Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sylwia Gruchała czyli kobieta stworzona do życia z mężczyznami

Paweł Stankiewicz
Sylwia Gruchała to nie tylko wspaniała florecistka, a z całą pewnością piękna kobieta. Od zawsze otaczali ją mężczyźni. I to nie tylko ci, z którymi była związana, ale też w rodzinie i środowisku sportowym.

Tata był ważny

- Mężczyźni w moim życiu odgrywali i odgrywają ważną rolę. Byłam bardzo emocjonalnie związana z moim tatą. On mnie wychował, on nauczył mnie kochać - wspomina Sylwia. - Poświęcał mi bardzo dużo czasu w dzieciństwie. Był altruistą, typem wrażliwca. Był dobrym człowiekiem, uczciwym, lojalnym i oddanym rodzinie. Odszedł gdy miałam 15 lat. Bardzo często go wspominam. Brakuje mi go bardzo...

Sylwia pochodzi z licznej rodziny. Ma dwie siostry i brata.

- Jestem najmłodsza i jako jedyna nie mam jeszcze dzieci. W naszej rodzinie są dwie dziewczynki i pięciu chłopców. Jestem ich ciocią oraz matką chrzestną dwójki siostrzeńców. Szczególnie jestem związana emocjonalnie z jednym moim siostrzeńcem, z którym kilka lat mieszkałam. Pamiętam jak się urodził, byłam świadkiem jak dorastał. Teraz ma 16 lat. Z nim mam największy kontakt emocjonalny, a jeszcze cztery lata temu, kiedy wykańczałam mieszkanie, to z nim spędziłam osiem miesięcy w jego pokoju. Mój siostrzeniec to Patryk Kaczmarek, jest hokeistą i z drużyną Stoczniowca został mistrzem Polski juniorów. I do tego zdobył tytuł najlepszego gracza turnieju i został powołany do reprezentacji Polski na mistrzostwa świata juniorów. Jestem z niego dumna - powiedziała Gruchała.

Trenerzy wychowawcami

Gruchała w sporcie na swojej drodze spotykała głównie mężczyzn. Teraz jej trenerem jest Adam Kaszubowski, ale floretu uczyli ją Longin Szmit i Tadeusz Pagiński.

- Trenuję prawie 20 lat, a przez18 lat swojej kariery na planszy szermierczej miałam kontakt z mężczyznami. Pierwszą moją trenerką była Ania Sobczak, ale potem poszła na urlop macierzyński. Najpierw ćwiczyłam z trenerem Longinem Szmitem przez osiem lat, a przez kolejne osiem z Tadeuszem Pagińskim. Obecnie współpracuję z Adamem Kaszubowskim - opowiada. - Każdy z tych trenerów jest zupełnie innym człowiekiem, o innych cechach charakterologicznych. Mam szczęście, bo każdy mógł i może nauczyć mnie czegoś innego, czegoś nowego. Relacja trener - zawodnik, jest trochę jak relacja w małżeństwie, bo jest się ze sobą w tych dobrych momentach i w tych trudnych. Te dobre to odnoszenie sukcesów, zwycięskie pojedynki, a te trudne to porażki.

Zdaniem Sylwii w tej relacji jest dużo napięcia związanego ze stresem, który towarzyszy szczególnie przed ważnymi zawodami, jak mistrzostwa świata czy igrzyska olimpijskie. - I wówczas dochodzi do konfliktów. Wtedy warto poznać się nawzajem, by pozytywnie na siebie oddziaływać i przetrwać w tych trudnych momentach.

Wszyscy ci trenerzy byli różnymi ludźmi, ale na pewno dzieliło ich jedno. Wiek.

- Przez prawie 16 lat swojej kariery miałam przyjemność współpracować z dużo starszymi trenerami od siebie, można powiedzieć, że ludźmi starej daty,teraz trenerem jest młody człowiek. Na początku mojej przygody ze sportem byłam dzieckiem, więc to oni prowadzili mnie za rękę, można powiedzieć, że wychowywali. Teraz jestem już dorosła, więc relacje z trenerem są bardziej partnerskie. Bardzo sobie to cenię, bo to świadczy o zaufaniu co do mojego profesjonalizmu i dojrzałości. Muszę przyznać, że zawsze byłam dzieckiem zbuntowanym, nie chciałam nikogo słuchać. Chodziłam swoimi ścieżkami. Trenerzy znaleźli na mnie sposób, aby mnie zdyscyplinować, ale sama musiałam tego chcieć. Kiedy zobaczyłam, że sport jest dla mnie ważny, to poddałam się temu posłuszeństwu. Dziś już jestem starą wygą i wiem po co jestem w sporcie -mówi florecistka.

Skrytykowany Pagiński

Po nieudanych igrzyskach olimpijskich w Pekinie jeden z ojców, wychowawców, został przez Gruchałę skrytykowany. Oboje bardzo to przeżyli.

- To było bardzo trudne doświadczenie w moim życiu. Nauczyło mnie tego, że każde rozstanie nie powinno być zakończone konfliktem - przyznaje Sylwia.

- Były takie okoliczności, że trzeba było się rozstać. W tej chwili relacje z trenerem Tadeuszem Pagińskim są bardzo dobre. Bardzo dużo zawdzięczam fechmistrzowi. Najbardziej nie to, że był tak dobrym mistrzem floretu, bo bez wątpienia to on nauczył mnie fechtować na wysokim poziomie, ale jestem mu wdzięczna, że był doskonałym pedagogiem i psychologiem. Sztuką jego była znaleźć na mnie sposób, a nie jestem łatwą osobą. Muszę przyznać, że jestem indywidualistką. Chyba nie mam łatwego charakteru I dlatego na pewno trener Pagiński on jest ważną osobą w moim życiu. Zresztą wszystkie osoby, które wspominam, są ważne bo mają wpływ na kształtowanie mojej osobowości.

Mężczyźni są potrzebni

Sylwia Gruchała przyznaje, że obecnie jest wolna i nie szuka nikogo na siłę, ale sama przyznaje, że w jej życiu mężczyźni są bardzo ważni.

- Dzisiaj cenię sobie w mężczyznach takie cechy, które posiadał mój tata. I chyba coś w tym jest, że kobieta podświadomie wybiera mężczyzn podobnych do ojców. Ja jednak trochę od tego odbiegam. Dlatego, że u mnie w domu to mama chodziła w spodniach, a ja wyobrażam sobie jednak siebie w spódnicy.

Sylwia zwierza się, że nie chcę być kurą domową, ale chcę ogarniać dom.

- Chciałabym być taką ośmiornicą, która i potrafi zająć się domem i mieć też swoją pasję. Jestem świadoma tego, że jeśli postawiłabym na robienie kariery w przyszłości, to ciężko będzie zbudować prawdziwy dom i rodzinę, a jednak na tym właśnie najbardziej mi zależy.

Sylwia dodaje - Fascynują mnie mężczyźni którzy mają zasady i twardo stąpają po ziemi, a jednocześnie są wrażliwi na potrzeby innych. Jestem kobietą, której mężczyźni są w życiu potrzebni. Jestem kobietą stworzoną do życia z mężczyzną, a nie do życia obok mężczyzny. Związek z drugim człowiekiem to dla mnie sens życia. Jestem długodystansowcem, nie podobają mi się związki powierzchowne. Tak jak w sporcie walczę całą sobą, tak w związku oddaję się całą sobą. I nie oczekuję nic w zamian. Wierzę w to, że tylko w ten sposób można otrzymać coś prawdziwego - zwierza się Sylwia Gruchała.

Dawniej nie wyobrażała sobie bycia bez mężczyzny. Ktoś musiał być u jej boku.

- Bałam się samotności. Teraz już tak nie jest. Dobrze w mi w swoim towarzystwie. Jednak do tanga trzeba dwojga. Nie wyobrażam sobie życia bez muzyki i mężczyzn albo bez mężczyzn i muzyki - mówi z czarującym uśmiechem Sylwia.

Nie przepada za randkami, a znajomości internetowych w ogóle nie uznaje.

- Randki mnie stresują, wolę znać osobę choć trochę. W życiu nie poszłabym na randkę internetową. Jestem sceptycznie nastawiona do komputera, może dlatego mam taką awersję do tego typu spraw - wyjaśnia.

Jaki powinien być ten wymarzony?

- Mężczyzna powinien dbać o siebie, ale nie do przesady. Powinien być przystojny, a nie ładny - kończy Sylwia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki