JURAND CIECHANÓW – BUDIMEX STAL GORZÓW WLKP. 33:30 (17:17)
- Jurand: Wiśniewski, Mierzejewski – Dębiec 7, Fuksiński i Wojdak po 6, Dobrzyniecki 5, Karczewski 3, Mierzwicki i Olszewski po 2, Kosik i Urbański po 1, Lewkowicz, Tarnowski, Wiszowaty.
- Budimex Stal: Nowicki, Marciniak – Lemaniak i Renicki po 6, Pietrzkiewicz 4, Drzazgowski, Nieradko, Ripa i Stupiński po 3, Przybylski 2, Napierkowski, Orłowski, Zając.
- Kary: 8 min – 12 min.
- Sędziowali: Wojciech Kuliński (Łódź) i Maciej Rogala (Tomaszów Mazowiecki).
- Widzów: 290.
Do przerwy nic nie zapowiadało katastrofy
Gorzowianie zdobyli w trzech poprzednich spotkaniach siedem punktów i pojechali do Ciechanowa z mocnym postanowieniem dopisania do swego dorobku kolejnych trzech „oczek”. Ewentualny sukces pozwoliłby im realnie myśleć o nawet o zajęciu miejsca w czołowej trójce rozgrywek. Stało się jednak inaczej. Dlaczego?
W pierwszej, bardzo wyrównanej połowie goście tylko raz – w 18 min – wygrywali różnicą trzech bramek (11:8). Poza tym wyjątkiem wynik najczęściej oscylował wokół remisu, z maksymalnie dwoma golami przewagi którejś z drużyn. Na wysoką obronę gospodarzy systemem 4-2 stalowcy odpowiedzieli znakomitą dyspozycję rzutową prawoskrzydłowego Michała Lemaniaka i środkowego rozgrywającego Rafała Renickiego. Obronę miejscowych z powodzenie rozbijali też odważnymi wejściami z drugiej linii boczni rozgrywający Igor Drzazgowski i Michał Nieradko. Ciechanowianie mieli przed spotkaniem tak wielkie ubytki kadrowe z powodu kontuzji, że zdecydowali się desygnować na boisko nawet… jednego ze swoich dwóch trenerów Jakuba Olszewskiego! Manewr okazał się słuszny, bo debiutujący na poziomie Ligi Centralnej szkoleniowiec zdobył dwie bramki, a na przerwę zespoły schodziły przy zasłużonym remisie 17:17.
Przespali początek drugiej połowy
Na początku drugiej połowy stała się rzecz niewiarygodna – pierwsze osiem minut gry Jurand wygrał aż 7:1! Nie do zatrzymania był dla gorzowian piekielnie mocno rzucający z drugiej linii Sebastian Dobrzyniecki, dzielnie wspierany przez Patryka Dębca i Bartosza Wojdaka. Po drugiej stronie boiska ofensywa gorzowian – po przydzieleniu „plastra” Renickiemu – praktycznie przestała istnieć, więc w 38 min na świetlnej tablicy pojawił się rezultat 24:18 dla gospodarzy. Chwilę później, w 41 min, kłopoty przyjezdnych wydawały się rosnąć do monstrualnych rozmiarów. Po trzecim dwuminutowym wykluczeniu z gry czerwoną kartkę ujrzał bowiem wyróżniający się w sobotni wieczór Drzazgowski.
Mimo tylu przeciwności i zadziwiającej przez wiele minut niemocy, podopieczni trenera Oskara Serpiny w końcu wzięli się w garść. Za sprawą Lemaniaka i wreszcie skutecznego na lewym skrzydle Mateusza Stupińskiego zaczęli mozolnie odrabiać straty. Gdy Mateusz Fuksiński zmarnował w 54 i 56 dwa rzuty karne, trafiając piłkę najpierw w słupek, a potem w poprzeczkę bramki, strzeżonej przez Cezarego Marciniaka, zapachniało dramatyczną końcówką.
Wróciły stare demony
W 57 min, po trafieniu Dawida Pietrzkiewicza, przyjezdni przegrywali już tylko 30:31. Kolejnych 150 sekund nie przebiegło jednak po ich myśli. Najpierw Dębiec wykorzystał kolejnego karnego dla Juranda, potem – po błędzie gorzowian w ataku – na skuteczny przebój środkiem boiska zdecydował się Kamil Karczewski, aż wreszcie w ostatniej akcji meczu Mikołaj Przybylski tylko obił handballówką poprzeczkę ciechanowskiej bramki. Goście nie mieli już czasu, by gonić wynik i musieli się pogodzić z drugą w tym sezonie porażką z beniaminkiem zaplecza Orlen Superligi.
Wyniki innych zaległych spotkań:
- KPR Autoinwest Żukowo – MKS Wieluń 35:29,
- Grot Blachy Pruszyński Anilana Łódź – Sandra Spa Pogoń Szczecin 29:26.
Czytaj również:
Gorzowscy szczypiorniści nie sprawili sensacji w Pucharze Polski. Ale plamy też nie dali
"Szpila" i "Tiger" znowu spełniają marzenia
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?