PROBLEMY RATOWNIKOW MEDYCZNYCH

Na pewien czas zażegnane zostało niebezpieczeństwo, że mieszkańcy powiatów malborskiego i nowodworskiego zostaną bez ratownictwa medycznego. Spółka zarządzająca dwoma szpitalami nadal chce jednak większego kontraktu z NFZ.

To już kolejna odsłona cyklu „Co by było, gdyby ich nie było?”, ta będzie jednak podwójnie wyjątkowa. Bohaterami trzeciego odcinak są zarówno ratownicy medyczni jak i pielęgniarki. To oni stoją na pierwszej linii walki z COVID-19, a to o ich pracy, tak mało wiemy.

Sześć dni urlopu szkoleniowego, powołanie samorządu sprawującego pieczę nad należytym wykonywaniem zawodu, a także utworzenie rejestru ratowników medycznych zakłada projekt Ustawy o zawodzie ratownika medycznego, który trafił do konsultacji jeszcze we wrześniu zeszłego roku. Po wybuchu pandemii prace nad dokumentem zwolniły tempa. „Rozumiemy całą sytuację, ale już od lat jesteśmy traktowani po macoszemu” - nie kryją żalu ratownicy medyczni z Trójmiasta.

Do konsultacji publicznych skierowane zostały dwa rozporządzenia ministra zdrowia dotyczące wzrostu miesięcznego wynagrodzenia ratowników medycznych o 1600 zł brutto od 1 stycznia 2020 roku. Choć sami zainteresowani mają nadzieję, że już wkrótce ich sytuacja finansowa rzeczywiście ulegnie poprawie, do obietnic resortu – jak przyznają – podchodzą póki co z rezerwą.

Zespół pogotowia ratunkowego dwukrotnie odmówił przewiezienia do szpitala bezdomnego, który zasłabł w centrum Miastka. Do placówki przewieźli go w końcu policjanci. Mężczyzna po sześciu dniach zmarł. Teraz sprawę narażenia go na utratę zdrowia lub życia prowadzi prokuratura.

Dwaj mężczyźni na podstawie fałszywych dyplomów dostali pracę w Wojewódzkiej Stacji Ratownictwa Medycznego. Choć nie mieli uprawnień z zakresu ratownictwa, jeździli do wypadków, w których trzeba było ratować ludzkie życie. Oszustów zdemaskował kierownik oddziału WSRM. Pracował wcześniej na uczelni, która miała wydać dyplomy.

W Wejherowie na jednym z ostatnich dyżurów nie było żadnego lekarza na oddziale ratunkowym, a w Szpitalu Miejskim w Gdyni nie wykonywano żadnej diagnostyki, nawet rentgena. Coraz mniej osób decyduje się na pracę w tym zawodzie.

Im więcej będziesz pracować, tym większą stawkę za godzinę otrzymasz. W taki sposób Szpital św. Wincentego a Paulo w Gdyni próbuje zachęcić ratowników do udzielania świadczeń zdrowotnych na SOR-ze. Oferta została zamieszczona przez spółkę Szpitale Pomorskie i w krótkim czasie wywołała prawdziwą burzę. „To po prostu uwłaczające” - nie kryją oburzenia ratownicy medyczni z Trójmiasta.

Prawdopodobnie nikt z Ministerstwa Zdrowia nie spodziewał się, że nowe rozporządzenie ws. szpitalnych oddziałów ratunkowych doprowadzi do skłócenia ze sobą dwóch kluczowych dla ich prawidłowego funkcjonowania środowisk. Zdaniem pielęgniarek, kwalifikacje ratowników medycznych są niewystarczające do koordynowania pracy całego zespołu. „To argumenty dalece absurdalne” - odpowiadają ostro ci drudzy.

Medycy walczą nie tylko o pieniądze, ale też poprawę warunków pracy. - Jeżeli nic się nie zmieni, kolejni z nas nie wytrzymają przemęczenia, a to igranie z ludzkim życiem - ostrzegają.

Choć zaledwie kilka dni temu media obiegła informacja, że możliwości nagrywania interwencji ratowników medycznych nie będzie, okazuje się, że ostateczna decyzja w tej sprawie w ogóle jeszcze nie zapadła.

Podstawowy zespół w karetce powinien się składać z co najmniej trzech osób - uważają posłowie Polskiego Stronnictwa Ludowego - Unii Europejskich Demokratów i składają w Sejmie projekt ustawy w tej sprawie. Ratownicy pomysł popierają, ale zaznaczają, że musi pociągnąć za sobą kolejne zmiany.

Zdaniem pomorskich ratowników, planowana i powoli wdrażana przez Ministerstwo Zdrowia w życie, koncentracja dyspozytorni medycznych wprowadzi nie tylko chaos, ale przede wszystkim będzie zagrażać bezpieczeństwu pacjentów. Przedstawiciele resortu zarzuty jednak odpierają.

Matthew L., światowej sławy operator filmowy usłyszał zarzuty napaści na ratownika medycznego i policjanta. Pomorscy medycy apelują o poprawę bezpieczeństwa, a prokurator generalny przygotował nowe wytyczne, by śledczy walczyli z „falą agresji”.

Od minister finansów zależy, czy ratownicy medyczni zaostrzą protest.

Cierpliwość ratowników medycznych się wyczerpała. Jak tłumaczą, mają dość pustych obietnic, którymi od lat karmią ich rządzący. Dlatego teraz planują strajk.

Ratownicy medyczni twierdzą, że mimo obiecanej podwyżki, nie wszędzie jest ona wypłacana. Sprawdziliśmy, jak jest na Pomorzu.

Na co dzień ratują życie innych, teraz postanowili zawalczyć o swoje. W samo południe, pomorscy ratownicy przyłączyli się do ogólnopolskiej akcji i pod hasłem “Dość dyskryminacji” rozpoczęli protest pod Urzędem Wojewódzkim w Gdańsku.

Pracują po 300 godzin miesięcznie za 2100 zł na rękę. Aby wywalczyć podwyżki, wyjdą na ulicę. Pikieta pomorskich ratowników odbędzie się 30 czerwca. Wojewoda już zna ich główne postulaty.

Ponad 2000 ratowników medycznych sprzeciwia się zapisom nowej ustawy o ratownictwie medycznym. Ich reprezentanci z całego kraju, w tym z Pomorza, złożą w poniedziałek petycję u premier Beaty Szydło.

Niewiele brakowało, a od początku tego roku zabrakłoby ratowników medycznych do obsługi pacjentów Szpitalnego Oddziału Ratunkowego Szpitala św. Wincentego a Paulo.

Cztery karetki i tylko w jednej lekarz - pracownicy Szpitala Specjalistycznego w Kościerzynie biją z tego powodu na alarm. Ich zdaniem takie rozwiązanie zagraża bezpieczeństwu pacjentów. Niestety problem ten dotyczy wielu szpitali w Polsce. Co gorsza, wszystko jest zgodne z prawem.