Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tajemnica sierżanta Najsarka

Dariusz Szreter
Sobota, 5 czerwca 2010

Do licznego grona naszych katastrof narodowych (acz w tym wypadku pomniejszych rangą) można zaliczyć film Pawła Chochlewa "Tajemnica Westerplatte". Obraz miał być gotowy na 70. rocznicę wybuchu II wojny światowej. Nie wiadomo czy się uda na 71. A może nie udać się wcale, bo choć oficjalna internetowa strona filmu głosi, że trwają prace nad jego ukończeniem, wiele wskazuje na to, że projekt ugrzązł na dobre gdzieś w piaskach litewskich plaż. Dlaczego aż tam? Bo u nas nakręcić się go nie dało. Scenariusz uznany został za zbyt obrazoburczy, były protesty, ponoć nawet groźby i autorzy musieli szukać spokojniejszej lokalizacji. Zresztą nie można wykluczyć, że te informacje o groźbach i emigracja to sprytny zabieg marketingowy. W dzisiejszych czasach próbuje się wciskać ludziom ciemnotę na każdym kroku.

Najlepszy tego przykładem wywiad na temat "Tajemnicy Westerplatte" udzielony swego czasu "Dziennikowi Bałtyckiemu" przez Andrzeja Drzycimskiego, który wystąpił tym razem nie jako były rzecznik byłego prezydenta, ale historyk. Co takiego powiedział pan doktor Drzycimski na temat obecnego w scenariuszu zainteresowania erotyką wśród żołnierzy placówki?

"Westerplatczycy to była znakomita załoga. Pod wielką samokontrolą. Oni wiedzieli, że są wybrańcami z wybrańców. Szefostwo wojskowe dbało o wysokie morale. Przecież na Westerplatte była kaplica, o czym się dzisiaj nie wspomina. Tam był ksiądz, który odprawiał msze i ich spowiadał. (...) Pochodzili oni w większości z wiosek, nie o tym myśleli. Ich myśli krążyły wokół rodzin i strachu. Listy, które jeszcze przed wybuchem wojny pisali, były świadectwem ich wielkiej za rodziną tęsknoty. Moim zdaniem, w tak tragicznych warunkach szybciej by wyciągnęli święty obrazek, modląc się do niego o przetrwanie, niż ślinili kartę z gołą panienką".

Sam nie wiem czy zdumiewać się naiwnością historyka, czy raczej podziwiać jego determinację podnoszeniu morale czytelników, wbrew zdrowemu rozsądkowi. Drzycimski, jak widać, nie bał się śmieszności. Nie musiał się tym bardziej obawiać weryfikacji swojej tezy. Nie było przecież czarnej skrzynki rejestrującej ostatnie rozmowy bohaterskich obrońców składnicy.

Dzisiaj aktorzy dramatycznych wydarzeń coraz częściej nie mają takiego komfortu więc i trochę trudniej jest tworzyć współczesne hagiografie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki