Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Szamanka okrada zamiast uzdrawiać. Metoda "na wnuczka" przeszła do lamusa...

Bartosz Cirocki
sxc.hu
Osławiona metoda "na wnuczka" odchodzi już do lamusa, a złodzieje prześcigają się w nowych, bardziej wymyślnych i niewiarygodnych sposobach okradania zwłaszcza starszych ludzi. Ostatnim hitem jest metoda "na uzdrowicielkę". Ale oszustom nie brakuje także innych pomysłów.

Coraz bardzie powszechna wśród oszustów staje się metoda na uzdrowicielkę, a raczej szamankę, bo policyjne relacje tego, co powołująca się na boskie moce kobieta w wieku ok. 40-50 lat, wyglądająca na przedstawicielkę mniejszości romskiej, wyprawiała w domach osób omamionych wizją pozbycia się wszelkich chorób, są doprawdy niebywałe. Tego lata ma już na koncie dwie kradzieże w różnych zakątkach powiatu kartuskiego.

Pierwszy raz uderzyła w przebraniu wytwornej damy w podżukowskim Miszewie. Odziana była wówczas w szykowny strój i duży kapelusz. Przedstawiła się 72-letniemu mieszkańcowi tej miejscowości jako kolekcjonerka antyków. Spytała emeryta, czy nie ma na sprzedaż jakichś wiekowych przedmiotów. Gdy ten zaprzeczył, wyjawiła mu tajemnicę: ma moc Matki Boskiej, pozwalającą jej uzdrawiać. Mężczyzna przystał na propozycję uleczenia i zaprosił nieznajomą do domu. Wewnątrz byli także żona i córka właściciela domu.

Szamanka rzekła, że hurtowo uleczy wszystkie choroby trapiące każdego z jej "pacjentów", przenosząc je na zwierzę. Ofiarą została przyniesiona przez gospodynię kura. Mistrzyni ceremonii zaczęła ściskać ptaka i grzebać w jego piórach, wypowiadając przy tym słowa tajemniczego rytuału. Niepostrzeżenie podała coś zwierzęciu, po czym położyła je na stole martwe, wprawiając w osłupienie widzów.

Kolejnymi elementami czarów były skarpeta i pieniądze. Właściciel przyniósł początkowo 400 zł, co uzdrowicielka wpatrzonym w obraz Matki Boskiej wzrokiem skomentowała krótko: zbyt mało. Do skarpety powędrowało więc kolejne 2 tys. zł, ale zdaniem prowadzącej rytuał właściciel wrzucił je w niewłaściwy sposób. Wyjęła więc banknoty, pieczołowicie składała je w palcach, po czym wrzuciła do skarpety. Po kolejnych obrzędach umieściła zawiniątko w szafie, ostrzegając, że jeśli ktokolwiek ruszy je przed upływem trzech dni, będzie przeklęty.

W zamian za uzdrowienie szamanka nie wzięła od gospodarzy pieniędzy, zadowoliła się tylko 10 swojskimi jajami. Okazało się jednak, że sowite wynagrodzenie za swe "usługi" wypłaciła sobie już wcześniej - kiedy gospodarze uświadomili sobie, że coś jest nie tak i zajrzeli do skarpety, było tam już o tysiąc złotych mniej.

Dokładnie miesiąc później, czyli 21 sierpnia, najpewniej ta sama kobieta, tym razem ubrana już w tradycyjny cygański strój, zagadnęła mieszkankę Szymbarku, rzekomo szukając mieszkania. 78-latka nie miała do zaoferowania wolnego lokum, ale pokusie uzdrowienia nie była w stanie się oprzeć - zaprosiła uzdrowicielkę do domu, w którym samotnie przebywała. Wstępna diagnoza była poruszająca - choroby trapiące emerytkę są wynikiem klątwy. Na szczęście szamanka potrafi ją zdjąć.

Zatroskana mieszkanka Szymbarku zgodnie z poleceniami nieznajomej przynosiła po kolei wszystko, co potrzebne było do rytuału - jajko, ręcznik i pieniądze: 15 banknotów po 100 zł, sześć dziesięciozłotówek i dwa razy po 50 euro. Gdy była zajęta poszukiwaniem rekwizytów, oszustka splądrowała szafy. Zabrała z nich biżuterię - cztery złote pierścionki, ślubną obrączkę i łańcuszek. Podczas odprawiania modłów czuła się na tyle pewnie, że ukradła wszystkie pieniądze, rzekomo wkładając je w ręcznik i polecając rzecz jasna, aby nikt nie ruszał pakunku przez trzy dni.

- Regularnie apelujemy do osób starszych i ich rodzin, ale także wszystkich naszych mieszkańców, aby nie wpuszczali nieznajomych do domów, choćby nie wiadomo co obiecywali - przyznaje Jarosława Krefta, oficer prasowy KPP w Kartuzach. - Niestety, wciąż nie przynosi to efektu i co jakiś czas zgłaszają się do nas kolejne ofiary oszustów żerujących na łatwowierności swoich ofiar.

Słowa policji potwierdza kilka tylko przypadków z ostatnich lat. Przed rokiem mężczyzna o ciemnej karnacji, podając się za Włocha, naciągnął mieszkańca Załęża na z pozoru korzystną wymianę waluty. 94-latkowi tłumaczył, że musi szybko wymienić euro na złote, by zatankować samochód. Zaoferował 200 euro za 390 zł, czyli niecałą połowę wartości tejże sumy. Emeryt skusił się i dopiero później zorientował się, że banknot jest nieudolnym falsyfikatem wykonanym na zwykłej kopiarce. Tak w policyjnych kronikach pojawiła się metoda "na cudzoziemca".

W 2010 r. głośno było o kradzieży "na urzędniczkę". Ubrana w oficjalny strój kobieta w średnim wieku właśnie w ten sposób okradła 94-latkę z Migów pod Sierakowicami. Podała się za pracownika Zakładu Ubezpieczeń Zdrowotnych, prosząc o ostatnie odcinki emerytury i otrzymane ostatnio pieniądze, rzekomo, aby sprawdzić ich numery. Domowniczka wykonała polecenie, ujawniając oszustce, gdzie trzyma pieniądze. Wykorzystując nieuwagę ofiary, fałszywa urzędniczka ukradła kilka tysięcy złotych.

Zuchwały pomysł, który nazwać można metodą "na doradcę", wcieliła w życie księgowa jednej z kartuskich firm. Namówiła kilkadziesiąt osób do zaciągnięcia kredytów, które spłacić miała Unia Europejska. W zamian oczekiwała prowizji - do 50 procent pożyczonej kwoty. Częściowo spłacała zobowiązania klientów, a potem przestawała regulować należności. Zdobyła ponad pół miliona złotych, a niedoszłym beneficjentom unijnej pomocy pozostawiała do spłacenia sumy sięgające nawet 30 tys. zł.

Możesz wiedzieć więcej!Zarejestruj się i czytaj wybrane artykuły Dziennika Bałtyckiego www.dziennikbaltycki.pl/piano

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki