Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sztuka Jedzenia: Czy kwiaty można jeść? Oczywiście! ROZMOWA

Gabriela Pewińska
Małgorzata Kalemba-Drożdż
W cyklu Sztuka Jedzenia o sałatce z fiołkami, konfiturach z maku, właściwościach zdrowotnych róż i kwiatożercach, wreszcie o tym, jak jedzenie kwiatów wpływa na nasze DNA, z Małgorzatą Kalembą - Drożdż, doktorem biochemii w Krakowskiej Akademii im. Andrzeja Frycza Modrzewskiego, autorką książki "Kwiatowa uczta. Jadalne kwiaty w 100 przepisach", rozmawia Gabriela Pewińska.

Kiedy Lucyna Ćwierczakiewiczo-wa, podając przepis na konfiturę z róży, pisała: "Taką różę obrywa się z liści, kraje się te liście, wykrawając dobrze żółte żyłki, później się jeszcze przez przetak osiewa, żeby wyleciał żółty pyłek", pewnie do głowy jej nie przyszło, że róże chronią nasze DNA!

Dlatego trzeba je jeść. Chyba niewiele osób o tym wie.

"Ludzie hodują pięć tysięcy róż w jednym ogrodzie i nie znajdują w nich tego, czego szukają" pisał Antoine de Saint-Exupéry. Pani bada, jak ekstrakty kwiatowe wpływają na naszą stabilność genetyczną.

Kwiaty są w stanie ochronić nasze DNA przed uszkodzeniami. Uszkodzenia te powstają codziennie i jest ich mnóstwo. Jeżeli ich nie naprawimy, w organizmie może się zacząć proces nowotworowy. Potrzebujemy zatem czegoś, co wspomoże naszą odporność, nasze zdolności naprawcze. Tym czymś jest choćby żywność, witaminy zawarte w owocach, mikroelementy. Okazuje się, że związki aktywne zawarte w kwiatach również mają zdolność ochronną.

Tylko róże mają taką moc?

Z kwiatów, które przebadałam, róże mają największą moc, ale ostatnio ukazała się praca, która dowodzi, że związki aktywne z hibiskusa chronią przed czerniakiem. Teraz zajmuję się badaniami nad białaczką. Wynika z nich, że róże dobrze chronią przed procesami zagrażającymi uszkodzeniom komórek krwi. Ale to dopiero wstępne ekspertyzy.

Pączki z różą trzeba jeść zatem na okrągło! Kiedy w środowisku naukowym mówi Pani o kwiatach...

Wszystkim się wydaje, że idzie się do kwiaciarni jak do sklepu spożywczego, kupuje bukiet i wcina. Na miejscu lub na wynos. A tu nie potrzeba sił tajemnych, jedzenie kwiatów to nie gusła, a ja nie jestem znachorem. Wystarczy sobie przypomnieć, że kiedyś ludzie smażyli kwiaty akacji, że lubimy pączki z różą, że pijemy herbatki z rumianku. Te kwiaty rzeczywiście w naszej diecie są, tylko nie zdajemy sobie z tego sprawy. Nie mamy świadomości, że kwiaty to jest też jedzenie. Że kalafior to jest kwiat! Pamiętam, kiedy na uczelni miałam wystąpić z referatem na temat wpływu róż na zdrowie, ludzie spodziewali się, że będę opowiadała, jak dobrze na psychikę działa pielęgnacja kwiatów. Ale kiedy wykładu wysłuchali - oniemieli, że to jednak praca biochemiczna, stricte badawcza, i że to jedzenie róż rzeczywiście ma podstawy naukowe.

Studentów też Pani namawia na jedzenie bratków i stokrotek?

Prowadzę wykłady z dietetyki, na których często opowiadam o dzikich roślinach, o pokrzywach, czasem i o kwiatach. Zwykle to studenci, którzy znajdą w internecie mój kwiatowo-kulinarny blog "Trochę Inna Cukiernia", wywołują temat. Wiedzą, że to moja pasja.

Jest Pani jedynym naukowcem w Polsce, który taką rangę nadaje kwiatom?

Jest pewnie jeszcze kilku botaników.

Ale oni nie robią zupy pomidorowej z bergamotką. Ani tulipanowej mizerii, ani cytrynowych ciasteczek z pierwiosnkami, o winie z kwiatów polnej koniczyny nie wspominając. Przeczytałam tytuł Pani pracy doktorskiej, którą obroniła Pani celująco na UJ w Krakowie: Wpływ metabolizmu 17 Beta estradiolu na poziom uszkodzeń DNA limfocytów kobiet w ciąży...

To praca o hormonach i ich wpływie na DNA oraz polimorfizmie genetycznym.

Cokolwiek to znaczy.

To znaczy, że różnimy się zapisem informacji DNA. Wszyscy mamy te same geny, ale nie każdy ma taką samą sekwencję. Czasem różnimy się tylko jednym nukleotydem, literką w kodzie genetycznym, a to już sprawia, że enzym, który powstaje z takiego genu, działa u każdego inaczej, wolniej, szybciej. Przez to każdy z nas w inny sposób reaguje na czynniki pochodzące ze środowiska, z żywności także.

Jedzenie jakich kwiatów służy kobietom w ciąży?

A tego akurat nie badałam. Kwiatami zajmuję się od niedawna. Zaczęło się od fiołkowego sernika. Zobaczyłam w książce fotografię, na której było ciasto czekoladowe z kandyzowanymi fiołkami. Strasznie chciałam takich fiołków spróbować! Zaczęłam szukać. Trafiłam w internecie na stronę pewnego francuskiego sklepu. Oferowali tam nie tylko konfiturę z fiołków czy z róży, ale też konfiturę z maków, bzu, wrzosów, akacji. Wróciły wspomnienia... Jako dziecko wcinałam koniczynę na łące, jadłam kwiaty akacji i racuszki z kwiatami dzikiego bzu. Uświadomiłam sobie, że istnieje w Polsce ogromny, niewykorzystany potencjał. Na blogu kulinarnym zachęciłam inne blogerki, by spróbowały kwiatów w kuchni, by razem ze mną odkryły ten nowy świat smaków i zapachów. Dziś kulinarne blogi pełne są przepisów na dania z kwiatami. Ale wtedy to była nowość.

Konfitura z maków! To brzmi jak fragment poezji Iwaszkiewicza!

Ale wygląda lepiej niż smakuje. Zna pani zapach maków?

Ba! Duszący, mdły...

Taka jest i ta konfitura, ciężka, ale ciekawa. Może nie moja ulubiona, ale warto spróbować.

Jak smakował Pani bukiet ślubny?

(śmiech). Jeszcze wtedy nie jadłam kwiatów. To były róże. Pomarańczowe. Ale z kwiaciarni. A takie róże nie pachną, nie mają też smaku. Kwiatów kupionych w kwiaciarni nie powinno się jeść. Jeśli róże, to tylko te pachnące. Ponad 200 tysięcy odmian. Jest z czego wybierać.

Mam na stole bukiet ogrodowych róż. Piękne, ale jeść szkoda. "Przepiórki w płatkach róży" czytała Pani?

No oczywiście.

Głupie pytanie.

Nawet przepiórki w płatkach róży robiłam.

To ponoć danie dla usychających z miłości i oszalałych z pożądania. Meksykański afrodyzjak.

Czy ja wiem? Może rzeczywiście kwiaty na talerzu mogą spowodować jakieś większe perturbacje w sypialni. Choć nasza sypialnia i bez tego ma się dobrze. Co do afrodyzjaków, lepiej działa, gdy włączymy dzieciom bajkę o Cliffordzie. Mamy spokój. (śmiech)

Mąż lubi kwiatki?

Najbardziej ze wszystkich kwiatków lubi schabowego.

Dla męża wymyśliła Pani przepis na schab lawendowy?

Raczej na potrzeby książki. Lawenda jest w kuchni bardzo uniwersalna. Można przyprawiać nią desery, także mięsa. Poza tym jest składnikiem ziół prowansalskich, dobrze więc wiedzieć, że gdy dodajemy je do sosu na przykład, sypiemy i lawendę. Nie wszyscy zdają sobie sprawę z tego, że właśnie zjadają jakiś kwiatek.

Fascynujący jest Pani przepis na sorbet z lipy. Smak?

Ziołowy, słodki, lekko śluzowaty, aromatyczny. Pachnie jak miód. Jak lipiec.

Kwiaty wpływają na zdrowie, ale też na urodę?

W kosmetyce mamy mnóstwo ekstraktów kwiatowych. Z nagietkowym na czele. Na marginesie, nagietek też ma bardzo silne właściwości chroniące nasze DNA.

Właściwie niebezpiecznie jest dawać Pani bukiety...

Moja córka, kiedy była malutka, wręczając mi urodzinowe kwiaty, mówiła: Mamusiu, nie zjedz, tylko wstaw do wazonika.

Wczoraj dostałam bukiet floksów. Co można by z nich ugotować?

Tort. Jego zdjęcie jest na okładce mojej książki.

Spróbuję, jak smakują.

Ważne jest, żeby wiedzieć, których kwiatów jeść nie należy.

Konwalie są trujące.

Bardzo silnie. Ale trujące kwiaty manifestują swoją truciznę. Szczypią w język. Nie da się połknąć.

Blog kulinarny, który Pani założyła, miał ponoć związek z alergią pokarmową Pani dzieci?

Przełomem był tort na urodziny córki. Spróbowałam upiec ciasto bez jajek, bez mleka, bez masła, bez śmietany.

To co było w tym torcie?

Mąka, cukier, olej i kakao. Bez kwiatów, bo jeszcze na kwiatach się wtedy nie znałam. Choć pączki z różą to jest trzeci przepis na moim blogu.

Konfitury kwiatowe robi Pani?

Z róży. Z fiołków. Sławą okryła się moja konfitura truskawkowa z dzikim bzem. Boski smak!

Ma Pani swój ogród?

Mam balkon. A tam fiołki, kwiaty cukinii, ogórecznika, nasturcje. Wczoraj na obiad była sałatka z fiołkami.

Jak się robi sałatkę z fiołkami?

Robi się sałatkę, jaką się lubi, a potem dosypuje fiołków.

Pamiętam film o jednym słynnym francuskim kucharzu Michelu Bras, wielokrotnie odznaczanym gwiazdkami Michelin. Obraz zaczyna się od robienia sałatki. Ta scena to precyzyjne nakładanie na talerz kwiatów i kwiatowych płatków. Trwało to chyba z 10 minut. Było tak zachwycające, że mruczała cała widownia...

Tak działają kwiaty. Jak afrodyzjak. Zwykłe fiołki, a zapach uwodzicielski...


No to - "Smacznego kwiatka!".

Treści, za które warto zapłacić!
REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI


Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki