Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sprawiedliwość to nie medialne show

Artur Kiełbasiński
Artur Kiełbasiński
Artur Kiełbasiński
Walkę z przestępczością zdominowały w ostatnich latach spektakularne zatrzymania ludzi podejrzewanych o rozmaite, czasami bardzo błahe przestępstwa. Komandosi, medialny show i bardzo często... wielkie nic

Taka polityka rodzi pytanie - czemu państwo traktuje swoich obywateli jakby zapominano o potrzebie takiego drobiazgu jak domniemanie niewinności.

Spektakularne zatrzymania to w Polsce kolejność wszystkich bez wyjątku rządów. O przepraszam. Policji i prokuratury, nadzorowanej przez wszystkie kolejne rządy. Dość wspomnieć wątpliwe prawnie zatrzymanie Andrzeja Modejewskiego, prezesa Orlenu (2002 r. - rządy lewicy), zakończoną tragedią próbę zatrzymania Barbary Blidy (kwiecień 2007 r. - rządy PiS), a z najnowszych wydarzeń bezpodstawne - jak orzekł sąd - zatrzymanie policjantów oskarżonych w sprawie zaniedbań w śledztwie ws. porwania Krzysztofa Olewnika (kwiecień 2008 r. - rządy PO).

Do listy dziwacznych, brutalnych niekiedy zatrzymań trzeba dopisać zatrzymanie żołnierzy oskarżonych w sprawie ostrzelania Nangar Khel (listopad 2007 r.), zatrzymanie ministra Janusza Kaczmarka, komendanta policji Konrada Kornatowskiego (obaj zatrzymani w sierpniu 2007 r. - zdaniem sądu bezpodstawnie). Warto wspomnieć też sprawę zatrzymania b. ministra skarbu Emila Wąsacza (wrzesień 2006 r. - sąd uznał zatrzymanie za bezpodstawne). Listę - można wydłużać niemal w nieskończoność. Ostatni akord - mniej spektakularny, ale ocierający się o kafkowskie widzenie rzeczywistości dopisali w ostatnich dniach dolnośląscy policjanci, zatrzymując dwóch kibiców, którzy mieli czelność... krytykować działacza klubowego.

Można zapytać - w czym problem? Na całym świecie zatrzymuje się podejrzanych o przestępstwa, używa wobec nich przymusu bezpośredniego. Czemu czepiam się polskich realiów? A jednak się czepiam. Bo w Polsce z każdego z tych zatrzymań urządza się spektakl medialny. Telewizje informacyjne niemal "na żywo" relacjonowały przewożenie Emila Wąsacza ze Śląska do prokuratury w Gdańsku na zasadzie nic niewnoszących newsów - "dojechał do Łodzi", "jest pod Toruniem".

Nikt nie zadawał pytań, czy człowiek, który nie użył przemocy i zatrzymany jest w sprawie o przestępstwo typowo urzędnicze, musi być na oczach całego kraju wykorzystywany do organizowania medialnego show. Sąd jasno powiedział - to było nadużycie władzy. Podobnie sądy orzekały w innych sprawach.

Haniebne było potraktowanie żołnierzy oskarżonych w sprawie Nangar Khel. Potraktowani przez żandarmerię jak pospolici bandyci byli - dosłownie - wywlekani ze swoich mieszkań. Po co?
Z punktu widzenia wymiaru sprawiedliwości opowiadanie, że policjanci ze sprawy Olewnika, którzy mogli rozmawiać ze sobą, kilka lat będą coś mataczyć - jest absurdalne. Podobnie jak zarzuty wobec polskich komandosów. Wszystko mogli ustalić i zmataczyć wcześniej.
Po co więc ta zaciekłość i podły sposób zatrzymywania ludzi? Czemu nie można wzywać owych osobników do prokuratury i bez medialnego zgiełku przedstawiać im zarzuty. W przypadkach takich ludzi jak policjanci czy urzędnicy, w przypadku przestępstw popełnianych bez użycia przemocy - powinien to być standard. Czemu zatem nie jest?

Otóż odpowiedź może być jedna. Każde z takich zatrzymań ma służyć nie tyle, czy nie tylko, dobru wymiaru sprawiedliwości, ale w ogromnym stopniu doraźnym celom propagandowo-wizerunkowym. Ministra, resortu, partii, rządu. Bo można w kolejnej telewizji odczytać oświadczenie o zatrzymaniu, komentować powtarzane do znudzenia ujęcia kamer pokazujące wleczonych zatrzymanych.

Bo polityk, prokurator, policjant - może zaistnieć jako "szeryf", a tym samym zbić kapitał polityczny. Przykład sukcesu Zbigniewa Ziobry, który z działań "w imię bezpieczeństwa publicznego" uczynił główny oręż swojej politycznej kariery, przemawia do wszystkich polityków. W efekcie istnieje ciche przyzwolenie na spektakularne, a czasami nieuzasadnione, działania. Co więcej, w polityczne wykorzystywanie takich "pokazowych akcji" wpisuje się także policja i prokuratura.

Kolejne spektakularne zatrzymanie w wykonaniu policjantów to mniej pytań o blamaż podczas akcji w Magdalence (w 2003 r., osaczając ludzi uzbrojonych i gotowych do przemocy, policja zachowała się niezbyt rozważnie, w efekcie czego zginął jeden z funkcjonariuszy, a kilkunastu zostało rannych).

Prokuratura także wpisuje się w politykę "wykazywania sukcesów" w walce z "groźną" przestępczością. Bo spektakularne zatrzymanie to oczywisty dowód na skuteczność działań śledczych.

Problem dotyczy także mediów. Bo kolejne zatrzymania bywają relacjonowane bez pytań dociekających istoty problemu, bez analizy, czy rzeczywiście wiekowego urzędnika muszą wywlekać z domu komandosi. Czy nie można było wysłać wezwania do prokuratury. Czemu takich pytań nie ma? Bo mediom ciekawiej donosić o spektakularnej akcji, o zamykaniu podejrzanych niż o listonoszu dostarczającym wezwanie do prokuratury. Bo widok podejrzanego wleczonego przez "służby" jest bardziej spektakularny niż widok sądu odczytującego postanowienie o kolejnym odszkodowaniu za bezzasadne zatrzymanie.

W efekcie odbiorcy mają utrwalony w pamięci moment zatrzymania, przewożenia, eskortowania. Kajdanki na rękach bardziej zapadają w pamięć niż wyrok uniewinniający. Problem tylko, czy takie relacjonowanie rzeczywistości jest uczciwe?

I jak traktować państwo, którego organy tak brutalnie manipulują wolnością swoich obywateli dla doraźnych celów politycznych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki