Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Stocznia "im. Lenina" to turystyczne disco polo

Tomasz Słomczyński
G.Mehring/Archiwum DB
Z Jackiem Friedrichem, historykiem sztuki z Uniwersytetu Gdańskiego, rozmawia Tomasz Słomczyński.

Pójdzie Pan rzucać jajkami w Lenina?
Raczej nie chodzę rzucać jajkami w cokolwiek. Ale wielokrotnie publicznie wypowiadałem się przeciwko pomysłowi umieszczenia napisu "im. Lenina" na bramie stoczni.

Czytaj także: Chcą jajami obrzucić napis "im. Lenina" na bramie Stoczni Gdańskiej

Dlaczego?
Na to pytanie mogę odpowiedzieć jako historyk sztuki i konserwator zabytków oraz jako mieszkaniec Gdańska.

Zacznijmy więc od odpowiedzi naukowca.
W zasadzie problem tego napisu nie jest problemem historyka sztuki. Bo nie mamy tu do czynienia z wybitnym dziełem sztuki. Nie jest to też problem konserwatorski. Bo ta brama nie jest oryginalna. Ta, która znajdowała się tam w roku 1980, została rozjechana gąsienicami czołgów. Bo gdyby była oryginalna, gdyby ten napis przetrwał od lat osiemdziesiątych, to sytuacja miałaby się inaczej...

Czyli jak?
Posłużę się przykładem Pałacu Kultury i Nauki w Warszawie. Jest na nim zawieszona tabliczka z imieniem Józefa Stalina. Ale to jest zabytek! I jest to inna sytuacja. Tabliczka jest co prawda dyskretnie zakryta neonem, ale nikt jej nie usuwa. Podobnie, jak cały Pałac Kultury i Nauki, uważam, że należy go zostawić, bo ma charakter dokumentu. Gdyby cały pałac, albo sama tabliczka, zostały usunięte na fali wydarzeń, np. 1956 czy 1968 roku, to też należałoby to uznać. Bo wieszanie tabliczek i napisów, a potem ich zdejmowanie, budowanie i burzenie, to są elementy tego samego procesu historycznego. Gdyby na fali społecznego buntu Pałac Kultury i Nauki został rozebrany do fundamentów, zaakceptowałbym to. Podobnie jak rozebranie w okresie międzywojennym cerkwi w centrum Warszawy, budynku o walorach historycznych i architektonicznych. Była ona symbolem dominacji rosyjskiej, dlatego została rozebrana. Gdyby przetrwała do dziś, byłaby z pewnością chronionym zabytkiem. Jednak jej rozebranie wtedy to był element procesu historycznego.

Czytaj też: Lech Wałęsa przed bramą Stoczni Gdańsk im. Lenina [ZDJĘCIA]

Pojawiają się jednak do dzisiaj głosy, że należałoby rozebrać Pałac Kultury i Nauki.
I tu jestem przeciw. Moment historyczny minął. Dziś to jest zabytek.

A wracając do naszego gdańskiego Lenina?
Gdyby napis przetrwał od lat osiemdziesiątych, był oryginalny, należałoby go zachować jako zabytek. Ale prawda jest taka, że po 1989 roku nikt go nie chciał tu mieć. Dlatego go zdjęto.

Czyli - powtórzmy, Pana zdaniem, nie należy dziś go wieszać.
To już nie jest pytanie do naukowca, ale do mieszkańca Gdańska. Tak naprawdę to nie wiem, o co chodzi, dlaczego właściwie ma on zostać zawieszony. Chyba tylko po to, żeby turysta, któremu nie chce się zwiedzić wystawy Drogi do Wolności, zrobił sobie zdjęcie pod bramą i zgadzało mu się ze zdjęciem z lat osiemdziesiątych?

Trochę Pan banalizuje...
Owszem, banalizuję, wyzłośliwiam się. Ale to dlatego, że doskonale rozumiem uczucia tych, którzy dziś tak gwałtownie protestują przeciwko zawieszeniu tego napisu, mówią: "nie po to walczyliśmy, żeby ten napis wracał na bramę". A pan co o tym sądzi? Dlaczego ten napis ma wrócić na bramę?

Może chodzi o oddanie klimatu tamtych dni...
Klimat tworzą rzeczy autentyczne. Ja też kocham "klimaty". Ale klimatu nie robi się poprzez odtworzenia, poprzez robienie turystycznego disco polo. W Gdańsku cały czas giną zabytki, niszczeje stara rzeźnia, ginie stary Osiek, rozbierane są zabytkowe dwory. A my zamiast ratować to, co mamy, ciągle mówimy o jakichś odtworzeniach.

Mówi Pan, że rozumie emocje tych, którzy protestują. Ale czy dynamika tego procesu i siła emocji, które temu towarzyszą, nie zaskakują Pana?
To było moim zdaniem łatwe do przewidzenia, że tak będzie. Zresztą mówiłem o tym w wywiadzie sprzed paru miesięcy, jeszcze przed zawieszeniem tego napisu. Mówiłem, że trzeba się zastanowić, czy to aby na pewno dobry pomysł. I nie przypominam sobie żadnej późniejszej publicznej dyskusji na ten temat. Miasto mogło wycofać się z tego pomysłu, widząc, z jaką reakcją mieszkańców to się spotyka. Nie widzę żadnych wartości kulturowych w tym napisie. Widzę tylko smród - co było do przewidzenia, że dużo ludzi wkurzy się na ten napis.

Może jednak jest w tym jakiś głębszy sens?
Może chodzi o to, że w Gdańsku powstaje hagiograficzny film Andrzeja Wajdy o Lechu Wałęsie, a miastu taka hagiografia jest potrzebna? Więc miasto zafundowało napis, żeby zmniejszyć koszty produkcji filmu. Oczywiście to znowu złośliwość z mojej strony... Tak czy inaczej, ja nie widzę żadnego głębszego sensu wieszania napisu, a jeśli taki jest, to ja go nie pojmuję.

Czytaj więcej na temat powrotu napisu ''im. Lenina'' oraz sporu wokół bramy Stoczni Gdańsk

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki