Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"Symetrysta w kurorcie". Felieton Wojciech Wężyka

Wojciech Wężyk
Felieton Wojciecha Wężyka
Felieton Wojciecha Wężyka Archiwum Polska Press
Kilka dni temu poszedłem na spotkanie sopockiej Platformy Obywatelskiej. Jako że często, również w felietonach, którym Państwo łaskawie poświęcają swój czas, komentuję polityczną rzeczywistość, to staram się słuchać wszystkich stron sporu. I – o ile jest to możliwe – zdobywać wiedzę o mieście z pierwszej ręki. Wydaje się to racjonalne, prawda? Niestety. W dzisiejszym świecie nie ma miejsca na słuchanie. Nasza niewielka wspólnota, wciśnięta między Gdańsk i Gdynię, jest podzielona barykadami. I to na kilka miesięcy przed dwiema potężnymi bitwami, czyli wyborami do parlamentu oraz samorządu. Co będzie na jesieni? Strach pomyśleć.

A ty, po co tam polazłeś? – usłyszałem pytanie od członka PO, który dowiedział się o moim uczestnictwie w – tu trzeba podkreślić – otwartym spotkaniu tej partii. – Wężyk siedzi okrakiem na barykadzie – dodała prezes jednego z opozycyjnych wobec Jacka Karnowskiego stowarzyszeń na wieść o mojej wizycie w platformerskich murach. Zdjęcie, na którym siedzę w pierwszym rzędzie wypełnionej po brzegi sympatykami PO sali, wywołało jeszcze kilka konwulsji oraz potok inwektyw w tej czy tamtej grupie wpływów. Obraz uzupełnia doskonale zdziwienie mojej koleżanki, preferującej lewicowy i tolerancyjny do granic możliwości światopogląd, która dostrzegła, jak podczas jednego z wcześniejszych wydarzeń publicznych ściskamy sobie dłonie z prezydentem Sopotu. – To wy ze sobą rozmawiacie? – spytała szczerze zaszokowana. No bo jak to! Albo jesteś z nami, albo przeciwko nam – krzyczy kryształowe sumienie osób zaangażowanych w politykę.

Polityka partyjna w Sopocie

Dlaczego logika etykietowania siedzi w nas wszystkich tak bardzo głęboko? Bo pozwala porządkować świat. A ten jest przecież coraz bardziej skomplikowany. Tego włożymy do szufladki „nasz”, tamtego „nie nasz”. I dzięki temu, wiadomo, od razu robi się jakoś prościej i schludniej. Czytałem kiedyś ciekawy opis pierwotnego odruchu, który tkwi głęboko w człowieku. Podobno w ciągu pierwszego ułamka sekundy, gdy spotykamy kogoś nieznajomego, zupełnie nieświadomie oceniamy, czy to wróg, czy przyjaciel. Czy uciekać przed drapieżnikiem, czy też wejść z nim w relację? Możemy się obudować technologią, sztuczną inteligencją i pięknymi strojami, ale okazuje się, że gdzieś w środku każdy z nas jest bosonogim pierwotnym wojownikiem. Polityka niezwykle skutecznie wydobywa z nas ten instynkt.

Ale czy nie jest pięknie wyjść czasem z dżungli i zadziwić się tym, co myśli druga osoba? Zaryzykować śmierć własnych opinii na ten czy inny temat? Takie właśnie miałem refleksje po spędzeniu dwóch godzin w towarzystwie PO i kolejnych dwóch, gdy poszedłem na spotkanie partii Polska Jest Jedna. Okazało się, że te organizacje – odległe od siebie na tyle, jak bardzo tylko można to sobie wyobrazić – w wielu miejscach mówią dokładnie tym samym językiem. Tak samo postrzegają rzeczywistość (chociaż mam na myśli raczej jej fragmenty niż całość). Kto wie, może gdyby ludzie koncentrowali się na tych wspólnych okruszkach, świat byłby piękniejszym miejscem. Niestety, niewielu tego chce.

Wracając do Sopotu. Kimże mnie już nie chciano tu zrobić! Prezydent uważa mnie za „pisowca”. Myślę, że bierze mu się to od czasownika „pisać”. Skoro Wężyk pisze, i to w Dzienniku Bałtyckim, to jest z PiS. Ot logika, której prostoty pozazdrościć mógłby niejeden filozof. Teraz stałem się platfusem – co akurat w naszym mieście dla większości jest pojęciem powodującym wzruszenie, łzy i szybsze bicie serca. No, ale są też i tacy, dla których taka etykieta to hańba, skandal i zdrada Ojczyzny. No i masz babo placek.

A przecież prawdziwie ważnych wyborów nie dokonujemy przez ten czy inny gest sympatii dla którejś z partii. Granica między dobrem a złem wyjątkowo rzadko przebiega wzdłuż logotypów organizacji. Tkwi ona w każdym z nas. Znam wspaniałych ludzi, zarówno w PiS, jak i w PO. Może czasem warto zadać sobie trud, żeby te szufladki otworzyć. Przynajmniej na chwilę. Zanim znowu wsadzimy w nie wszystkich, których znamy. Nie zauważając, że sami tkwimy w jednej z nich po uszy.

od 7 lat
Wideo

Uwaga na Instagram - nowe oszustwo

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki