Wyniki finansowe najsłynniejszej polskiej hodowli konia arabskiego miały być znane od dwóch miesięcy, ale ujawnienie sprawozdania się opóźniało. Na początku września zostało ono jednak opublikowane w KRS.
Z dokumentu wynika, że spółka zamknęła rok 2019 ze stratą 1,2 mln zł. To lepiej nie tylko niż w roku 2018 (strata 3,2 mln zł) ale też w 2017 (1,6 mln zł na minusie). A jeszcze w roku 2015 miała 3,2 mln zł zysku.
- Pytanie, jakim kosztem osiągnięto ten wynik. Przecież w ubiegłym roku podczas jubileuszowej aukcji sprzedano „srebra rodowe” stadniny, cenne klacze, które nie powinny być sprzedane – a przynajmniej nie wszystkie z nich - żeby nie było uszczerbku hodowlanego - ocenia Alina Sobieszak z branżowego pisma „Araby Magazine”.
Sytuację finansową spółki w ubiegłym roku rzeczywiście poprawił m.in. większy przychody ze sprzedaży zwierząt (prawie 5,7 mln zł w porównaniu z 1,4 mln zł w 2018 roku).
Prof. Teresa Chmiel, specjalistka od hodowli koni z Państwowej Szkoły Wyższej w Białej Podlaskiej przypomina zaś, że wynik taki finansowy wypracował poprzedni prezes, Grzegorz Czochański (w kwietniu 2020 r. zastąpił go Marek Gawlik).
- Zmniejszył stratę o 2/3, wyniki pokazowe koni janowskich były dobre. Powinien dostać jeszcze szansę, ale miał za mało czasu na dalsze działania – ocenia prof. Chmiel.
Potrzeba zmian
W ostatnim raporcie dotyczącym państwowych stadnin, także tej w Janowie Podlaskim, NIK oceniła, że ich sytuacja systematycznie się pogarsza. Zdaniem kontrolerów konieczne jest opracowanie całkowicie nowej koncepcji ich funkcjonowania.
Opinię tę podziela Alina Sobieszak. Jej zdaniem państwowe stadniny nie powinny być spółkami skarbu państwa (są nimi od 2004 roku), ale jednostkami budżetowymi. - Mogłyby wówczas otrzymywać publiczne dotacje albo np. rekompensaty za suszę, na które teraz nie mają szans. Stadniny państwowe muszą dziś, z jednej strony, same się utrzymać, więc powinny wypracowywać zysk. Z drugiej zaś ciążą na nich obowiązki – mają zachować pulę genetyczną, utrzymywać bazę rodowodową, z której mogą potem czerpać hodowcy. Nie mogą więc sprzedawać najlepszych koni i myśleć wyłącznie o przychodach – wyjaśnia ekspertka.
– Czechom już udało się to zrobić, ich stadniny już mogą korzystać z dotacji – dodaje prof. Teresa Chmiel. - Jest też taki projekt, żeby trzy największe polskie stadniny (w Janowie, Michałowie i Białce-red.) wpisać na listę światowego dziedzictwa UNESCO, „wyjąć je” spod kurateli ministra rolnictwa, a przekazać ministerstwu kultury. Policzono, że nawet dotacje dla stadnin na poziomie takim, jakie dostają prowincjonalne teatry, już pozwoliłyby im funkcjonować na lepszych warunkach – tłumaczy prof. Chmiel.
- Sześć pogrzebów zamiast hucznego wesela. Śmigłowiec runął przy gościach weselnych
- Słoneczny Wrotków kończy sezon. Było gorąco! Zobacz zdjęcia
- Pożegnanie wakacji nad Jeziorem Firlej. Zobacz
- „Wszyscy będą bezpieczni”. Nowi dyrektorzy lubelskich szkół i przedszkoli
- Milion ton asfaltu na ekspresówkę do Kraśnika. Zobacz postęp prac na S19
- Szczury na Bronowicach. Czytelniczka: Biegają spasione jak koty
Wyniki II tury wyborów samorządowych
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?