Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Szczepienia przeciwko COVID-19 ruszyły w Kartuzach. Prezes PCZ: „Warto podjąć tę próbę, żeby tego wirusa zatrzymać definitywnie”

Maciej Krajewski
Maciej Krajewski
W PCZ w Kartuzach rozpoczęły się szczepienia dla osób z grupy „0”
W PCZ w Kartuzach rozpoczęły się szczepienia dla osób z grupy „0” Maciej Krajewski
W Powiatowym Centrum Zdrowia w Kartuzach w poniedziałek, 4.01.2021 r. rozpoczęły się szczepienia przeciwko COVID-19. Wśród pierwszych zaszczepionych osób z tzw. grupy „0” był m.in. prezes PCZ Paweł Witkowski, pracujący też jako lekarz na oddziale covidowym szpitala. W rozmowie z dziennikarzami namawiał, aby poważnie potraktować sprawę i nie odmawiać szczepień z powodów właściwie nieuzasadnionych. – Uważam, że nie mamy wyjścia. To jest naprawdę groźna choroba, dla niektórych śmiertelna, powodująca wręcz kalectwo oddechowe – podkreślał.

W PCZ w Kartuzach rozpoczęły się szczepienia dla osób z grupy „0”

Do Powiatowego Centrum Zdrowia w Kartuzach w poniedziałek, 4.01.2021 r. równo o godz. 10:30 dotarła pierwsza dawka 30 fiolek ze szczepionką przeciwko COVID-19 firmy Pfizer. Dzięki temu w tym tygodniu w kartuskim szpitalu zaszczepionych będzie 180 osób z tzw. grupy „0”, obejmującej m. in. personel medyczny czy pracowników domów pomocy społecznej.

Wśród pierwszych zaszczepionych znalazł się Paweł Witkowski, prezes PCZ w Kartuzach. W rozmowie z dziennikarzami namawiał do szczepienia się, podkreślając przy tym, z jak poważną sytuacją mamy do czynienia.

– COVID-19 to jest bardzo ciężka choroba. I mówię to jako lekarz, a nie prezes szpitala. To jest ciężka choroba, na którą się umiera – zaznacza prezes kartuskiego szpitala, który również jako lekarz pracuje na oddziale covidowym.

Na potwierdzenie śmiertelności koronawirusa SARS-CoV-2 Paweł Witkowski przytacza też proste statystyki. W latach 2016-2019 rocznie w kartuskim szpitalu odnotowywano od 350 do 450 zgonów. W 2020 liczba ta wyniosła 1 024. Jak dodaje, należy tu podkreślić, iż w minionym roku nie zmienił się personel medyczny.

– My pracujemy od roku ciężko. Myślę, że dużo ciężej niż w zeszłym roku. Bo nie dość, że mamy bardzo dużo pacjentów, to jeszcze pracujemy z chorobą, o której bardzo niewiele wiemy (…). Nadal mamy zatrudnionych tych samych chirurgów, tych samych lekarzy. Nie zamknęliśmy połowy łóżek. Wręcz przeciwnie – uruchomiliśmy 20 dodatkowych dla pacjentów chorych na COVID-19. Nie ma innego powodu, żeby ci pacjenci nagle umierali – mówi prezes szpitala, nie pomijając przy tym faktu, iż wzrost zgonów niekoniecznie oznacza, że wszyscy zmarli na COVID-19.

– Ale co to ma za znaczenie, czy śmierć człowieka spowodował sam COVID-19, czy zmarł dlatego, że COVID-19 „zamknął” lekarza? Ja nie mówię tu o śmiertelności związanej z bezpośrednim zakażeniem, tylko o śmiertelności związanej z tym, że żyjemy w czasach pandemii.

Większość zakażeń koronawirusem poza szpitalem w Kartuzach

Od początku pandemii w kartuskim szpitalu zakażenie koronawirusem SARS-CoV-2 stwierdzono u ponad 120 osób z personelu, łącznie ok. 200 razy wprowadzano kwarantanny. Jak jednak mówi prezes PCZ, w Kartuzach wcale nie jest tak, że lekarze czy pielęgniarki często zarażają się od pacjentów.

– Większość chorych to są zakażenia związane z przebywaniem w domu, czyli kontaktami pozaszpitalnymi. Ale to też jest bardzo trudne do rozdzielenia. Niemniej, my nie obserwujemy takiego wektora przenoszenia, aby pacjent zarażał personel albo że pracujący na oddziale covidowym więcej chorują – mówi Paweł Witkowski.

– Mniej więcej tak samo wygląda liczba zakażeń wśród personelu na oddziale COVID i na oddziale chirurgii, gdzie teoretycznie trafiają do nas pacjenci zdrowi, bo testujemy ich wcześniej.

Prezes kartuskiego szpitala w swojej pracy zauważył też, że wzrost zakażeń wyraźnie można zestawić z okresami luzowania obostrzeń.

– Nie chcę się tu bawić w politykę. Absolutnie. Jestem ostatnią osobą, która chciałaby rozmawiać na temat zarządzania informacją czy tego, co się dzieje.

– Natomiast obserwujemy, że poluzowanie obostrzeń w kwestii kontaktów międzyludzkich powoduje u nas ewidentny wzrost zachorowań. I my nie obserwujemy pacjentów bezobjawowych. Bo ci bezobjawowi, skąpoobjawowi czy pacjenci, którzy przechodzą COVID-19 łagodnie, do nas nie przychodzą – podkreśla.

– Ewidentnie widać w naszym szpitalu, na poziomie lokalnym, wpływ obostrzeń w postaci zachowania dystansu społecznego i zakazu gromadzenia się w większych grupach, na to, ilu ja mam chorych i ilu z nich umiera (…). Nie wiem, które z tych obostrzeń są najskuteczniejsze, a które kompletnie nieskuteczne. Ja wiem na pewno, że wprowadzanie ich powoduje, że za dwa tygodnie ja nie mam problemu z tym, że pacjenci czekają na miejsce, na respirator. Nie ma problemu takiego, że mam po 100-200 osób na SOR-ze z gorączką i z dusznością, gdzie bym musiał tych ludzi odsyłać do domów, bo nie znalazłoby się dla nich miejsce w szpitalu.

Jak dodaje, szpital czeka też na to, co się wydarzyło w święta Bożego Narodzenia – czy mieszkańcy stosowali się do apeli i zachowywali reżim sanitarny. O tym przekonamy się mniej więcej w połowie stycznia.

Oddział covidowy w Kartuzach obłożony w 90 procentach

W kartuskim szpitalu oddział covidowy funkcjonuje od 8 listopada, po wnioskach składanych przez samo PCZ.

– Decyzją wojewody, stworzyliśmy 10 dodatkowych miejsc covidowych w budynku B. To jest osobny budynek, przystosowany do tego, żeby zachowywać reżim sanitarny. Stworzyliśmy też 5 miejsc respiratorowych w miejscu starego OIOM-u. OIOM dla pacjentów niecovidowych przenieśliśmy na oddział pooperacyjny, na górę, w ramach chirurgii (…). To jest mniej więcej 10 proc. naszej bazy łóżkowej – wyjaśnia Paweł Witkowski.

Obłożenie na oddziale jest ponad 90-procentowe, ale jest płynne. Pacjenci nie czekają na przyjęcie, a, jak zapewnia prezes PCZ, jeśliby wynikła potrzeba dostawienia 11. łóżka, to tak też się stanie. We względnie sprawnym funkcjonowaniu placówki pomaga fakt, iż kartuski szpital przygotował się na taką ewentualność już na przełomie marca i kwietnia. Wtedy to, m. in. dzięki pomocy zewnętrznej, udało się zakupić dodatkowych 5 respiratorów, a po wsparciu ze strony gmin i powiatu kartuskiego przebudowano stację tlenową.

Niemniej, nawet to nie pomaga tak, jak by można chcieć. Z wyliczeń prezesa PCZ w Kartuzach wynika, że śmiertelność wśród pacjentów pod respiratorem wynosi ok. 90 proc.

– Na 10 pacjentów, u których zdecydowaliśmy się na respirator, tylko jeden, maksymalnie dwóch to przeżywa – mówi.

Paweł Witkowski nie pomija też kwestii chorób współistniejących, tak często zaznaczanych nawet w naszych codziennych raportach na stronie internetowej.

– W XXI w. na nadciśnienie się nie umiera. Na cukrzycę też nie. Umiera się na chorobę, która „dołącza się” do tych schorzeń „podstawowych” – zauważa prezes PCZ w Kartuzach. – Na COVID-19 zmarła nam ostatnio 36-letnia kobieta. Posiadała chorobę współistniejącą – była nią otyłość. Czy otyłość to jest przyczyna zgonu? (…). To jest coś, co statystycznie skraca życie, ale my nie mówimy o statystyce, a o medycynie – kontynuuje.

– My obserwujemy naprawdę bardzo ciężkie przebiegi tej choroby. Przez 30 lat pracy nigdy nie spotkałem człowieka (…), który z powodu grypowego zapalenia płuc umarł w ciągu dwóch dób. A takich pacjentów widziałem już tutaj kilkunastu.

Szczepionka na COVID-19 jedynym wyjściem

Cała ta rozmowa sprowadza się ostatecznie do kwestii szczepień. Odkąd pojawiły się pierwsze informacje o tym, jak będą przebiegały szczepienia w Polsce (i nie tylko), wiele osób zaczęło krytykować nie tylko przyjęty podział na etapy, na grupy, ale i pojawiły się głosy o zagrożeniu, jakie niesie ze sobą owo szczepienie.

Prezes PCZ w Kartuzach nie zaprzecza, że szczepionka nie jest w 100 proc. bezpieczna, że nie testowano jej na osobach z grup ryzyka (m. in. na dzieciach, kobietach w ciąży), a nawet, że za kilka miesięcy czy lat będzie ona bardziej dopracowana. Powaga sytuacji jednak polega na tym, że liczy się tu i teraz.

– W medycynie nie ma leków, które są 100-procentowo bezpieczne. I tak jest i z tą szczepionką (…). Prowadzimy dyskusję medialną, która jest, po pierwsze, nieuprawniona, a po drugie, pozbawiona podstawowego elementu, czyli wiedzy.

– Żadna szczepionka wprowadzana na świecie nigdy nie miała rekomendacji dla grup ryzyka, czyli dzieci, kobiet w ciąży, matek karmiących, osób z wieloma dysfunkcjami układu odpornościowego – mówi Paweł Witkowski, który sam zaszczepił się jako jedna z pierwszych osób w kartuskim szpitalu. – Ta szczepionka za dwa lata będzie lepsza niż obecna. Ale dacie Państwo radę wytrzymać jeszcze dwa lata? Będąc kucharzem, kelnerką, pracownikiem fitness, nauczycielem, a nawet dzieckiem czy rodzicem, który takie dziecko ma w domu – dacie radę? Bo świat nie.

Ważne w szczepieniu teraz, kiedy istnieje już taka możliwość, jest też podstawowe założenie całego przedsięwzięcia – próba zatrzymania rozwoju COVID-19.

– Namawiajmy ludzi do tych szczepień. Są dwie możliwości: pierwsza nastąpi wtedy, gdy zaszczepi się 70 proc. populacji. Ponieważ jest to wirus, który bytuje tylko na organizmach ludzkich, on nie będzie miał substancji do tego, aby się przenosić. W efekcie, tak jak było z ospą prawdziwą – tej choroby nie ma (…), a też były osoby, które umierały po zaszczepieniu. Ale nikt nie dyskutował, czy warto szczepić na ospę prawdziwą, bo ludzie umierali na tę chorobę. Ona wyludniała cała wsie i jak zaszczepiło się 70-80 proc. populacji to ta choroba przestała się rozwijać i jej już dzisiaj nie ma. Tak samo może być z wirusem SARS-CoV-2 – porównuje prezes kartuskiego szpitala.

– Natomiast jeśli zaszczepi się 40 czy 50 proc. społeczeństwa, to ten wirus będzie miał szansę również mutować. I będziemy albo szczepić się na kolejne mutacje tego wirusa, tak jak było z grypą, albo w którymś momencie zmutuje tak, że nie znajdziemy na niego szczepionki i będziemy mieli 2020 razy dwa. Dlatego warto podjąć tę próbę, żeby tego wirusa zatrzymać definitywnie.

– Zupełnie nie dyskutujemy o tym, jak bierzemy paracetamol, a mam co roku kilkanaście osób, które zmarły z powodu paracetamolu. Jest to lek, który nawet można kupić na stacji benzynowej. Nie zastanawiamy się, jak pijemy alkohol, palimy papierosy, jeździmy szybko samochodem – podejmujemy ryzyko. Żadna firma na świecie nie powie, że tu nie mamy ryzyka.

– Ale ryzyko, o którym się rozmawia – modyfikacji kodu genetycznego człowieka, wszczepiania czipów (…) – to, boję się, że schodzimy w tym miejscu na poziom, do którego nie chciałbym się tutaj zniżać – mówi prezes PCZ, dodając, że technologia mRNA nie jest niczym nowym – tak leczony był chociażby Steve Jobs, który chorował na raka trzustki.

1 200 osób z Kartuz już zapisanych na szczepienie przeciwko COVID-19

Szczepienia w PCZ w Kartuzach ruszyły w poniedziałek, 4 stycznia. Planowo, szczepione będą tutaj tylko osoby z grup 0, 1, 2 3, nie będą natomiast prowadzone szczepienia tzw. populacyjne, które najpewniej rozpoczną się w połowie stycznia.

– Szczepienia populacyjne będą prowadziły inne ośrodki niż ten szpital (…). W mojej ocenie te szczepienia powinny prowadzić POZ – mówi Paweł Witkowski.

Prezes PCZ nie wyklucza jednak takiej możliwości, jeśli pojawi się ku temu potrzeba. Niemniej, należy się liczyć z ograniczeniami szpitala – maksymalnie można tu szczepić 300-400 osób tygodniowo. W tej chwili z wymienionych grup (obejmujących m.in.: lekarzy z całego powiatu, pielęgniarki, żołnierzy, policjantów, strażaków, personel DPS-ów i stacji sanepidu) na szczepienia do szpitala w Kartuzach zapisało się ok. 1 200 osób.

– Ja uważam, że nie mamy wyjścia. To jest naprawdę groźna choroba, dla niektórych śmiertelna, powodująca kalectwo oddechowe (…). Wiele rządów przeznaczyło wiele milionów euro i dolarów na to, żeby bardzo szybko powstała szczepionka. Bo wszyscy sobie zdają sprawę, ile tak naprawdę globalnie kosztuje ten wirus.

FAQ - wszystko o koronawirusie i COVID-19

Co należy wiedzieć o wirusie SARS-CoV-2 i wywoływanej przez niego chorobie COVID-19? Sprawdź odpowiedzi na najczęściej zadawane pytania!

Co to jest koronawirus?

Koronawirus SARS-CoV-2 to jeden z siedmiu poznanych dotąd gatunków koronawirusów ludzkich, które wywołują zakażenia układu oddechowego. Oprócz nowego koronawirusa są to także wirusy przyczyniające się do łagodniejszych infekcji sezonowych, które są odpowiedzialne za 15-30 procent zachorowań uznawanych za grypę. Nowy koronawirus jest spokrewniony z wirusami SARS-CoV i MERS, które wywołały epidemie w XXI wieku, jednak ich nasilenie nie było tak duże, jak rozmiary obecnej pandemii.

Jak wygląda koronawirus?

Koronawirus to typ wirusa, który składa się z materiału genetycznego w postaci nici RNA zamkniętej w otoczce. Na jej powierzchni posiada charakterystyczne wypustki, które przypominają koronę. W wypustkach zawarte są białka, dzięki którym wirus wnika do komórek, a po zainfekowaniu namnaża się w ich wnętrzu i rozprzestrzenia w organizmie.

Jak przenosi się koronawirus?

Koronawirus SARS-CoV-2 przenosi się poprzez wydzieliny chorego, a więc poprzez kichanie, kasłanie, mówienie, a także oddychanie. Wydostając się tą drogą z organizmu jest obecny w powietrzu, również w postaci rozpylonego aerozolu, osiada też na powierzchniach (zwłaszcza podłogach) i przedmiotach. Jest ponadto obecny w moczu i stolcu zakażonego, i z tego powodu można zarazić się nim w toalecie. Źródłem infekcji jest nie tylko wdychanie drobin zawierających wirusa, ale też dotykanie skażonych powierzchni, a następnie ust, nosa lub oczu, jak również spożywanie zanieczyszczonych nim produktów spożywczych, również mrożonych.

Kiedy skończy się pandemia koronawirusa?

Pandemia koronawirusa, czyli epidemia o zasięgu światowym, począwszy od grudnia 2019 roku przybiera jedynie na sile. Istnieją co prawda teorie, że może wygasnąć sama, gdy zarazi się 45-60 procent społeczeństwa i nie będzie już kolejnych potencjalnych ofiar. Scenariusz osiągnięcia tzw. odporności stadnej (inaczej zbiorowej) nie jest jednak potwierdzony i wiąże się z dużym odsetkiem zgonów, dlatego jedyną nadzieją na zakończenie epidemii jest wynalezienie skutecznej i bezpiecznej szczepionki, a następnie wprowadzenie masowych szczepień. Może to się udać najwcześniej w 2021 roku.

Skąd się wziął koronawirus?

Nowy koronawirus pochodzi z Chin, a za jego źródło uważa się targ rybny w mieście Wuhan w prowincji Hubei. Tak, jak wiele koronawirusów, jest to wirus odzwierzęcy, jednak do tej pory nie potwierdzono z wszelką pewnością, od jakiego gatunku zwierząt pochodzi. Naukowcy wskazują na nietoperze z rodziny podkowcowatych, jednak w grupie podejrzanych przez jakiś czas znajdowały się także łuskowce. Na początku pandemii pojawiły się ponadto przypuszczenia, że do rozwoju epidemii przyczyniły się także bezdomne psy.

Czym różni się infekcja koronawirusem od grypy?

Choć średnio co piąta infekcja grypopodobna jest spowodowana zwykłymi koronawirusami ludzkimi, jego nowy gatunek w postaci SARS-CoV-2 jest dużo bardziej niebezpieczny i u części chorych atakuje również narządy poza układem oddechowym. Prawdziwa grypa jest wywoływana przez wirusy grypy, natomiast nowy koronawirus wywołuje COVID-19. Choć mogą powodować podobne objawy, COVID-19 jest bardziej zaraźliwy od grypy i u niektórych wiąże się poważnymi powikłania. Objawy zakażenia koronawirusem SARS-CoV-2 zwykle rozwijają się dłużej, bo 2-14 dni, a średnio 5 dni (dla grypy to 1-4 dni), a chorzy z COVID-19 dłużej zarażają też innych. Podczas gdy istnieją skuteczne leki i szczepionki przeciw grypie, na efektywne środki przeciw COVID-19 trzeba jeszcze poczekać.

Co to jest COVID-19?

COVID-19 to oficjalna nazwa choroby wywoływanej przez koronawirusa SARS-CoV-2. Jest to wysoce zakaźna infekcja, która może powodować śmiertelne powikłania. Wciąż nie ma w pełni skutecznego leku na COVID-19 ani też przeciwdziałającej mu szczepionki, która mogłaby być podawana profilaktycznie.

Jakie choroby wywołuje koronawirus?

Koronawirus SARS-CoV-2 wywołuje chorobę nazwaną COVID-19. Najczęściej jest to zakażenie dróg oddechowych mogące skutkować zapaleniem płuc, choć u części chorych koronawirus atakuje też (jednocześnie lub osobno) układ pokarmowy. W procesie rozwoju choroby koronawirus może powodować też zmiany w układzie nerwowym, krwiotwórczym, głównych narządach (m.in. serce, nerki, wątroba), naczyniach krwionośnych i skórze. Skutkiem powikłań zakażenia mogą być stany bezpośrednio zagrażające życiu, takie jak udar mózgu, zapalenie wielonarządowe czy zespół niewydolności oddechowej (ARDS).

Ile osób umiera z powodu koronawirusa, a ile zdrowieje?

Według statystyk 99 procent zakażonych koronawirusem przechodzi infekcję łagodnie, a tylko w 1 procent przypadków ma ona przebieg ciężki lub krytyczny. Tylko 3 procent wszystkich przypadków na świecie, które uznano za zamknięte, zakończyło się śmiercią pacjenta, natomiast odsetek zgonów w Polsce to 4 procent. Odsetek pacjentów wyleczonych lub zwolnionych ze szpitala w naszym kraju wynosi więc 96 procent.

Czy zakażenie koronawirusem może nie powodować objawów?

Jest to sytuacja stosunkowo częsta, bo według badań w momencie uzyskania dodatniego wyniku testu na koronawirusa objawów nie ma 20-40 proc. zakażonych. Choć u części osób objawy mogą pojawić się pod dłuższym czasie, liczonym nawet w tygodniach, u innych nie wystąpią wcale lub będą niespecyficzne, a przez to nie zostaną uznane za oznakę zakażenia (jak to bywa w przypadku zmęczenia czy bólów głowy). Objawów infekcji najczęściej nie mają dzieci, choć po pewnym czasie może ona i tak doprowadzić do ciężkich powikłań w postaci wielonarządowego zapalenia. Osoby bezobjawowe mogą zarażać innych, choć nie z takim nasileniem, co te kaszlące i kichające.

Jakie są objawy koronawirusa?

Objawy zakażenia koronawirusem próbowano klasyfikować na różne sposoby, a obecnie obowiązuje m.in. ich podział według nasilenia COVID-19:

  1. objawy grypopodobne bez gorączki: ból głowy, utrata węchu, bóle mięśni, kaszel, ból gardła, ból w klatce piersiowej, brak gorączki.
  2. objawy grypopodobne z gorączką: ból głowy, utrata węchu, kaszel, ból gardła, chrypa, gorączka, utrata apetytu.
  3. objawy żołądkowo-jelitowe: ból głowy, utrata węchu i apetytu, biegunka, ból gardła, ból w klatce piersiowej, brak kaszlu.
  4. objawy ciężkie 1. stopnia ze zmęczeniem: ból głowy, utrata węchu, kaszel, gorączka, chrypa, ból w klatce piersiowej, zmęczenie.
  5. objawy ciężkie 2. stopnia z dezorientacją: ból głowy, utrata węchu i apetytu, kaszel, gorączka, chrypa, ból gardła, ból w klatce piersiowej, zmęczenie, dezorientacja, bóle mięśni.
  6. objawy ciężkie 3. stopnia, brzuszne i oddechowe: ból głowy, utrata węchu i apetytu, kaszel, gorączka, chrypa, ból gardła, ból w klatce piersiowej, zmęczenie, dezorientacja, bóle mięśni, spłycony oddech, biegunka, ból brzucha.

Jak można wykryć koronawirusa?

Obecność koronawirusa w organizmie stwierdza się poprzez wykrycie jego genów (nici RNA) w wydzielinie pobranej z nosogardzieli, ewentualnie ze śliny. Badaniem, które umożliwia jego identyfikację, jest tzw. reakcja łańcuchowa polimerazy z odwrotną transkrypcją RNA (RT-PCR, inaczej badanie genetyczne lub molekularne), którą mogą przeprowadzać jedynie wyspecjalizowane laboratoria. Natomiast dopuszczone od listopada badanie diagnostyczne w postaci testów immunologicznych (serologicznych) nie wykrywa koronawirusa, tylko przeciwciała wytworzone przez organizm, by móc go zwalczyć. Tym samym dodatni wynik tego testu wskazuje na infekcję aktywną lub już przebytą.

Jak chronić się przed koronawirusem?

Jedynym sposobem ochrony przed zakażeniem koronawirusem jest unikanie kontaktów z jego potencjalnymi nosicielami. Oznacza to przede wszystkim izolację domową, a w miejscach publicznych – stosowanie środków profilaktycznych takich jak dystans społeczny (1,5-2 metry odstępu między ludźmi), noszenie maseczek ochronnych zakrywających usta i nos oraz skrupulatną higienę dłoni. Zalecane jest ponadto zachowanie higieny podczas spożywania i przygotowywania posiłków, a także odpowiednia obróbka termiczna produktów pochodzenia zwierzęcego.

Jak długo trwa infekcja koronawirusem?

Czas ten zależy od nasilenia infekcji. Większość osób z łagodnymi objawami zakażenia wraca do zdrowia w ciągu 30-60 dni. Natomiast w przypadku przeważającej części pacjentów w stanie ciężkim zdrowienie trwa powyżej 60-90 dni. W przypadku utrzymywania się symptomów infekcji przez wiele tygodni mówimy o tzw. długim COVID-19. U części pacjentów zmiany w organizmie wywołane przez COVID-19 mogą być trwałe. Mogą obejmować zmniejszenie powierzchni czynnej płuc, uszkodzenia mięśnia sercowego z arytmią, niewydolność nerek, zakrzepicę żył głębokich czy stany pozapalne jelit. Ozdrowieńcy, którzy mają za sobą krytyczny przebieg choroby, mogą wymagać długotrwałej rehabilitacji i opieki zdrowotnej.

Co robić przy podejrzeniu zakażenia koronawirusem?

Podejrzewając zakażenie koronawirusem należy wykonać test w jego kierunku, który ze skierowaniem lekarskim jest bezpłatny, a bez skierowania kosztuje 350-500 zł. Jeżeli objawy infekcji występują dłużej, np. przez tydzień, można wykonać test na przeciwciała (na podobnych warunkach). Aby uzyskać skierowanie, należy umówić się na teleporadę w przychodni POZ lub za pomocą formularza dostępnego na stronie Ministerstwa Zdrowia. Wyjątkiem są dzieci do 2. roku życia, które muszą być zbadanie przez lekarza. Po wystawieniu skierowania należy udać się do punktu pobrań; osoby zmotoryzowane mogą udać się też do mobilnego punktu pobrań. W sytuacji, gdy przy infekcji pojawi się duszność, ucisk w klatce piersiowej i problemy z oddychaniem, należy wezwać karetkę lub udać się prywatnym samochodem do szpitala zakaźnego.

Co to jest osocze ozdrowieńców?

Osocze ozdrowieńców to preparat pozyskiwany z krwi osób, które wyzdrowiały z COVID-19. Zawiera ono przeciwciała anty-SARS-CoV-2, które organizm wytwarza w celu zwalczenia koronawirusa. Podawanie ich chorym na drodze transfuzji stanowi metodę leczenia, która łagodzi objawy i skraca czas trwania choroby. Osocza wciąż brakuje, dlatego o jego oddawanie apelują nie tylko lekarze, ale też rząd.

Jak leczyć infekcję koronawirusem?

Ponieważ nie istnieje całkowicie skuteczny środek zwalczający koronawirusa, a te stosowane w ciężkich przypadkach są dostępne tylko w szpitalach, COVID-19 leczy się jedynie w sposób objawowy. Oznacza to, że środki stosowane w leczeniu domowym mogą jedynie łagodzić symptomy infekcji takie jak kaszel, ból gardła, katar, gorączka, ból mięśni czy zapalenie spojówek. W tej roli sprawdzają się preparaty ogólnie dostępne bez recepty w aptekach i drogeriach, które podaje się również przy zwykłych infekcjach oddechowych. W przypadku terapii w szpitalu skuteczne jest leczenie za pomocą osocza ozdrowieńców, musi jednak być rozpoczęte w maksymalnie ciągu kilku dni od początku infekcji i zawierać odpowiednio wysoki poziom przeciwciał anty-SARS-CoV-2.

Zakażeni koronawirusem w woj. pomorskim. Liczba zakażonych w...

Najnowsze informacje z regionu o zagrożeniu koronawirusem!

od 12 lat
Wideo

Protest w obronie Parku Śląskiego i drzew w Chorzowie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki