Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Syrena Mikrobus z FSO. Dlaczego nie rozpoczęto jej produkcji? [ZDJĘCIA]

Marek Ponikowski
To zdjęcie Zbyszko Siemaszko zrobił prawdopodobnie w roku 1960. Dwa prototypy z FSO i dwie świetne kreacje nadwoziowe Cezarego Nawrota - oraz tor prób na Żeraniu. W tle hale fabryczne
To zdjęcie Zbyszko Siemaszko zrobił prawdopodobnie w roku 1960. Dwa prototypy z FSO i dwie świetne kreacje nadwoziowe Cezarego Nawrota - oraz tor prób na Żeraniu. W tle hale fabryczne z archiwum rodzinnego Jakuba Szadaja
Syrena Mikrobus z FSO była odległym przodkiem dzisiejszych vanów takich jak Volkswagen Sharan czy Ford S-Max. A właściwie - byłaby, gdyby podjęto decyzję o jej produkcji.

Na początku marca zmarł Zbyszko Siemaszko, znakomity fotografik i fotoreporter, przez wiele lat związany z tygodnikiem "Stolica", autor tysięcy świetnych zdjęć dokumentujących życie Warszawy i jej powojenną odbudowę. Poznałem go na początku lat 70., gdy obaj pracowaliśmy w tygodniku "Perspektywy". Wiedząc o moich motoryzacyjnych zainteresowaniach, dał kiedyś odbitkę jednej ze swych fotografii z sesji zdjęciowej w FSO na początku lat 60.
Gorączkowe poszukiwanie w wielkim kartonie - jest! Na fabrycznym torze prób na Żeraniu Zbyszko uwiecznił legendarną Syrenę Sport i jeszcze jeden prototyp, dziś niemal zapomniany. W tamtych czasach widywałem go na swoim osiedlu Praga II. Jeździł nim często inżynier Karol Pionnier, ojciec Krzysztofa, mojego kolegi z klasy, wówczas główny konstruktor FSO. Do krótkiej historii powojennej polskiej motoryzacji samochód ten przeszedł jako Syrena Mikrobus.

***

Zanim Karol Pionnier trafił do FSO, ukończył w roku 1939 Politechnikę Warszawską i zdążył przepracować parę miesięcy w słynnym PZInż. Od roku 1948 wraz z takimi znakomitościami jak inżynierowie Dębicki, Werner czy Panczakiewicz konstruował Stara 20 (co było, nawiasem mówiąc, kontynuacją przedwojennych prac nad ciężarówką PZInż. 713). Później został oddelegowany na Żerań, gdzie uczestniczył w uruchamianiu produkcji Warszawy M 20 na podstawie licencji z ZSRR. Męcząc się z przestarzałym wytworem sowieckiej myśli technicznej, marzył o samochodzie nowocześniejszym, tańszym i bardziej dostosowanym do polskich warunków. W roku 1952, gdy nic jeszcze nie wskazywało na możliwość realizacji takiego pomysłu, opracował wraz ze swymi współpracownikami z Działu Głównego Konstruktora założenia popularnego auta małolitrażowego. Miało mieć samonośne nadwozie i czterosuwowy silnik. Syrena, która po kilku latach, już w nieco lepszym klimacie politycznym, trafiła do produkcji, była bardzo odległa od wizji ambitnego inżyniera, ale… na nic więcej nie pozwalały ówczesne realia. Coś mówi o nich choćby potoczna nazwa hali, w której upchnięto montaż Syreny: "Stodoła".

Karol Pionnier przygotowywał modernizację Syreny, a w dalszej perspektywie myślał o nowych modelach. Nim pojawiła się zachwycająca Syrena Sport, podjęto prace nad prototypem samochodu, który mógłby pełnić funkcję lekkiego pojazdu dostawczego dla handlu i usług, sanitarki do przewozu chorych na noszach czy po prostu auta do przewozu nieco większej liczby pasażerów niż zwykła Syrena. Podobny samochód był już produkowany w zachodnich Niemczech pod marką Lloyd należącą do imperium przemysłowego Carla Borgwarda. Egzemplarz Lloyda LT 600 sprowadzono do FSO i poddano testom. Auto z Bremy okazało się bardzo użyteczne jako punkt odniesienia: miało jak Syrena konstrukcję ramową i przedni napęd. W porównaniu z chłodzonym powietrzem 19-konnym, dwucylindrowym silniczkiem Lloyda o pojemności 600 cm sześc. dwucylindrowy dwusuw Syreny o mocy 27 KM wyglądał zupełnie przyzwoicie. Aby podłoga w kabinie była płaska, zastosowano w Lloydzie dziwaczne zawieszenie tylne, w którym pojedyncze wahacze poprzeczne współpracowały z resorami piórowymi. W prototypie z Żerania znalazło się rozwiązanie znacznie dojrzalsze, opracowane z myślą o modernizacji Syreny: tzw. wahacze wleczone współpracujące z poprzecznym drążkiem skrętnym i amortyzatorami teleskopowymi własnej konstrukcji. Zbiornik paliwa, który w niemieckim aucie znajdował się z przodu nad silnikiem, w prototypie z FSO ulokowano w bezpiecznym miejscu, przed tylną osią, pomiędzy podłużnicami ramy.

***

W Dziale Głównego Konstruktora pracował od 1956 roku Cezary Nawrot, inżynier i utalentowany projektant form przemysłowych oraz entuzjasta motoryzacji. Nadwozie Syreny Mikrobus tworzył w tym samym mniej więcej czasie co karoserię i płytę podłogową Syreny Sport, ale w tym pierwszym przypadku priorytetem była duża pojemność wnętrza. W aucie mieściło się siedem osób. Trzy foteliki drugiego rzędu i tylną kanapę, a także fotel obok kierowcy można było łatwo wymontować, tworząc ogromną przestrzeń ładunkową. Nawet ze wszystkimi fotelami było w kabinie miejsce na prawie metr sześcienny bagażu! Nadwozie jak w Lloydzie miało drewniany szkielet i poszycie z blachy, jedynie maska silnika Syreny Mikrobus została wykonana z żywicy epoksydowej wzmacnianej włóknem szklanym. Auto z FSO było więc odległym przodkiem dzisiejszych vanów, takich jak Volkswagen Sharan czy Ford S-Max. Oczywiście na miarę swoich czasów. A właściwie - byłoby, gdyby podjęto decyzję o jego produkcji. Tymczasem w fabryce brakowało miejsca, bo FSO zwyczajem przejętym od licencjodawcy wytwarzała na miejscu nawet śrubki i sprężynki. Nie udało się też znaleźć przedsiębiorstwa, które chciałoby w produkcji mikrobusu z FSO współpracować. W dodatku… polski przemysł gumowy nie wytwarzał opon o odpowiedniej nośności. Skończyło się więc na jednym egzemplarzu.

Nieco lepszy był los zmodernizowanej Syreny, z trzycylindrowym silnikiem, synchronizowaną skrzynią biegów, nową tylną osią z drążkami skrętnymi w miejsce resoru piórowego. Weszła do produkcji jako Syrena 104. Wprawdzie z wieloletnim opóźnieniem, w dodatku pozbawiona wielu ulepszeń (oś tylna, drzwi zawieszone na przedniej krawędzi) - ale jednak!

***

Ekstrawaganckimi pomysłami w rodzaju projektu nadwozia dla Warszawy zamówionego we włoskiej firmie Ghia czy kolejnych wersji Syreny łącznie z "obcą klasowo" Syreną Sport Dział Głównego Konstruktora przysparzał dyrekcji FSO coraz to nowych bólów głowy. Organizacja partyjna, do której należał sam I sekretarz KC PZPR Władysław Gomułka, nie mogła znieść, że na czele ważnego pionu fabryki stoi Karol Pionnier, człowiek bezpartyjny i niekryjący się ze swoją religijnością. Nie czekając na nieuchronną dymisję, Pionnier sam zrezygnował ze stanowiska. Pracował potem w Biurze Konstrukcyjnym Przemysłu Motoryzacyjnego, w Instytucie Transportu Samochodowego, wykładał na politechnice, ale samochodów już nie budował. Syrena pozostała jedynym po II wojnie światowej autem osobowym polskiej konstrukcji produkowanym seryjnie.

[email protected]

Treści, za które warto zapłacić!
REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI


Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki