Jak byłem jeszcze dzieciakiem, ojciec tłumaczył mi czym są tzw. srebra rodowe. Oczywiście w konsekwencji wojen i polskiej historii, w domu ze sreber zachowały się raptem jakieś dwa skromne świeczniki i kilka sztućców. Nie zmieniało to jednak istotności tego pojęcia w kształtowaniu mojej świadomości. Czym są zatem srebra rodowe? Najkrócej rzecz ujmując, to majątek, którego nie wolno wyprzedawać. To kotwica finansowa rodziny, zachowana na najgorsze czasy.
W perspektywie finansów miasta takimi srebrami rodowymi są działki i nieruchomości. To najcenniejsze aktywa, jakimi dysponuje nasza wspólnota. Nietrudno więc przewidzieć, że będą one interesującym kąskiem dla wszelkiego rodzaju funduszy inwestycyjnych czy deweloperów. Wartość tych „sreber gminnych” ma tym większe znaczenie, że ich podaż jest ograniczona z naturalnych przyczyn. Sprawę komplikuje fakt, że części terenów nie da się sprzedać tak po prostu, ponieważ miasto musi zapewnić również funkcje publiczne.
Pozbywając się terenów pod inwestycje, robimy to raz na zawsze – poza jakimiś wyjątkowymi sytuacjami, miasto ostatecznie wybywa się działek i nieruchomości. Oczywiście jest to normalna transakcja, więc w zamian za „srebra rodowe”, kupiec płaci umówioną cenę. Ta kwota trafia do budżetu miejskiego i zostaje skonsumowana na setki mniejszych lub większych wydatków. To trochę jak w domu, nagły przypływ gotówki ze sprzedaży mieszkania odziedziczonego po babci, ratuje czasem nasze portfele.
I tak przez lata działo się w Sopocie, w którym prezydent Jacek Karnowski – przy wsparciu swoich radnych, konsekwentnie wyzbywał się sreber rodowych miasta. Transakcje w krótkim terminie miały pozytywny efekt, z jednej strony ratowały budżet, z drugiej napędzały koniunkturę – bez której rozwój Sopotu byłby niemożliwy. Jednak w długim terminie (a od władzy chciałoby się oczekiwać myślenia perspektywicznego), efekt jest taki, że pozbyto się właściwie całych aktywów naszej wspólnoty. I dzisiaj, kiedy spadają dochody miasta, po prostu nie bardzo jest czym zatkać dziurę. Biorąc pod uwagę trend centralizujący redystrybucję finansów, można łatwo przewidzieć, że sytuacja będzie się pogarszała.
Na wyprzedaży sreber rodowych traci jednak nie tylko Sopot, ale również i sam prezydent, który będąc pośrednim dysponentem majątku miał w swoich rękach olbrzymi atut – był człowiekiem, od którego zależało powodzenie niejednej inwestycji, niejednej decyzji biznesowej, której sukces mierzy się w milionach złotych. Dla polityka to olbrzymi plus.
Dziś Jacek Karnowski ma zatem do rozwikłania dwa potężne i zazębiające się ze sobą problemy – gdzie znaleźć finansowanie budżetu i w jaki sposób utrzymać pozycję rozgrywającego?
Oba te wyzwania, jeśli nie uda im się sprostać, mogą w perspektywie doprowadzić do zmiany władzy w Sopocie – mniejsze dochody wpłyną na obniżenie jakości życia mieszkańców, a tym samym ich nastawienie do prezydenta. Równocześnie drastycznie obniży się atrakcyjność prezydenta w oczach wspierających go dotychczas ludzi biznesu. Robi się coraz ciekawiej…
Dziennik Zachodni / Wybory Losowanie kandydatów
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?