Co Pan pomyślał, kiedy po raz pierwszy dowiedział się, że Amerykanom grozi odebranie złotego medalu w sztafecie 4x400 m w mistrzostwach świata w Sewilli?
Na początku było ogromne zdziwienie, ponieważ sprawa dotyczyła Antonio Pettigrew, zawodnika który wcześniej wielokrotnie poddawany był kontrolom antydopingowym i żadna z nich nie wykazała stosowania przez niego niedozwolonych środków. Zaskoczyło mnie jego przyznanie się po tylu latach.
Teraz, gdy światowa federacja IAAF odebrała Amerykanom tytuł MŚ i przyznała go polskiej sztafecie, czuje Pan radość i satysfakcję, czy może żal, że kontrola w Sewilli nie była dokładna?
Mam mieszane odczucia. Cieszę się, że choć późno, to prawda wyszła jednak w końcu na jaw. Ale żałuję, że nie było mi dane radować się z pokonania Amerykanów na bieżni.
Ma Pan szacunek do Pettigrew za to, że się przyznał?
Nigdy nie miałem i nie będę miał szacunku dla oszustów. Przyznanie się Pettigrew ma związek z procesem kalifornijskiego laboratorium BALCO i trenera Trevora Grahama, który podawał amerykańskim biegaczom niedozwolone środki. Najprawdopodobniej jego przyznanie się spowodowane zostało chęcią uniknięcia lub złagodzenia kary, jaka grozi za uczestniczenie w tym procederze.
Co zmieniłoby się w pańskim życiu, gdyby prawda wyszła na jaw dziewięć lat temu?
Nie tylko mnie, ale i wielu innym sportowcom mogłoby to dużo zmienić. Znajdowałem się wówczas w życiowej formie. W eliminacjach ustanowiłem rekord Polski (44,62), ale przez to, że musiałem rywalizować z dopingowiczami, nie awansowałem do finału. Dobre wyniki na takiej imprezie jak mistrzostwa świata owocują później zaproszeniami do udziału w najbardziej prestiżowych mityngach. Na nich startowali jednak nieuczciwi Amerykanie, a my musieliśmy zadowolić się udziałem w imprezach niższej kategorii.
Zamierza Pan wraz z kolegami upomnieć się o zwrot utraconych apanaży?
Decyzje IAAF o odebraniu amerykańskim sztafetom 4x400 m medali w MŚ dotyczyła również mistrzostw w 1997 roku w Atenach, w których awansowaliśmy z czwartego na trzecie miejsce. Zapytamy, co z nagrodami za zdobycie brązowych medali oraz różnicą w premii między złotym a srebrnym medalem w Sewilli. Inne roszczenia wymagałyby długich i bardzo kosztownych procesów, na które raczej się nie zdobędziemy.
Wielu uważa, że na obecnym poziomie sportowego wyczynu biorą wszyscy, a wpadają tylko ci, którzy stosowali gorszy "koks"?
Nie podzielam tej opinii. Nigdy nie stosowałem żadnych niedozwolonych środków, a biegałem prawie tak samo szybko jak Amerykanie. Nie mam jednocześnie złudzeń, że musiałem ścigać się z wieloma dopingowymi oszustami, ale na pewno nie było tak, że każdy z moich rywali brał "koks". Gdyby kontrola antydopingowa była szczelna, liczba zawodników uzyskujących wyniki na światowym poziomie byłaby tylko mniej liczna.
Na co dzień pracuje Pan w straży pożarnej.
Jestem czynnym ratownikiem. Jeżdżę do pożarów i uczestniczę w innych akcjach, wymagających interwencji służb ratunkowych.
Jest Pan również trenerem w SKLA Słupsk.
Pracuję z grupą młodzieży, która specjalizuje się w biegach na różnych dystansach i której czasami brakuje wytrwałości w dążeniu do mistrzostwa.
Od niedawna jest Pan także radnym miasta Słupska. Jakie cele stawia Pan sobie w tej działalności społecznej?
Nie udaję, że na wszystkim się znam. Dlatego moja aktywność skupia się głównie na pracach w Komisji Kultury i Sportu oraz Komisji Prawa i Porządku Publicznego. Te tematy są mi najbliższe. Chciałbym też przyczynić się do tego, aby w Słupsku przybyło hal sportowych. Zdaję sobie sprawę, że w mieście jest także wiele innych potrzeb, wymagających zaangażowania środków budżetowych. Problem polega na znalezieniu właściwych proporcji.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?