Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Szpital w Tczewie będzie miał problemy? Mężczyzna oskarża placówkę o rażące zaniedbania

Przemysław Zieliński, Sebastian Dadaczyński
P.Zieliński
Żona Jana Konowalskiego zmarła w tczewskim szpitalu. Mężczyzna oskarża szpital o zaniedbania i nieudzielenie odpowiedniej pomocy medycznej. "Chcę prawdy" - mówi zdesperowany i zapowiada, że będzie o nią walczył.

64-letnią Zofię Konowalską przewieziono do szpitala karetką z podejrzeniem zawału serca. Na miejscu wykonano badanie EKG, pobrano krew oraz zmierzono ciśnienie i kazano czekać na wyniki. Jak mówi pan Jan, jego żona tego oczekiwania już nie przeżyła. Kobieta zmarła 4 stycznia.

- Stan zdrowia mojej żony się nie poprawiał, a mimo to wciąż czekaliśmy na izbie przyjęć - twierdzi mężczyzna. - Od godz. 15.34 do 17.10, mimo silnych bólów, nikt z personelu nie zainteresował się stanem żony, nie podano jej też żadnych leków! Wyszedłem na chwilę do łazienki, a gdy wróciłem, żony już nie było. Okazało się, że dostała kolejnego ataku i zabrano ją na reanimację. Już nie udało się jej uratować.

Mężczyzna dodaje też, że doszło do sfałszowania dokumentacji medycznej, polegającego na wystawieniu zlecenia transportu 64-latki do szpitala w Starogardzie Gdańskim na zabieg koronarografii już po jej śmierci. O sprawie zawiadomił prokuraturę.

Inną wersję wydarzeń przedstawiają władze szpitala. Stoją one na stanowisku, że Zofia Konowalska feralnego dnia była cały czas pod opieką wykwalifikowanego personelu.

- Pacjentka skarżyła się na ból w klatce piersiowej od kilku dni, a był on nasilony w ostatnich dwóch dniach - zwraca uwagę Janusz Boniecki, prezes Szpitali Tczewskich SA. - Zgodnie z tym, co powiedziała, ostre bóle występowały u niej w ciągu ostatnich miesięcy. O godz. 15.40 pobrano krew na badania laboratoryjne i została przyjęta do szpitala. Do czasu uzyskania wyników przebywała pod nadzorem personelu medycznego na sali obserwacyjnej izby przyjęć. Wyniki badań otrzymano o godz. 16.50. Potwierdziły one ostry zespół wieńcowy (zawał). Dlatego lekarz niezwłocznie skontaktował się z oddziałem kardiologii inwazyjnej w Starogardzie Gd. i zlecił przewóz pacjentki do tego miasta. Niestety w trakcie przygotowywania pacjentki do przewozu, doszło do zatrzymania krążenia. Lekarz natychmiast podjął akcję reanimacyjną, w której uczestniczył personel medyczny. Akcję reanimacyjną prowadzono nieprzerwanie przez godzinę. Niestety bez skutku, o godz. 18.05 stwierdzono zgon pacjentki.

- Przeanalizowaliśmy całą sytuację związaną z postępowaniem personelu medycznego w tym przypadku i nie stwierdziliśmy żadnych uchybień - zaznacza Janusz Boniecki, prezes Szpitali Tczewskich SA.

[email protected]
[email protected]

Więcej na ten temat przeczytasz kupując e-wydanie gazety

Treści, za które warto zapłacić!
REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI


Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki