Chorzy na raka trójmiasto

Marsze, wykłady, badania mammograficzne, flash mob. W ten sposób Pomorze będzie walczyć z nowotworami. Wszystko to odbędzie się z okazji Światowego Dnia Walki z Rakiem, który przypada właśnie 4 lutego.

Współczesna onkologia daje pełne możliwości wyleczenia pacjentów chorych na raka. Nowoczesny sprzęt i świetni lekarze są nadzieją wielu chorych.

Największe obawy Polaków związane z wystąpieniem choroby nowotworowej dotyczą szeroko pojętych problemów z opieką zdrowotną. Lękiem napawa nas również wizja utraty pracy oraz braku zabezpieczenia finansowego rodziny.

Do chorych dzieci przyjeżdżają o każdej porze dnia i nocy. Prawdziwe anioły - mówią rodziny. To lekarze i pielęgniarki z Hospicjum Pomorze Dzieciom.

Małych pacjentów Hospicjum Pomorze Dzieciom nie da się wyleczyć, ale można sprawić, że dolegliwości związane z postępem choroby będą mniejsze. Zobacz, jak i ty możesz im pomóc

Choć Pomorze, niestety, przoduje w statystykach zachorowań, nie korzystamy z profilaktyki. Badania profilaktyczne przeprowadzane są za darmo i bez skierowania od lekarza, np. w mammobusach.

"Bursztynowa Przystań" otrzymała lawinę wsparcia, dzięki jednemu wpisowi w internecie. Skala pomocy przerosła najśmielsze oczekiwania osób związanych z hospicjum.

Podopieczni Fundacji Pokonaj Raka z Gdyni wyruszyli we wtorek z Warszawy, by podjąć kolejną próbę zdobycia "szczytu życia". Pragną w ten sposób pokazać światu, że nowotwór nie oznacza wyroku śmierci. Tym razem udają się na wymagającą Aconcaguę, mierzącą około 6960 metrów nad poziomem morza.

Chora na złośliwy nowotwór pani Ewa z Gdańska, której historię opisaliśmy dwa tygodnie temu, doczekała się w końcu bardzo potrzebnego badania TK i to tylko dzięki ogromnemu zaangażowaniu leczących ją lekarzy. Na tym jednak nie koniec jej gehenny. Teraz kobieta walczy o kosztowny lek - jedyny, który może jej pomóc.

Pacjenci Wojewódzkiego Centrum Onkologii w Gdańsku, mieszczącego się przy alei Zwycięstwa 31/32, skarżą się na tragiczne warunki, w jakich czekać muszą na przyjęcie przez lekarza, wyniki badań laboratoryjnych oraz podanie chemioterapii.

Chore na raka piersi pacjentki Wojewódzkiej Przychodni Onkologicznej w Gdańsku, które od tygodnia czekały na rozpoczęcie leczenia z powodu braku Doxorubicyny, otrzymały inny lek o podobnym działaniu. Porcja cytostatyków sprowadzonych w ramach importu docelowego po interwencji Ministerstwa Zdrowia dotrze z wrocławskiej hurtowni Asclepios na Pomorze dopiero we wtorek.

Kilkunastu chorych na raka na Pomorzu dowiaduje się codziennie, że nie dostanie leków, które mogą im uratować życie. Część pacjentów musi czekać na rozpoczęcie chemioterapii nawet kilka tygodni, część skazana jest na przerwanie kuracji, bo placówka onkologiczna, w której się leczą, ma gigantyczne problemy z zakupem niezbędnych leków.

Najnowszej generacji przyspieszacz liniowy, przeznaczony do leczenia chorych na raka z całego Pomorza, rozpoczął pracę w Uniwersyteckim Centrum Klinicznym w Gdańsku. Zbiegło się to z oddaniem do użytku wyremontowanego Zakładu Teleradioterapii, którego pomieszczenia są teraz bardziej przyjazne dla pacjentów. Nie tylko dorosłych, ale i dzieci, bo i one są tu naświetlane.

Bez kolejki, bezpłatnie, bo w ramach kontraktu z NFZ oferuje badanie PET pacjentom z Pomorza Wojewódzki Szpital Specjalistyczny w Olsztynie. Dysponuje nowoczesnym sprzętem i przyjmuje na badania PET pacjentów z całego kraju. Tymczasem równie nowoczesny aparat PET w Uniwersyteckim Centrum Klinicznym stoi bezczynnie, bo kontrakt z pomorskiego NFZ wystarczył mu na pół roku pracy.

Dosłownie w ostatniej chwili Ewa Książek-Bator, dyrektor Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego w Gdańsku, wstrzymała zamknięcie jedynej w regionie pracowni PET, której od dawna brakuje pieniędzy na funkcjonowanie. Decyzja w tej sprawie była już na papierze, gdy z pomorskiego NFZ przyszła wiadomość o przyznaniu pracowni dodatkowych środków na około 44 badania.

Gdyby nie oszczędności na bankowym koncie i determinacja najbliższych 28-letni Paweł z Gdyni, chory na raka tarczycy, do dziś czekałby w którejś z licznych kolejek, by zacząć leczenie. Uratował życie, bo omijał kolejki, lecząc się prywatnie. Same badania diagnostyczne kosztowały go 2 tys. zł. Dzięki wizycie w prywatnym gabinecie błyskawicznie dostał się na operację.

O tym, że prawdopodobnie ma raka prostaty - pan Czesław z Gdańska dowiedział się pod koniec grudnia ub. roku. Od tej chwili zaczęła się jego cierniowa droga po przychodniach, lekarzach i pracowniach diagnostycznych. Zajęła mu trzy miesiące. Dwa dni temu wyznaczono mu w końcu termin operacji na 20 kwietnia. Pan Czesław obawia się tylko, czy nie będzie za późno.