Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sprawdzą czy nie narażono zdrowia i życia rodzącej

Jolanta Gromadzka-Anzelewicz
Prokuratura Rejonowa w Gdańsku zbada, czy w opisanym przez nas kilka dni temu przypadku odesłania ze Szpitala Wojewódzkiego rodzącej kobiety nie doszło do narażenia zdrowia i życia. - Po ukazaniu się artykułu na ten temat w "Polsce Dzienniku Bałtyckim" prowadzimy czynności sprawdzające - przyznaje prokurator Bożena Kapusta.

Przypomnijmy - z niedzieli na poniedziałek dyżurny ginekolog z tego szpitala odmówił przyjęcia kobiety z zaawansowaną akcją porodową. Tymczasem na ratowników, którzy przywieźli ją karetką pogotowia, nasłał policjantów. W związku z tym przez 45 minut karetka stała unieruchomiona pod szpitalem.

- To również stworzyło sytuację zagrożenia życia i zdrowia, i to dla wszystkich chorych, którzy tej nocy potrzebowali pomocy pogotowia - twierdzi dr Jerzy Karpiński, pomorski lekarz wojewódzki. - Wyłączenie z pracy na tak długi czas nawet jednej karetki dezorganizuje cały system ratownictwa.
Tymczasem na powtarzające się przypadki odmowy przyjęcia do szpitali chorych, którym ta pomoc jest niezbędna (przywozi ich pogotowie), ostro zareagował wicewojewoda pomorski Michał Owczarczak.

W piśmie do dyrektorów wszystkich zakładów opieki zdrowotnej na Pomorzu przypomina on, że odmowa przyjęcia pacjentów w stanie zagrożenia życia i zdrowia - zgodnie z kodeksem - podlega karze do lat 3. O tym, że osobie potrzebującej natychmiastowego "świadczenia medycznego" szpital nie może odmówić, wyraźnie mówi też art. 7 ustawy o zakładach opieki zdrowotnej. Szczegółową instrukcję, która ma wyeliminować takie przypadki jak ten opisany przez naszą gazetę, przygotował i przesyłał do szpitali pomorski lekarz wojewódzki.
- Przede wszystkim tzw. blokada wcale nie zwalnia szpitala z obowiązku przyjęcia pacjenta przywiezionego przez karetkę - podkreśla dr Jerzy Karpiński. - Ma ona obowiązek dostarczyć chorego do najbliższego szpitala, a potem jak najszybciej musi zostać zwolniona. Meldunek o tym powinien jak najszybciej trafić do dyspozytora Centrum Powiadamiania Ratunkowego, który jest jedynym dysponentem karetki.

- W każdej chwili ktoś inny może przecież wzywać nas na ratunek - uzasadnia Jerzy Karpiński.
W przypadku braku miejsc na oddziale - niezależnie od tego, czy to położnictwo, czy interna, tylko lekarz dyżurny szpitala lub lekarz nadzorujący pracę SOR, może zdecydować, co zrobić z chorym, który na nie czeka.

- Informacja o braku wolnych miejsc służy tylko i wyłącznie lekarzowi koordynatorowi i dyspozytorom CPR do lepszej koordynacji oraz sprawnego dysponowania zespołami wyjazdowymi ratownictwa medycznego i to w sytuacjach nadzwyczajnych, kryzysowych, a nie na co dzień - czytamy w piśmie lekarza wojewódzkiego.

- Brak wolnych łóżek to nie problem pogotowia czy pacjenta, a dyrektora szpitala - denerwuje się Jerzy Karpiński. - Jeżeli sobie z nim nie radzi, powinien zawiadomić organ założycielski, w tym przypadku Departament Zdrowia Urzędu Marszałkowskiego.
Tym razem wszystko skończyło się szczęśliwie. Kobieta urodziła syna w szpitalu "Kliniczna". Było jednak o krok od tragedii.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Sprawdzą czy nie narażono zdrowia i życia rodzącej - Dziennik Bałtycki

Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki