Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tajemnice Bałtyku. Ostatni rejs Miedziowca

Marek Adamkowicz
Z leżącego na dnie Zatoki Gdańskiej wraku, płetwonurkowie  wydobyli liczne artefakty, m.in. płyty miedzi.
Z leżącego na dnie Zatoki Gdańskiej wraku, płetwonurkowie wydobyli liczne artefakty, m.in. płyty miedzi. WALDEMAR OSSOWSKI
Historię Miedziowca, statku który na początku XV w. zatonął w okolicach Gdańska, naukowcy badają od kilkudziesięciu lat i wciąż dochodzą do nowych ustaleń

Dla historyków i archeologów wrak Miedziowca jest niczym księga: wiele z niej można wyczytać, choć jednocześnie brakuje "kartek" z niektórymi informacjami. Nie wiadomo na przykład, do kogo statek należał i jak się nazywał. Podsumowanie tego, co dotychczas udało się ustalić będzie można znaleźć w monografii, na której opracowanie Narodowe Muzeum Morskie otrzymało grant z Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego.

Szczęśliwy pech

Bywa, że największym szczęściem dla badaczy jest czyjeś... nieszczęście. Tak właśnie jest z Miedziowcem, który w średniowieczu zatonął wkrótce po wyjściu z gdańskiego portu. Wrak odnaleziono w 1969 r. przy okazji prac związanych z budową Portu Północnego; spoczywał na głębokości 16 m. Przy dokładniejszym badaniu okazało się, że w ładowni znajdują się m.in. płyty miedzi, wiązki sztab żelaza, beczki z osmundem - rudą żelaza. Wiadomo stąd, jakie towary wysyłano przez Gdańsk u progu wielkiej wojny z zakonem krzyżackim, pamiętnej z bitwy pod Grunwaldem.

- Z badań dendrochronologicznych wynika, że statek zbudowano około roku 1399. Zatonął on prawdopodobnie w roku 1408 - wyjaśnia prof. Beata Możejko, będąca w gronie naukowców badających Miedziowca, która przy tej okazji powołuje się na ustalenia kierownika badań dr. hab. Waldemara Ossowskiego z NMM.

Państwo zakonne, do którego w owym czasie należał Gdańsk, znajdowało się u szczytu potęgi. Natomiast samo miasto prowadziło ożywiony handel i to nie tylko w ramach Hanzy.
Znaleziony we wraku osmund pochodził zapewne ze Szwecji, natomiast płyty miedzi z Węgier. Żelazo było poszukiwane jako surowiec do produkcji broni, miało zastosowanie w budownictwie i produkcji stoczniowej. Miedzią pokrywano dachy, produkowano zeń naczynia gospodarcze (np. kotły).
Przypuszcza się, że celem podróży Miedziowca mogła być Brugia, ważny port tranzytowy na zachodzie Europy, ale niewykluczone, że statek płynął do Amsterdamu czy też Londynu.

- Niestety, nie udało się odnaleźć w źródłach informacji na temat jednostki - przyznaje prof. Możejko. - Wiadomo jednak, że w rejs, w ten czy inny sposób, byli zaangażowani gdańszczanie. Udało się zidentyfikować gmerk jednego z tutejszych kupców.
Zapewne nie działał on sam, bowiem bardzo często handel był prowadzony w oparciu o spółki. W takie właśnie przedsięwzięcie mogli być zaangażowani kupcy z Gdańska, Prus i Węgier, co sugeruje zawartość ładowni wraku.

Dymy na wodzie
Powodem zatonięcia Miedziowca najprawdopodobniej był pożar. Można przyjąć, że z racji bliskości brzegu załoga zdołała się uratować.
Dla badaczy ważne jest, że stan zachowania znaleziska pozwolił ustalić, jak wyglądało ułożenie towarów w ładowniach oraz poznać szczegóły konstrukcyjne statku.
- Mamy tu do czynienia z holkiem, jednostką rozpowszechnioną w tej części Europy u schyłku średniowiecza - dodaje prof. Możejko. - Budowa tego rodzaju statku z reguły przekraczała możliwości inwestora indywidualnego, stąd rodzi się wniosek, że holk powstał na zlecenie grupy kupców.

Nie wiadomo, jaką nosił nazwę. Być może był to "Sługa Maryi" (niem. Marienknecht), wszak odniesienia do Najświętszej Marii Panny były w owym czasie rozpowszechnione w naszych stronach. Miało to oczywiście związek z duchem średniowiecza, ale ważna też była przynależność Pomorza Wschodniego do państwa zakonu.
Ustalenie wielu szczegółów dotyczących statku było możliwe dzięki temu, że w 1975 r. wydobyto z morza główną część drewnianej konstrukcji wraku. Kolejne badania prowadzono już w XXI wieku.

Wśród znalezionych rzeczy jest coś, co, jak się wydaje, uchyla rąbka tajemnicy odnośnie jadłospisu ludzi morza sprzed sześciuset lat. To czosnek, cebula i bobik, zidentyfikowane przez dr hab. Monikę Badurę z Wydziału Biologii Uniwersytetu Gdańskiego. Prowiant suchy stanowił zresztą podstawę diety żeglarzy. Gdybyśmy jednak wyobrazili sobie, że po wyjściu w morze postanowili oni ugotować coś do zjedzenia, a wtedy ogień wymknął się spod kontroli, mogłoby to być wytłumaczenie katastrofy Miedziowca.

Konferencja morska w 560 rocznicę inkorporacji Gdańska
Więcej o tajemnicach Bałtyku, ale nie tylko, będzie się można dowiedzieć na konferencji "Morze wokół nas... bo takie jest rozległe i straszne", zorganizowanej przez Muzeum Historyczne Miasta Gdańska i Uniwersytet Gdański z okazji 560 rocznicy przejścia Gdańska pod panowanie króla Polski Kazimierza Jagiellończyka.

Uroczyste otwarcie odbędzie się 22 maja o godz. 10 w Dworze Artusa, a wykład inauguracyjny wygłosi prof. Błażej Śliwiński . W trakcie konferencji zaprezentowane zostaną referaty omawiające strach człowieka przed żywiołem morskim, trudy żeglugi, życie codzienne na statkach oraz obecność tematów marynistycznych w sztuce i kulturze.

Wśród prelegentów znaleźli się badacze z Pomorza i innych ośrodków naukowych w kraju, ale też z Czech, Węgier, Litwy i Holandii. Szczegółowy program konferencji jest dostępny na stronie www.mhmg.gda.pl w zakładce nauka/konferencje.
Konferencja odbywa się pod patronatem medialnym "Dziennika Bałtyckiego".

[email protected]

Treści, za które warto zapłacić!
REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI


Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki