Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Szkice z piekła na Ziemi

Tadeusz Skutnik
Marian Kołodziej
Marian Kołodziej Grzegorz Mehring
Wielka wystawa wielkich scenografów, czyli spotkanie Józefa Szajny i Mariana Kołodzieja.

To się musiało w końcu zdarzyć. Ci dwaj artyści musieli się spotkać. Oczywiście. Tylko nikt wcześniej na to nie wpadł i co dziś wydaje się oczywistością - jest wielkim odkryciem. Autorką tego odkrycia jest dr Zofia Watrak, obecnie - dyrektor kartuskiej Galerii Refektarz.

W najbliższą sobotę, 14 czerwca, odbędzie się tam (ul. Klasztorna 5, godz. 19.00, wstęp wolny) wernisaż obiektów artystycznych pierwszego z binarnego układu artystów, spiętych w jednym projekcie pod nazwą "Dwa teatry jeden los": Józefa Szajny. Na początku sierpnia pojawi się tam drugi: Marian Kołodziej. Pierwszy będzie obecny w zgromadzonych tu jego pracach scenograficznych i autonomicznych ("Mrowiska"); najstarszych z lat pięćdziesiątych. Drugi pojawi się w postaci filmu Marka Mikosa, bo głównie chodzi o specyficzny rodzaj jego prac: "Klisze pamięci", które już na dobre wrosły w podziemia klasztornego kościoła franciszkanów w Harmężach. Wspólnym mianownikiem obu wystaw jest więc piekło, przez które obaj przeszli, piekło o imieniu Auschwitz.

Po stronie życia
Bardzo różnie - mówi Zofia Watrak - na to piekło zareagowali. - U Szajny był to gwałtowny wybuch, już u początku drogi artystycznej. Sztuka stała się dla niego manifestacją zaangażowania po stronie życia i wielokrotnie deklarowanym nakazem moralnym, wynikającym z poczucia zadłużenia wobec nieżyjących. W świecie Szajny nie ma bohaterów. Jest cierpiąca, słaba społeczność. Droga krzyżowa determinuje ludzki los, którego integralnym składnikiem jest cierpienie i zło, tragiczne poznanie i jednocześnie prawo do poszukiwania i błądzenia. Dialektyka śmierci i zmartwychwstania, kary i nagrody, męczeństwa i odkupienia, wpisana jest w wizję świata Szajny i przesłanie jego sztuki.

U Kołodzieja piekło tliło się pod warstwą zdawało się wystygłych popiołów, było wręcz niezauważalne w jego pracach scenograficznych, aby jednak gwałtownie rozgorzeć kilkanaście lat temu, gdy po ciężkim udarze mózgu musiał podjąć rehabilitację ręki. - Marian Kołodziej ten sam co u Szajny nakaz moralny i potrzebę dania świadectwa wyraził wprost dopiero po pięćdziesięciu latach, w "Kliszach pamięci", gdy zakończył pracę scenografa i podobnie jak Szajna po rozstaniu z teatrem stał się artystą autonomicznym - dopowiada Zofia Watrak.

Piękno bez prawa

Spotkanie ich we wspólnym projekcie stwarza okazję do porównań, wydobywania różnic, ale i wskazywania miejsc wspólnych. Szajna wyszedł od radykalnego zdegradowania materii sztuki, tj. tworzenia jej ze zdegradowanej materii, jak człowiek w Auschwitz, rychło opuścił teatr, a właściwie cały teatr podporządkował własnej wizji sztuki, w której był pierwiastek i skargi, i furii - uważał bowiem, że sztuka po epoce obozów zagłady nie może już być taka sama, jak przed. Nie da się jej ani zapomnieć, ani wymazać. Piękno w jego świecie nie miało prawa pobytu.

Kołodziej przeciwnie: latami podporządkowywał się materii teatru, którego naczelną ideą jest oddawanie grozy ale i piękna (wyłączając takie np. obrazy jak "Cmentarzysko samochodów" Arrabala). Nie chciał jakby do epoki pieców wracać. Owszem, przewinęły się jakieś refleksy, ale nawet wtedy, gdy tekst Jerzego Sity "Potępienie doktora Fausta" wymagał bezpośredniego odniesienia do obozu, uczynił to poprzez "Apokalipsę" Dűrera, rzutując projekcję obrazu na widownię, czyniąc współczesnych uczestnikami apokaliptycznej wizji.

Znak tarczy

W końcu jednak zbliżyli się w widzeniu losu człowieka. Szajna trochę ustąpił ze swego widzenia człowieka w absolutnej anonimowości - Kołodziej dostrzegł również grozę bezimienności. Jeden odstąpił nieco od wizji człowieka bezimiennego, zdegradowanego do znaku tarczy strzelniczej, drugi usiłując ocalać indywidualne rysy też znaku tarczy zaczął używać. (Stąd właśnie tytuł projektu: "Dwa teatry jeden los"). Obaj ponadto wychodzą z tego samego założenia: świat tamtej Zagłady wcale nie zakończył bytu, tylko zmienił postać i formy. Zagrożenie nim stale trwa, tyle że Bogu dzięki z dala od nas. Co nie zdejmuje z nas brzemienia nieustającego ostrzegania przed tym.

Sobotni wernisaż wystawy "Świat Józefa Szajny" odsłoni najgłośniejsze jego prace, obiekty i instalacje, pochodzące ze zbiorów Galerii STUDIO i kolekcji samego autora. Wystawie będzie towarzyszyć bogata dokumentacja i pokazy filmów. Aranżacje opracował syn artysty, Łukasz Szajna. Patronat nad wydarzeniem objął marszałek województwa pomorskiego Jan Kozłowski. Patronat medialny - telewizyjny kanał Kultura. Znalazło się też ono w programie Festiwalu Gwiazd. Wtedy to właśnie, 5 lipca, można będzie spotkać obu artystów w kartuskiej kolegiacie. Jeden los - a jakże różni artyści! Trochę mi żal (a co tam trochę: bardzo!) że tak poważna rozprawa o kondycji współczesnego człowieka rozgrywać się będzie nie w Gdańsku, aspirującym do roli kulturalnej stolicy Europy, lecz w Kartuzach. Przy całym szacunku. Ogromnie im zazdroszczę i równie ogromnie gratuluję. Mam nadzieję towarzyszyć kartuskim wydarzeniom i relacjonować je Naszym Czytelnikom.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki