18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sztandarowi seksiści. Po Sejmie męski rechot się niesie

Ryszarda Wojciechowska
Paweł Poncyliusz - w każdym calu elegancki, tylko nie w myśleniu o koleżankach partyjnych
Paweł Poncyliusz - w każdym calu elegancki, tylko nie w myśleniu o koleżankach partyjnych G. Mehring/archiwum DB
"Wy nie jesteście złe, tylko bezdennie głupie" - mówił bohater grany przez Cezarego Pazurę, a sala kinowa pękała ze śmiechu. To scena z kultowych "Psów" Władysława Pasikowskiego, najbardziej szowinistycznego polskiego obrazu ostatnich dwóch dekad. Kobieta w "Psach" jest albo zła, albo dziwka lub w najlepszym razie Lindzie nie będzie się z nią chciało gadać. Ten męski szowinizm nie jest tylko zjawiskiem filmowym. Nasza polityka i życie codzienne pełne są cytatów wzgardy i poniżania kobiet.

Kto w tej chwili jest sztandarowym seksistą w oczach polskich feministek? O dziwo, polityk lewicy, która powinna być jak najdalej od wszelkich szowinizmów. Oto on, poseł Leszek Miller - czołowy wróg polskiego feminizmu. Ten sam, który podziwiał "mężne serce w kształtnej piersi" Aleksandry Jakubowskiej w czasach, kiedy była ministrem w jego rządzie. Ale swój największy szowinistyczny grzech Miller popełnił podczas ostatniej kampanii wyborczej. W programie telewizyjnym Tomasza Lisa z sobie tylko wrodzonym wdziękiem zauważył, że "jeżeli koło partii kręcą się kobiety nieatrakcyjne, to jest coś anachronicznego. Coś, co odstręcza wyborców".

L.Miller: Mogę więcej niż każdy inny

Profesor Magdalena Środa za ten cytat poszła z nim na wojnę. Nazwała go troglodytą i seksistą. Lider SLD próbował się najpierw tłumaczyć, że coś mu się pomieszało. Ale kiedy walka na słowa rozgorzała, jak prawdziwy macho nie spuścił gardy, tylko odpowiadał jej w stylu: "Odnoszę wrażenie, że po obejrzeniu filmu "Seksmisja" ja wyszedłem z kina, a pani Środa tam została".
Ten cytat też został w pamięci. I niesmak. Nic dziwnego, że teraz, kiedy lider SLD proponuje, aby 8 Marca stał się świętem państwowym, pojawia się od razu złośliwe pytanie: Czy tylko dla atrakcyjnych kobiet?

Miller nie jest jednak ani pierwszym, ani jedynym, który rozgrzewał swoimi powiedzeniami kobiety do czerwoności. Bardzo dobrze w męskim szowinizmie sprawdza się Janusz Korwin-Mikke, polityk od lat "niewybieralny". Jedyne, co mu się w ostatnim czasie udało, to wygrać w konkurencji rozpisanej przez "Wysokie Obcasy" i zdobyć tytuł Męskiego Szowinisty 2007 roku. A że dopiero tytuł zobowiązuje, nic dziwnego, że Korwin-Mikke swój prawdziwy popis dał już po jego otrzymaniu. W programie telewizyjnym, na pytanie dziennikarki - czy gdyby urodził się jako kobieta, to też miałby takie same poglądy jak teraz?, odparł: - Na pewno. Ale nie umiałbym ich tak klarownie i logicznie przedstawić. Przekonywał, że kobieta jest głupsza od mężczyzny. Był też szalenie dumny z innego swojego cytatu, że "gdyby Newton sprzątał w domu, nie wymyśliłby prawa powszechnego ciążenia".

Jacek Kurski również lubi błysnąć bon motem. Zapytany kiedyś o kobiety w polityce, odpowiedział: - To kobietony. Spytajcie statystycznego mężczyznę choćby z sejmowych korytarzy, czy chciałby z nimi spędzić trochę czasu. Ja - nie. Hanna Suchocka, była premier, odniosła wielki sukces w polityce. Ale czy ktoś chciałby się z nią znaleźć na bezludnej wyspie? Można by się zrewanżować pytaniem - a kto chciałby się znaleźć z Jackiem Kurskim na bezludnej wyspie? Może tylko dziadek z Wehrmachtu.

Jacek Kurski: Parytet powinno się mieć w sercu

Robert Węgrzyn, były poseł PO, również słynął z barwnego języka. To ten, który by sobie chętnie na lesbijki popatrzył (ale już z gejami dałby sobie spokój). Głowę popiołem sypał dopiero po tekstach pod adresem posłanki Marzeny Wróbel, wtedy jeszcze działaczki Prawa i Sprawiedliwości. Podczas obrad komisji do spraw nacisków zwrócił się do niej: - Proszę, aby wcześniej pójść sobie do jakiegoś klubu, potańczyć, może na rurce się pani pokręci. Potem przepraszał za to. Kupił nawet bukiet czerwonych róż. Był jednak niepoprawny. Na tej samej komisji został podsłuchany przez dziennikarzy, jak mówił do Andrzeja Czumy: - Jaki kolor ubrała, kuźwa... Znowu chodziło o Marzenę Wróbel.

Janusz Palikot też ma co nieco w tej materii za uszami. Ostatnio błysnął myślą, że Joanna Mucha grała urodą i seksapilem. Bywa seksistowski, choć nie zawsze feministki mu to pamiętają. Zwłaszcza wtedy, kiedy cytat dotyczył Jolanty Szczypińskiej z PiS. W TVN24 lider swojego Ruchu powiedział o niej tak: "Miała być żoną Jarosława Kaczyńskiego, później paprotką w spotach reklamowych PiS, a dziś jest lalką Barbie, która próbuje większą ilością różu zwrócić na siebie uwagę". Ale męskim szowinistą nazwał go dopiero Radosław Sikorski, po wypowiedzi Palikota, dotyczącej żony ministra, Anne Applebaum. A brzmiała tak: "Jeżeli ona będzie prowadziła inną politykę zagraniczną niż mąż-kandydat jest to pewien kłopot, chociaż może nie tak śmieszny jak Nelli i Jan Rokitowie". Było to w czasach, kiedy minister spraw zagranicznych był brany pod uwagę w ewentualnym starcie do prezydentury.
To szowinizm w białych rękawiczkach, można powiedzieć.

Ale ten w wydaniu Pawła Poncyliusza, byłego posła ugrupowania Polska Jest Najważniejsza, już nie. Ten zawsze elegancki, gładko uczesany polityk jeszcze w czerwcu ubiegłego roku na forum sejmowym dowodził, że w politykę powinny się angażować przede wszystkim "kobiety spełnione macierzyńsko", które mają dorosłe dzieci. Niespełnione macierzyńsko i z małymi dziećmi, jak widać i słychać, mają się trzymać od polityki z daleka. Co innego poseł. Może mieć małe dzieci albo nie mieć ich wcale.

Dostało się też od kobiet premierowi Donaldowi Tuskowi, który ma na swoim koncie seksistowską wypowiedź, jakiej udzielił na jednej z konferencji prasowych. Na pytanie dziennikarki, czy wszystko jest zapięte na ostatni guzik, stwierdził: "Guziki wszystkie zapięte na pewno.... Trochę taki jestem... Patrzę na letni strój pani redaktor i dlatego kojarzy mi się... z dopięciem wszystkiego na ostatni guzik. To nie jest przygana. Wręcz przeciwnie, bardzo lubię lato". Izabela Stawicka z Partii Kobiet po tej wypowiedzi nazwała Platformę najbardziej seksistowską partią w dziejach Rzeczpospolitej Polskiej.
- Nie jestem męską szowinistyczną świnią - zapewniał z kolei dziennikarzy były prezydent Lech Wałęsa, odpowiadając na pytania o zawartość "Marzeń i tajemnic", które opublikowała jego żona Danuta. Ale Lech Wałęsa nie byłby sobą, gdyby innym razem nie przyznał, że dowiódł, że jest przeciwnie. Kiedy pytano go o parytety w polityce, odpowiedział: - Możemy kobietom otwierać drzwi, ale w demokracji decyduje równość.

Poseł Jan Dziedziczak z PiS, człowiek, który raczej nie zapada w pamięć, utrwalił się jednak na moment, kiedy do posłanki Anny Grodzkiej z Ruchu Palikota mówił per pan. To było w czasie posiedzenia Komisji Kultury i Środków Przekazu. Gwoli sprawiedliwości trzeba przypomnieć, że było to po tym, jak Grodzka powiedziała "pan" zamiast "ojciec" o Tadeuszu Rydzyku. Prawo i Sprawiedliwość ma problem z posłanką Grodzką. W tym także kobiety. Partyjna koleżanka Dziedziczaka też nie panowała nad zwrotami. W programie "Sterniczki" zwracała się do niej raz "pan", raz "pani". Przeprosiła potem, ale dodała, że to niezależne od niej.

Polityka to często stąpanie po kruchym lodzie. Zapomniał o tym Jan Tomaszewski, poseł PiS, który pozwolił sobie na wulgarny żart, pytając sejmowego kolegę, czy wie, jak zapłodnić krowę lodem? I sam odpowiedział od razu: Wystarczy ją postawić na lód i sama się wyp... Tym dowcipem komentował wystąpienie Joanny Muchy na posiedzeniu Komisji Sportu.

Joanna Mucha znajduje się teraz w ciągu szowinistycznych i seksistowskich ataków. Za ładna, za młoda, na sporcie się nie zna - słychać z wielu stron. Nawet jej stwierdzenie, że chce być nazywana "ministrą" wywołuje burzę. Posłowie twierdzą, że nie będą się tak zwracali. Że im z tym słowem nie po drodze. Zbigniew Ziobro zapowiedział nawet w telewizji, że nigdy nie będzie mówił "marszałkini" ani "ministra", nawet jeśliby go mieli postawić przed plutonem egzekucyjnym.

I to tyle mniej więcej z politycznego pola walki z seksizmem i szowinizmem. Ale w życiu pozapolitycznym takie wpadki słowne też się często zdarzają. Fala oburzenia przeszła po tym, jak Jerzy Targalski, dzisiaj już były wiceprezes radia publicznego, zwalniając m.in. znaną dziennikarkę muzyczną Marię Szabłowską wyzwał ją od starych bab i złogów gomułkowskich.
Inny przypadek dotyczy Wojciecha Cejrowskiego, który do Joanny Senyszyn z SLD powiedział: "Ja z panią nie rozmawiam, bo z głupkami nie ma sensu rozmawiać". A było to w programie pt. "Warto rozmawiać", w którym dyskutowano o edukacji seksualnej.
I ostatni, całkiem świeży kwiatek z programu "Dzień dobry TVN". Kiedy Jolanta Pieńkowska narzekała, że nie ma jeszcze robotów sprzątających domy, Bartosz Węglarczyk odparował: "Są. Nazywają się Ukrainki". Po czym serdecznie się po swoim dowcipie roześmiał.

Do dzisiaj jeszcze ten rechot się niesie. I pewnie u nas jeszcze długo będzie się niósł.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki