Na miejsce natychmiast przyjechali pracownicy Schroniska dla Bezdomnych Zwierząt „OTOZ Animals”. - Sytuacja zaczyna się powtarzać - przyznaje ze smutkiem Aleksandra Pawlak, kierowniczka schroniska. - W zeszłym roku od marca opiekowałam się kilkunastoma porzuconymi kociętami i szczeniętami. Dokarmiałam je butelkami. To jak opieka nad dziećmi. Te zwierzęta potrzebują naszej pomocy w dzień i w nocy.
Historia zatoczyła koło. 10- dniowe rodzeństwo ze śmietnika trafiło pod opiekę kierowniczki, pracowników i wolontariuszy. - Ludzi reagujących na krzywdę zwierząt jest coraz więcej - mówi Maciej Bujny, pracownik schroniska dla bezdomnych zwierząt. - Otrzymujemy coraz więcej zgłoszeń. Psy, jak podrosną trafią do adopcji.
Młoda para adoptowała psa ze schroniska w Sopocie. Krótko po tym go uśpili
Niechciane zwierzęta podrzucane są też do schroniska. Historia kota zostawionego w foliowej siatce przed bramą schroniska miała mieć szczęśliwe zakończenie. Tak się jednak nie stało. - Pod koniec minionego roku przyszedł do schroniska mężczyzna, który chciał przygarnąć tego kota. - Pan wydawał się bardzo odpowiedzialny, poinformował nas, że choruje, jednak mimo wszystko jest w stanie zapewnić zwierzakowi wszystko, czego potrzebuje - podkreślają pracownicy schroniska. Po dokonaniu formalności pan i kot opuścili schronisko. Szczęście Han Solo nie trwało jednak długo. Pewnego dnia wychodząc przed bramę zauważyliśmy kartonowy transporter, który otrzymują koty opuszczające nasze schronisko. Był otwarty, a w środku leżało kilka saszetek i sucha karma. Rozpoczęliśmy poszukiwania biednego podrzutka, niedługo potem udało nam się go odnaleźć. Leżał w krzakach sparaliżowany strachem. Kiedy wpuściliśmy go do kociarni, przez dwa dni nie wychodził z szafy, siedział schowany i wciąż się bał. Teraz już strach opadł, Han Solo przypomniał sobie, gdzie jest i wie, że nie stanie mu się tu żadna krzywda. Znowu czeka aż ktoś po niego przyjdzie. Tym razem ktoś odpowiedzialny i pewny swojej decyzji, ktoś, kto go pokocha.
Pracownicy próbowali wyjaśnić sprawę u opiekuna kota. - Zadzwoniliśmy do niego z pytaniem, co jego kot robi pod schroniskiem. W pierwszej chwili zarzekał się, że kot musiał uciec - mówi Aleksandra Pawlak. - Potem powiedział, że go wyrzucił, bo go nie chce. Pytaliśmy, dlaczego nie zadzwonił i nie powiedział, że coś jest nie tak. Odparł na to, że kot jest jak śmieć, że dobrze, że nie wyrzucił go na śmietniku, tylko pod bramą schroniska i że mamy przestać tak bardzo troszczyć się o zwierzęta, bo one na to nie zasługują. Poprosiliśmy pana o książeczkę kota, którą od nas otrzymał, powiedział, że nie przywiezie jej, bo przecież jest chory. Mieliśmy wrażenie jakbyśmy rozmawiali z zupełnie innym człowiekiem niż za pierwszym razem. W tym momencie pozostało nam tylko cieszyć się, że Han Solo jest z powrotem z nami i znaleźć mu nowy, lepszy dom.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?