym nic specjalnego się nie wydarzyło/mimo szczerych chęci nie udało mi się nagrać dla mamy opery/mydlanej/na video/zapewne utwierdzi ją to w przekonaniu o spisku/ który w katakumbach knujemy razem z tatą." Wesoło nie jest, nieprawdaż?

Wspominałem o dokumentacji zdjęciowej. Od samego początku swojej działalności, która składała się głównie z wydarzeń o charakterze ulotnym, Paweł K. maniacko gromadził wszelkie materiały archiwalne. Ma setki plakatów, zaproszeń, ulotek, pamiątkowych T-shirtów, fotografii, nagrań, zapisów wideo. Z tego prywatnego, na wskroś alternatywnego IPN co chwilę coś wyciąga: "mam kolegę adasia/ kiedyś był milionerem/teraz jest śmieciarzem w toronto" lub "sajnóg, rodowicz, stachursky/co za życie/kumple mi umierają/zanim zdążę włożyć do pamiątkowego albumu/ ich fotki z imprezy sprzed miesiąca".

Przede wszystkim jednak dokumentuje siebie, czterdziestoletniego mężczyznę, który przez ćwierć wieku, póki co - ćwierć wieku, zabawiał siebie i innych. Bilans z tego wychodzi niewesoły, przynajmniej dla niewtajemniczonego czytelnika ("pierwszy dzień polski w unii europejskiej/uczciłem piknikiem dla największego w chinach/producenta sprzętów gospodarstwa domowego"), lecz on nie robi sobie z tego powodu specjalnych wyrzutów. Przecież nikt nie mówił nam, że życie ma sens, przynajmniej jeśli mówił, to go nie słuchaliśmy. Pozostaje to, co realne: my sami, zabawa, której jeszcze trochę przed nami, wreszcie śmierć.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki