Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tajemnicę grobu zbada IPN

Radosław Konczyński
W sprawie masowej mogiły w Malborku wciąż pojawiają się nowe hipotezy i pytania
W sprawie masowej mogiły w Malborku wciąż pojawiają się nowe hipotezy i pytania Anna Arent-Mendyk
Instytut Pamięci Narodowej przejął od Prokuratury Rejonowej w Malborku śledztwo w sprawie masowego grobu w centrum miasta, w pobliżu pokrzyżackiego zamku, przy ul. Piastowskiej. Akta postępowania trafiły w środę do Oddziałowej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Gdańsku. Jej naczelnik, prok. Maciej Schulz, zapoznał się z nimi w czwartek.

- Na podstawie zgromadzonego materiału uznaliśmy, że nie mamy do czynienia ze zbrodnią, którą powinna badać prokuratura powszechna. Jeżeli już, to z taką, którą mógłby zbadać prokurator IPN. Przy czym na tę chwilę nie możemy jednoznacznie stwierdzić, że w ogóle do niej doszło - podkreśla Maciej Schulz.

IPN zajmuje się przede wszystkim zbrodniami popełnionymi na narodzie polskim lub obywatelach polskich innej narodowości. Tymczasem jedna z hipotez mówi, że w grobie przy Piastowskiej zostali pochowani najprawdopodobniej byli mieszkańcy Malborka pochodzenia niemieckiego. Cywile, którzy zginęli w czasie działań wojennych w mieście w pierwszych miesiącach 1945 r., gdy Armia Czerwona wypierała wojska niemieckie. Ofiary ostrzału artyleryjskiego, ale także mrozów, głodów czy chorób. W części czaszek znaleziono ślady od kul.

1800 - minimum tylu dawnych mieszkańców Malborka spoczęło w masowym grobie

- Tę sprawę przejęliśmy na podstawie art. 4 ust. 2 ustawy o IPN, który mówi, że IPN ściga zbrodnie także przeciwko innym osobom niż obywatele polscy, jeśli doszło do nich na terenie Polski - tłumaczy Schulz.

Prace ekshumacyjne, mające potrwać - jak zaplanowano - do końca stycznia, odbywają się już pod nadzorem IPN. W ostatnich dniach w mieście pojawiła się nowa hipoteza, że w grobie, oprócz szczątków z 1945 r., mogą być też starsze, z innego okresu.

- Nic mi na ten temat nie wiadomo - mówi prok. Schulz.

Tę informację dementuje też archeolog, pod którego nadzorem odbywa się ekshumacja. Twierdzi, że nie ma mowy o jeszcze jednym, wcześniejszym, niżej położonym grobie. Wszystkie szczątki są z tego samego okresu.

W piątek o malborskiej mogile rozmawiali w Urzędzie Wojewódzkim konsul generalny Niemiec w Gdańsku Joachim Bleicker i wojewoda Roman Zaborowski. Nie zapadły żadne ustalenia, bo na obecnym etapie jest to po prostu niemożliwe.

- Pan konsul podkreślał, że mamy do czynienia ze sprawą, która wymaga niezwykłej delikatności i ostrożności. W tej chwili nie wiadomo przecież, ile ofiar spoczywa w masowym grobie, kim były, jak zginęły - mówi Maja Opinc-Bennich, rzecznik wojewody. - Strony zadeklarowały, że będą w stałym kontakcie.

A IPN zabiera się do pracy.

- Będziemy prowadzić kwerendy dokumentów archiwalnych i zbierać relacje osób, które mogły być świadkami wydarzeń sprzed lat. Wystąpimy do archiwów polskich i zagranicznych z prośbą o pomoc. Oczywiście, zaangażujemy biegłych medycyny sądowej, by ustalić pochodzenie ofiar, wiek, okres śmierci - mówi Maciej Schulz.

Gdzie spoczęły ofiary obozu założonego w 1945 roku na zamku w Bytowie?

Halina Matuszyńska z Bytowa twierdzi, że zna miejsce pochówku Niemców, Polaków i Kaszubów pomordowanych przez Sowietów w 1945 roku na bytowskim zamku. Jej zdaniem masowa mogiła znajduje się w parku przy ulicy Miłej, który był kiedyś cmentarzem ewangelickim.

- Kiedy byłam przed laty na spacerze w tym parku zaczepiła mnie jedna z najstarszych mieszkanek. Powiedziała, że w 1945 roku Rosjanie zwozili tam zwłoki i zakopywali na jednym ze wzgórz - mówi Matuszyńska. - Twierdziła, że były to setki ciał. Przypomniałam sobie o tej opowieści po serii publikacji w "Polsce Dzienniku Bałtyckim". Pisaliście o masowych mordach w Bytowie. To prawda, a masowy grób znajduje się właśnie tam.

Obecnie park porastają drzewa, a tylko w miejscu rzekomej mogiły jest duża polana. Słowa Matuszyńskiej potwierdza były mieszkaniec podbytowskiego Rekowa, który obecnie mieszka w Niemczech. To jeden z ostatnich bezpośrednich świadków masowych mordów. Inne miejsce wskazuje Benedykt Reszka, autor książki "Czas zła", który w 2001 roku opisał tragiczną historię. Trzy lata później sprawę badała prokuratura. Potwierdzono, że w Bytowie mogło zginąć ponad tysiąc osób, ale śledztwo umorzono.

- Ostatnio skontaktował się ze mną mieszkaniec Gdańska, który przed laty mieszkał w Bytowie. Według niego ciała przewożono w okolice ulicy Wolności. To tam, przy młynie, może być masowy grób. Wiosną 1945 roku znajdował się tam duży kopiec świeżo nawiezionej ziemi - opowiada Reszka, dokładając tym samym kolejną hipotezę.

Jeszcze inne miejsce wskazuje Maria Prondzińska, była prezes bytowskiego oddziału Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego, które domaga się upamiętnienia pomordowanych.

- Taki kopiec ziemi znajdował się kiedyś przed samym zamkiem. W miejscu, gdzie obecnie jest płatny parking. Widziała to kobieta, która stróżowała w położonym obok sądzie - mówi Prondzińska.
Żadnego z tych miejsc nigdy nie przebadano. Dopiero po nagłośnieniu sprawy władze miasta zapowiedziały, że postarają się naprawić błąd.

- Chcemy zbadać ten okres w historii naszego miasta - zapowiada burmistrz Ryszard Sylka. - Zwrócimy się do IPN by tą sprawą jeszcze raz, ale dokładniej się zajęli - dodaje.
Podobny apel wystosował rzecznik praw obywatelskich. Żąda wznowienia śledztwa. IPN musi wystąpić do strony rosyjskiej z wnioskiem o udostępnienie dokumentów. W pierwszym śledztwie tego nie zrobiono i dlatego m.in. zostało umorzone.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki