Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Szopka świąteczna w tradycji kaszubskiej

Lucyna Puzdrowska
Na Kaszubach przed laty już od połowy adwentu chodzili po domach kolędnicy z szopką.

- Wykonana była zazwyczaj z tektury z drewnianymi, krytymi szmatkami kukiełkami - opowiada Barbara Kąkol, dyrektor Muzeum Kaszubskiego w Kartuzach. - W naszych zbiorach mamy bardzo stare szopki bożonarodzeniowe, można powiedzieć, że są to unikaty. Kiedyś wykonywanie szopek nie było tak popularne, dlatego prace takich twórców sprzed lat jak np. Franciszka Mejera, Władysława Licy czy Leona Okroja, to dziś prawdziwe arcydzieła.

Od kilkunastu lat można zauważyć powrót tworzenia szopek, m.in. dzięki organizowanym konkursom w których chętnie biorą udział dzieci. Przykładem jest tu Gminny Ośrodek Kultury w Somoninie, który rozpoczął w Kartuskiem tę chlubną tradycję. Dziś w dorocznych konkursach bierze udział ponad tysiąc małych i młodych twórców.

- Pracuję już w GOK-u ponad 20 lat, a pamiętam, że ruszyliśmy z tym konkursem zaraz na początku, więc odbywa się około 20 lat - mówi Marian Kowalewski, dyrektor GOK w Somoninie. - Na początku zainteresowanie było przeciętne. Teraz jest tak ogromne, że samo ocenianie prac i zakup tak dużej liczby nagród i słodkości, to nie lada wyczyn.

Z autorek współczesnych, których prace można podziwiać na przeróżnych wystawach, m.in. właśnie w muzeach, wymienić należy m.in. Irenę Brzeską czy Bożenę Kupper-Krzyżanowską. Szopki pani Ireny można poznać m.in. po charakterystycznej kolorystyce, dużej zawartości niebieskiego. Pani Bożena natomiast jest córką leśniczego i wszelkie dary lasu, jak szyszki czy mech, są zazwyczaj obecne w jej dziełach.

- Tradycja kolędowania, odwiedziny gwiazdek w domach jest na Kaszubach żywa, bo nie ma u nas grup rekonstrukcyjnych - kontynuuje Barbara Kąkol. - Osoby, które kolędują po domach robią to z pokolenia na pokolenie. Tak jest w Staniszewie, Prokowie czy Hopowie.

Dyrektor wspomniała też o symbolice, jaka towarzyszyła poszczególnym przebierańcom.

- Każdy uciekał przed kosą, bo jeśli śmierć zahaczyła o czyjąś szyję, to zazwyczaj ta osoba szybko żegnała się ze światem. Dlatego uciekali przed nią zwłaszcza dziadkowie. Natomiast gospodynie najbardziej obawiały się niedźwiedzia, ponieważ był to straszny psotnik i figlarz. Doprowadzał do różnych sytuacji, których skutkiem było potem ponowne sprzątanie w domu.

Dziś gwiazdki chodzą po domach znacznie rzadziej, choć młodzież na Kaszubach czyni starania, by i tę formę obrzędowości przywrócić. Być może za kilka lat w każdym kaszubskim domu w Wigilię ponownie pojawią się: baba z dziadem, diabeł, kominiarz, niedźwiedź czy... śmierć z kosą.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki