Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sztum: Policjant przez telefon uratował dziecko

Piotr Piesik
Podkom. Marek Gussmann
Podkom. Marek Gussmann Piotr Piesik
Dzięki pomocy oficera dyżurnego Komendy Powiatowej Policji w Sztumie, udało się uratować życie dwutygodniowej dziewczynki. W poniedziałek w południe na policję zadzwonili przerażeni rodzice dziecka, które przestało oddychać i zsiniało.

- Telefon wykonano na numer 112. Rodzice byli w ogromnym stresie, mówili chaotycznie, jedno przez drugiego - opowiada podkom. Marek Gussmann. - Zrozumiałem, że ich dwutygodniowa córeczka nie oddycha. Zapytałem, gdzie są, czy ktoś udziela dziecku pomocy. Byli w Gościszewie. Przełączyłem ich na pogotowie ratunkowe, z drugiego aparatu wybrałem za moment ich numer. Zapytałem o sytuację i zacząłem wskazywać, co mają robić. Odchylić główkę dziecka do tyłu, delikatnie wykonać dwa wdechy, potem dwoma palcami trzydzieści uciśnięć poniżej mostka. Potem znów dwa delikatne wdmuchnięcia. Już przez telefon słyszałem sygnał karetki.

Opanowanie i fachowość policjanta prawdopodobnie uratowały niemowlęciu życie. Rodzice dziewczynki opowiadali, że dziecko było już sine, co świadczy o niedotlenieniu. Jednak pod wpływem resuscytacji, wykonywanej według wskazań podkom. Gussmanna, jeszcze przed przyjazdem pogotowia dziecko zaczęło ponownie oddychać.

Czytaj również: Starogard Gdański: Uratował dziecko z płonącego domu

Ze Sztumu do Gościszewa jest około 6 kilometrów. W przypadku tak małego dziecka czas liczy się szczególnie. Dziewczynkę przewieziono do sztumskiego szpitala, jej stan lekarze oceniają jako średni. Nie ma zagrożenia życia. Powodem całego zdarzenia było zachłyśnięcie się treścią pokarmową.

Podkom. Marek Gussmann służy w policji już 21 lat. Już kiedyś miał podobny nieco przypadek, również zakończony pomyślnie. Czyli ma szczęście.
- Pracowałem jeszcze w KPP Malbork. Razem z kolegą odcięliśmy samobójcę ze sznura i podjęliśmy reanimację. Udało się, zaczął oddychać - opowiada policjant.

Na pewno pomogło mu wielkie doświadczenie i częste ćwiczenia. Dyżurny wspomina, że wielokrotnie trenował udzielanie pierwszej pomocy. Choć w praktyce zawsze jest inaczej. A jeszcze trudniej w przypadku tak maleńkiego dziecka.

- Mama dziewczynki dzwoniła potem do nas, dziękowała i powiedziała, że już do końca życia zapamięta, co robić w takich przypadkach - dodaje. - Najtrudniej jest opanować nerwy, uspokoić ludzi po drugiej stronie aparatu, żeby podjęli właściwe czynności. Taka była moja rola i dobrze, że się udało.

Czytaj również w serwisie www.sztum.naszemiasto.pl

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki