Prokuratura Apelacyjna w Gdańsku właśnie skierowała akt oskarżenia przeciwko głowie przestępczego procederu - Maurice H. Zarzuca mu się popełnienie osiemnastu przestępstw. Na 34-letnim Niemcu ciążą zarzuty handlu ludźmi, czerpania korzyści z prostytucji, a także nakłaniania do niej, niekiedy również siłą. Wśród pokrzywdzonych znalazło się ponad 20 kobiet w różnym wieku.
- Za zarzucane przestępstwa oskarżonemu grozi kara pozbawienia wolności od 3 do 15 lat - informuje prok. Mariusz Marciniak, rzecznik prasowy Prokuratury Apelacyjnej w Gdańsku.
Według ustaleń śledczych, pomagało mu troje Polaków: mężczyzna i dwie kobiety. Karol Z., Joanna Z. i Agnieszka A. zostali już skazani na kary pozbawienia wolności. Wyroki w ich sprawie ogłosił w marcu 2011 Sąd Okręgowy w Słupsku - od 8 do 1,6 lat więzienia za sutenerstwo i pomocnictwo w prostytucji.
Thea H. wciąż umyka organom ścigania. Poszukiwana jest na podstawie tzw. europejskiego nakazu aresztowania (rodzaj listu gończego obowiązującego w większości krajów Europy). Jej syn Maurice H. wpadł w ręce policji dopiero na początku bieżącego roku. Został zatrzymany w Holandii przez tamtejszą policję. Za nim również wysłano europejski nakaz aresztowania. Wczesną wiosną został przewieziony do Polski, gdzie do dziś siedzi w areszcie śledczym.
Ofiary grupy Maurice'a H. "werbowane" były głównie na Pomorzu, często pochodziły z kaszubskich wsi. Maurice zajmował się tym osobiście (zazwyczaj wjeżdżał do wsi swoim lincolnem). Kobiety kuszone były wizją dobrych zarobków za pracę w Niemczech, zazwyczaj w charakterze sprzątaczek. W swych zeznaniach często wspominały, że decydowały się na wyjazd ze względu na zaciągnięte długi. Bywało, że niektórym z nich bez ogródek kazano zabrać ładne rzeczy. Jednak o prawdziwym celu wyjazdu dowiadywały się jednak dopiero w niewielkiej miejscowości Beetz, pod Berlinem.
To tam działał Domane, przybytek prowadzony przez Theę i Maurice'a H. Oficjalnie nosił on miano pensjonatu. W rzeczywistości był domem publicznym. Najdłużej wykorzystywana z ofiar "pracowała" w nim przez cztery lata. Nierzadko dziewczyny pracowały po kilka miesięcy, pół roku. Te które się opierały, zmuszano nieraz do prostytucji siłą oraz groźbami.
Zazwyczaj nie mogły swobodnie rozmawiać przez telefon z rodzinami - mogły dzwonić rzadko i tylko pod nadzorem właścicielki agencji, jej syna lub zaufanej pracownicy. Nie mogły wychodzić za granice posesji. Za odmowę stosunku z pijanym, brudnym lub agresywnym mężczyzną groziło pobicie. Przyjmowały do kilkunastu klientów dziennie, wśród których byli funkcjonariusze niemieckiej policji. Do stosunków zmuszane były również podczas okresu.
Jedna z ofiar zeznała, że zaraz po przekroczeniu granicy mężczyźni zabrali jej dowód. W pensjonacie Domane spędziła trzy miesiące. Przez ten czas nigdy nie opuściła posesji. Klientami byli znajomi Thei, również funkcjonariusze niemieckiej policji. Agnieszka A. wtedy mówiła: "Nie próbujcie uciekać, nie macie po co iść na policję, zobaczcie same".
Kobieta pracowała od godz. 10 do 22. Przyjmowała kilku klientów dziennie. Pobierała od nich po 50 euro, wszystko zabierała Thea. Część z tej kwoty miała do niej wrócić - najpierw była mowa o 20 euro od klienta, potem o 15.
Po trzech miesiącach zarobiła 3 tysiące euro. Do Polski odwoził ją Maurice. Przed granicą stwierdził, że weźmie od niej na chwilę te pieniądze, bo "dziwnie będzie wyglądało", że ona ma tyle pieniędzy przy sobie. Zabrał je. Po polskiej stronie dał jej 200 euro. Tylko tyle zostało jej za trzymiesięczną pracę w domu publicznym.
(wsp. TS)
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?