Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tadeusz Zdunek, prezes Zdunek Wybrzeża Gdańsk: Potrzebowaliśmy toru dla naszych

Karol Merk
Przemyslaw Swiderski
Tadeusz Zdunek, prezes Zdunek Wybrzeża Gdańsk, tłumaczy, dlaczego w tym sezonie żużlowcy dali tak mało powodów do radości swoim kibicom.

Sporo nerwów kosztował Pana ten sezon?

To nawet nie sezon, ale już przed sezonem było sporo nerwów, że skład nie jest taki, jaki być powinien. Michał Szczepaniak miał być rezerwowym, a w roli podstawowego polskiego seniora miał występować Kacper Gomólski. Mieliśmy wszystko dogadane. On jako pierwszy zadeklarował, że zostanie w Gdańsku. Niestety, po imprezie, którą sobie urządzili na torze, powiedziałem, że kara musi być, bo takie zachowanie jest niedopuszczalne. Wtedy zaczęło się między nami psuć. W ostatni dzień transferowy w godzinach wieczornych zostaliśmy powiadomieni o tym, że Gomólski jednak nie będzie jeździł w Gdańsku. Nie było już szans, żeby cokolwiek przez tak krótki czas załatwić.

Po przegranej w Gdańsku z Lokomotivem powiedział Pan nawet, że jeżeli tak dalej pójdzie, to zrezygnuje Pan z prowadzenia Wybrzeża...

Jeżeli się mówi, że pozyskało się jednego z najlepszych trenerów w Polsce. Jeżeli się skompletowało solidny skład, to ma się prawo irytować z powodu słabych wyników. Byliśmy pewni duńskiej trójki, która świetnie jeździła w tym sezonie. Do tego punkty musiał tylko dorzucić Oskar Fajfer, Michał Szczepaniak i juniorzy. To się z różnych względów zaczęło na początku sypać. Byliśmy dobrze przygotowani do sezonu, nie wyszło nam z Kacprem Gomólskim, ale mimo wszystko podstawowi zawodnicy powinni jechać na wyższym poziomie niż na początku sezonu. Liczyliśmy na Dominika Kossakowskiego, który miał być najlepszym juniorem w lidze. Dostał świetny sprzęt, został bardzo dobrze wyposażony. Brakowało tylko koncentracji, na tym, co się robi i na jeżdżeniu. Jeżeli ktoś ma mnóstwo spraw na głowie, a ostatnią sprawą jest żużel i jeżeli na dwa dni przed zawodami się nie wie, gdzie się startuje, to nie może być mowy o wynikach.

Irytację potęgował pech w pierwszej części sezonu?
Był pech. Wypadki, wywrotki - to się zdarza, wiadomo. Irytują pomyłki sędziowskie. Ewidentna pomyłka w Rybniku. Gdy Craig Cook przejechał przed kołami naszych zawodników, zatrzymując ich, a to nasz zawodnik wtedy otrzymał czerwoną kartkę. W innym meczu, gdy straciliśmy punkt bonusowy, sędzia po spotkaniu przyszedł do nas i nas przeprosił za pomyłkę, ale co z tego skoro uciekł nam bonus. Podczas spotkania w Gnieźnie Oskarowi Fajferowi rozsypał się silnik, zepsuło się łożysko, a to przecież jego rodzinny tor. Ale to nie ma co mówić o pechu. Trzeba zawsze mieć zapas punktów. Niepotrzebnie stracone punkty z Lokomotivem, Motorem. Nie powinniśmy przegrać żadnego spotkania na własnym torze.

Dominik Kossakowski w tym roku kończy wiek juniora. Co dalej?

Raczej w Wybrzeżu miejsca nie znajdzie. Nie przewidujemy, żeby go zatrzymywać. Najrozsądniejsze dla niego byłoby, gdyby rozpoczął starty od drugiej ligi. Tyle że Kossakowski ma taki problem, że nie ma nic swojego. Cały sprzęt, który ma to sprzęt klubowy. Jeździ moim busem, który po sezonie będzie musiał oddać. Nie jest przygotowany do tego, żeby przejść z wieku juniorskiego, do wieku seniora.

A jeżeli chodzi o Marcina Turowskiego, który w Wybrzeżu jest na wypożyczeniu?
Dalsza część rozmowy na następnej stronie.

A jeżeli chodzi o Marcina Turowskiego, który w Wybrzeżu jest na wypożyczeniu?

Będziemy rozmawiali z Marcinem. Chcielibyśmy go zatrzymać u siebie, żeby jeździł z nami trzeci rok. Nie ma na co narzekać w Gdańsku. Jest dobrze dosprzętowiony, teraz tylko jeździć. Dużo zależy także od tego, jak zawodnik poukłada sobie team. Tak jak Mikkel Michelsen. On ma idealnie, nie musi się o nic martwić. Jedzie z zawodów na zawody, ma wszystko przygotowane, rodzice dojeżdżają i to jest w pełni profesjonalne. Bardzo niedobrze jest, gdy w teamie jest tata, wujek, kumple. To się powoli zaczyna rozsypywać.

Po tym sezonie dużo łatwiej będzie dogadać się z Kacprem Gomólskim. Wybrzeże potrzebuje polskiego seniora, a on w Falubazie spisywał się albo słabo, albo w ogóle nie jeździł.
Popełnił olbrzymi błąd. W Wybrzeżu byłby jednym z podstawowych zawodników, a w Zielonej Górze wystartował parę razy w ciągu całego sezonu. Jest stratny finansowo i stratny sportowo, bo nie jeździł. Zobaczymy, jak to będzie. Nie mówimy - tak, nie mówimy - nie. Szukamy mocnych zawodników. W zeszłym roku do października nie wiedzieliśmy, jaka będzie sytuacja, ponieważ walczyliśmy w barażach. Przed spotkaniami z Get Wellem rozmawiałem z wiceprzewodniczącym Głównej Komisji Sportu Żużlowego, o tym, że powstał pomysł likwidacji baraży, ponieważ jest tak wielka różnica między drużyną pierwszoligową a ekstraligową, że te spotkania nie mają sensu. Udowodniliśmy, że ta różnica jest niewielka. Gdyby nie pewne zawirowania z panami, którzy zaproponowali naszym zawodnikom pieniądze za słabszą jazdę, to prawdopodobnie bylibyśmy w ekstralidze.

Podjęto już decyzję o tym, czy Wybrzeże będzie domagać się zadośćuczynienia?

Nie mieliśmy jeszcze czasu, żeby się tym zająć. Musieliśmy dokończyć sezon. Korzystając z tego, że szybciej kończymy w tym roku, chcemy się lepiej przygotować do przyszłego sezonu, lepiej dobrać skład. Cieszy nas to, że to nie Falubaz spada do pierwszej ligi. Drużyna z Zielonej Góry to klub silniejszy, zdecydowanie bogatszy, lepiej zorganizowany i uważam, że Falubaz zrobiłby wszystko, żeby do ekstraligi wrócić. Z Unią Tarnów za to jeździliśmy i wygrywaliśmy.

Kibice bardzo by chcieli, żeby w Gdańsku w przyszłym sezonie nadal ścigała się „Danish Mafia”. Klub rozmawiał już z Duńczykami na ten temat?

Oczywiście, rozmawiamy na ten temat. Padły już wstępne deklaracje. W Polsce są kluby, które potrzebują mocnych, zagranicznych zawodników, a takim profesjonalistą jest Mikkel Michelsen. Zobaczymy, czy zwycięży chęć jeżdżenia w ekstralidze, czy zostanie czołówką pierwszej ligi. Przykład innych żużlowców pokazał, że ten przeskok czasami nie wychodzi na dobre zawodnikom. Jeżeli Anders Thomsen i Mikkel Bech, zdecydowaliby się na przejście do ekstraligi, to popełniliby ogromny błąd. Jeżeli chodzi, o pierwszą ligę to w Gdańsku jest im bardzo dobrze. Mają dobre połączenia do Szwecji, mają sponsorów na miejscu. Ani my, ani oni nie widzimy potrzeby, żeby cokolwiek zmieniać.

Strzałem w dziesiątkę, było zatrudnienie w roli trenera Mirosława Berlińskiego.

Przede wszystkim uspokoił sytuację. Mirka znam od dziecka, to bardzo spokojny człowiek. Wybrzeżu potrzebny był spokój. Potrzebny był także nasz tor dla naszych zawodników. Lech Kędziora chciał bardzo dobrze. Chciał ten tor przygotować jak najlepiej. Gdański tor jednak nie był bardzo dawno wymieniany, nawierzchnia jest bardzo pylista i ruszenie jej powoduje, że ona się rozpada. Szczególnie było to widać w spotkaniu z Lokomotivem Daugavpils, gdy tor rozpadał się totalnie i coraz gorzej się na nim jeździło. W tej chwili ten tor jest twardy, nieruszany i zawodnicy go znają.

Ważnym punktem tego sezonu dla przyszłości gdańskiego żużla, było odejście Grupy Lotos ze szkółki Wybrzeża.

Sytuacja trochę dziwna. Byli zadowoleni z wieloletniej współpracy. Efekty były. Tytuł mistrza Polski, wicemistrza świata Karola Żupińskiego. Nie wiem, z czego to wynika, ale juniorzy na Zachodzie są o wiele lepsi niż w Polsce. Chodzi mi o grupę młodzieżową, nie mówię o zawodnikach, którzy startują w lidze. Na Zachodzie jest ich znacznie więcej, a my dzięki wieloletniej współpracy odnosiliśmy sukcesy. Taka była decyzja i nic nie możemy na to poradzić. W tym roku będziemy składali nową propozycję współpracy.

Kibice żółto-niebieskich ciągle czekają na "nową" Arkę, Lechia solidna i zdyscyplinowana

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki