Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Stało się: Dopalacze wróciły do sklepów. Nikt nie potrafi temu zaradzić

Tomasz Słomczyński, współpr. Michał Meksa
Saszetka, którą kupiliśmy w sklepie obok Szkoły Podstawowej nr 49 w Gdańsku
Saszetka, którą kupiliśmy w sklepie obok Szkoły Podstawowej nr 49 w Gdańsku Archiwum PP
To jakby walka Dawida z Goliatem. Z jednej strony duże pieniądze i skuteczni prawnicy. Z drugiej zaś - brak pieniędzy i organizacyjna niemoc. O drugiej odsłonie wojny dopalaczowej, doskonale widocznej już w Gdańsku, pisze Tomasz Słomczyński

Najpierw było niedowierzanie - jak to możliwe, żeby w biały dzień, pod okiem policji, tuż przy szkole, dzieci wciągały nosem biały proszek, paliły susz roślinny, odurzały się bez żadnego skrępowania? Potem nastąpiła przykra konstatacja, że dopalacze wróciły do polskich sklepów i że proceder trwa od dwóch miesięcy i nikt nie potrafi temu zaradzić. Dopalaczowy problem powrócił do polskich miast.

Wszystko wygląda na świetnie zorganizowaną akcję o zasięgu ogólnopolskim.
- Nie mamy wątpliwości, że właśnie trwa akcja wejścia dopalaczy na rynek w Polsce. Na razie problem się tli, ale może wybuchnąć, tak jak w 2010 roku - przyznał Sławomir Neumann, wiceminister zdrowia.

Pierwsze niepokojące sygnały służby zaczęły odbierać w sierpniu tego roku. Okazało się, że od lipca przedsiębiorca Michał W. zakładał kolejne firmy, w których prezesem robił Rafała G. Spółki "R-G", "C", "W", "O", "L-P", "R-R", "S" powstawały jedna po drugiej, jak grzyby po deszczu. Jak wynika z dokumentów dostępnych w Krajowym Rejestrze Sądowym, wszystkie mają kapitał zakładowy w minimalnej dopuszczalnej wysokości - 5 tys. zł. Wszystkie też mieszczą się w Pabianicach, pod tym samym adresem (z jednym wyjątkiem).

Drzwi na głucho zamknięte

Pojechaliśmy na miejsce. Obydwa adresy to lokale w biurowcach. W portierniach nazwy firm Michała W. są znajome. Próżno jednak szukać ich pracowników. Jak mówią portierzy, nigdy nikt pod tymi adresami się nie pojawia. Drzwi są zamknięte na głucho.

Firmy te - przynajmniej na papierze - zajmują się praktycznie wszystkim, od produkcji sprężyn po produkcję zabawek. Wśród wielu rodzajów działalności w dokumentach wskazuje się również tę, która polega na produkcji "innych farmaceutyków", czyli "zapachów", które ćpają dzieciaki już w kilku miastach w Polsce.

Wiadomo na pewno, że sklepy zarządzane z Pabianic funkcjonują już w sześciu województwach, m.in. w Gdańsku Wrzeszczu, pod oknami Szkoły Podstawowej nr 49.

Przeczytaj, co mówi prawniczka właściciela sklepu we Wrzeszczu

Na saszetce z "zapachem", którą zakupiliśmy we wrzeszczańskim sklepie, jest adres jednej z firm z Pabianic.

Sanepid prosi wojewodę o pieniądze

Kto ma walczyć z procederem? W myśl nowych przepisów, powstałych w wyniku "afery dopalaczowej" z 2010 roku, instytucją tą jest sanepid. I rzeczywiście działa, na tyle, na ile może to robić. Wszystko się zaczyna od wizyty w sklepie, zarekwirowania towaru i badań, które mają ustalić, czy w sprzedawanych produktach są związki zakazane lub zagrażające życiu i zdrowiu (tzw. środki zastępcze). Od tego badania można dopiero zacząć zwalczanie dopalaczowego procederu.

Po dwóch latach okazuje się, że często dzieje się tak, że powiatowe inspektoraty sanitarne nie mają pieniędzy na badania.

Tak właśnie jest w Gdańsku. Towar ze sklepu we Wrzeszczu sanepid zarekwirował już we wrześniu i w październiku. I zabezpieczone saszetki zalegają w magazynach. Na przykładzie Gdańska widać najlepiej, ile warte były słowa premiera z 2010 roku o bezwzględnej walce z tymi, którzy "wpędzają dzieci w piekło uzależnienia".
Reportaż na ten temat ukazał się w "Dzienniku Bałtyckim" w miniony piątek. W poniedziałek dyrektor Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej Dariusz Cichy spotkał się z wicewojewodą gdańskim. Złożył pismo, w którym prosi o 80 tys. zł na przebadanie zabezpieczonych próbek. Zaznaczył, że na sprawdzenie ich części (co do której istnieje największe prawdopodobieństwo, że zagrażają życiu i zdrowiu) wystarczy 40 tys. zł.

- Pismo wpłynęło i zostało przekazane do Wydziału Finansów Urzędu Wojewódzkiego - poinformował rzecznik wojewody, zapewniając, że wojewoda traktuje sprawę priorytetowo.

- Czekamy na decyzję. Nic więcej na razie nie możemy zrobić. Na dziś nie wiemy, czy dostaniemy te pieniądze i czy będziemy mogli zbadać próbki zabezpieczonego towaru - przyznaje Anna Obuchowska, rzecznik pomorskiego sanepidu.

To wszystko jest przecież legalne

Bezwład państwa, które nie może zbadać zarekwirowanego we wrześniu towaru, z bezwzględnością wykorzysta druga strona.
- Oni zatrudnili najlepszych w Łodzi prawników, którzy teraz potrafią ubiec każdy nasz ruch. Kiedy wydajemy jakąś decyzję, oni już mają przygotowane odwołanie - słyszę w Głównym Inspektoracie Sanitarnym, gdzie problem drugiej fali ekspansji sklepów z dopalaczami jest dobrze znany.

Spółki Michała W. reprezentuje kancelaria Tataj Górski Adwokaci, mieszcząca się przy ul. Piotrkowskiej. Jak wynika z ich strony internetowej, zatrudniają 15 osób i specjalizują się w niemal wszystkich rodzajach prawniczej działalności.
Sprawy spółek z Pabianic prowadzi mec. Ewa Krawczyk.

Każde z naszych pytań kwituje prośbą o przesłanie e-maila, tłumaczy, że musi się skontaktować ze swoim klientem. Prosimy o umożliwienie kontaktu z Rafałem G. Odpowiedź brzmi podobnie - najpierw e-mail, potem oczekiwanie na odpowiedź.

- Czy pani zdaje sobie sprawę z tego, że spółka sprzedaje środki psychoaktywne, które zażywają dzieci, narażając swoje życie i zdrowie? - pytamy w końcu.
- Ja niczego nie sprzedaję. A poza tym wszystkie te środki są legalne i dopuszczone do obrotu - odpowiada pani mecenas.
O szybkim działaniu grupy prawników mógł się ostatnio przekonać się "Express Olsztyński".

Lokalna gazeta napisała o tym, że "dzieciaki ćpają zapachy". W artykule podano nazwę sklepu w Olsztynie i jego adres. Kancelaria zażądała od gazety przeprosin i zapłaty 10 tys. zł.

- To oznacza jedno. Ci, którzy sprzedają dzieciakom "zapachy", w pełni świadomie idą na wojnę z państwem, z dziennikarzami, z każdym, kto stanie im na drodze do robienia biznesu - stwierdza jeden ze śledczych, który od dłuższego czasu przygląda się działalności spółek Michała W.

Kij baseballowy i życie dziecka

Tymczasem sklep we Wrzeszczu nie może narzekać na brak klientów. Na pobliskim boisku dzieci spożywają "zapachy" - wciągając proszek przez nos lub nabijając lufki roślinnym suszem i paląc go. Wszystko się dzieje na oczach mieszkańców.

- Oczywiście, że znamy problem związany z działaniem tego sklepu. Wysłaliśmy pisma już chyba wszędzie, gdzie można było, do policji i do Straży Miejskiej. Nasze możliwości prawne się już wyczerpały. Wszystkie dalsze pomysły są już nielegalne - odpowiada Piotr Dwojacki, przewodniczący Rady Dzielnicy Dolny Wrzeszcz. Dalej wspomina o działaniu za pomocą kijów baseballowych.

- To oczywiście żart, bardzo gorzki, niestety. Ale zgody mieszkańców nigdy na to nie będzie. I coraz częściej słyszę głosy, żeby coś z tym zrobić, i to natychmiast. Szukamy pomysłu na to, jak dalej reagować. Nie chcemy czekać do pierwszej ofiary śmiertelnej. Tymczasem odnoszę wrażenie, że wszyscy wokół patrzą na siebie i nikt nie wie, co z tym zrobić - stwierdza szef Rady Dzielnicy.

Ze sklepem od dwóch miesięcy walczy dyrektorka szkoły.
- Ukazał się artykuł w waszej gazecie, ale czy myśli pan, że coś się zmieni? Ja w to nie wierzę. To jest totalna niemoc - mówi.

"Jestem rodzicem syna, który obecnie próbuje wyjść z nałogu. Wciągnął się przed dwoma laty w dopalacze i ma za sobą długą drogę wychodzenia z nałogu. Ale jest jeszcze słaby. Ten sklep powstał pod moim domem. Jeśli ktoś z tym nie zrobi porządku, nie odpowiadam za siebie. Ostrzegam. Bo tu chodzi o życie mojego dziecka" - napisał do nas czytelnik.

Tymczasem wiceminister zdrowia zapewnia, że służby "monitorują sytuację" i "są w pełni zdeterminowane".

Co na to prawniczka właściciela sklepu we Wrzeszczu?
- Efekt odurzenia można osiągnąć za pomocą wielu różnych substancji, m.in. herbaty, klejów, farb, lakierów itd. Fakt, że ktoś używa produktu niezgodnie z przeznaczeniem, nie może obarczać sprzedawcy - mówi. Przeczytaj, jak odpowiedziała prawniczka na pytania autora tekstu.

Możesz wiedzieć więcej! Zarejestruj się i czytaj wybrane artykuły Dziennika Bałtyckiego www.dziennikbaltycki.pl/piano

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki