SZPILA: Tusk mocno przeszarżował w sprawie 800+

W czasie weekendowej konwencji PiS Jarosław Kaczyński podkreślał, że podwyższenie świadczenia 500+ do wysokości 800 zł na każde dziecko ma na celu zniwelowanie wpływu inflacji. Kaczyński dodał też, że siła nabywcza zwiększonego świadczenia będzie wyższa niż w momencie jego wprowadzenia.

Środowiska polityczne na tę deklarację zareagowały różnie. Lewica poprze wszystkie projekty związane z waloryzacją świadczeń socjalnych. Zapewnił o tym Włodzimierz Czarzasty, lider wspomnianej formacji.

PSL i Polska 2050 - koalicjanci - również popierają waloryzację 500+ z jednym zastrzeżeniem - rodzice dziecka muszą pracować.

- My mówimy od dawna i konsekwentnie: 500+ to inflacja minus. Chciałbym zadać dwa pytania: jeśli są na to pieniądze, to dlaczego nie podnosi teraz? A jeśli nie ma pieniędzy, to komu chce zabrać, by innym dać? - stwierdził Szymon Hołownia.

Tylko działacze Konfederacji opowiadają się za całkowitą likwidacją świadczenia 500+. Deklarowali oni swój sprzeciw, zanim jeszcze Jarosław Kaczyński ogłosił zmiany w wysokości świadczenia.

Co zrobiła Platforma Obywatelska?

Ambicje, ale też chęć utrzymania polaryzacji z PiS-em sprawiły, że PO musiała zwyczajnie przelicytować pomysł Kaczyńskiego. Donald Tusk nie zaproponował 1000 zł na dziecko. Po prostu chciał szybszej wypłaty.

- Proponuję - i to jest to moje „sprawdzam” wobec Jarosława Kaczyńskiego - żebyśmy przyjęli w głosowaniu decyzję o waloryzacji 500+ przed wyborami tak, żeby stała się ona faktem w Dniu Dziecka, 1 czerwca, a nie na Sylwestra 2024 - zapowiedział w miniony poniedziałek lider PO Donald Tusk.

Pomysł spotkał się z krytyką. Głos zabrał sam prof. Leszek Balcerowicz.

- Na szczęście opozycja nie składa się tylko z PO. I całe szczęście, że przy tej orientacji do tej pory głównej partii, mamy na opozycji bardziej uczciwe partie - stwierdził Leszek Balcerowicz.

Krytyka środowiska, z którego wywodzi się Donald Tusk, to nie wszystko. Deklaracja złożona została w dość nieszczęśliwym momencie. Dlaczego? 500+ kosztuje obecnie budżet państwa ok. 40 mld zł. Podwyższenie świadczenia sprawi, że w budżecie będzie trzeba znaleźć dodatkowe 30 mld zł. I tu powstaje proste pytanie: skąd zatem w tegorocznym budżecie wziąć potężną kwotę 15 mld zł (za jedno półrocze), by pokryć zobowiązanie Platformy Obywatelskiej? „Sprawdzam”, o którym mówi były premier Tusk, to niewątpliwie fantasmagorie.

Jednak kwestie legislacji są żadną przeszkodą w budowaniu wyborczej wiarygodności PO przy tym, co Donald Tusk powiedział podczas spotkania w Sulechowie. Mówił tam o wyborcach Prawa i Sprawiedliwości (użył nawet skrótu, zmieniając nazwę partii) jako o patologii, sugerując, że „chleją, biją dzieci i pracą się nie zhańbili”.

Wypowiedź żywo przypomina retorykę polityków i zwolenników PO w czasie, gdy wprowadzany był program 500+. Sądzę, że ta wypowiedź będzie Tuskowi wypominana.

Szef PO w ostatnich dniach przeszarżował z propozycjami. Czy to oznaka jego osłabienia? On się po prostu nie zmienia.

Tymczasem ci, którzy liczą na jego wymianę na prezydenta Warszawy Rafała Trzaskowskiego, muszą liczyć się z tym, że PO może stracić Warszawę. To już jednak historia na kolejną „Szpilę”.