Sprawa oczyszczalni Siarkopolu w sądzie. Obiekt nie był remontowany od 50 lat

W 2018 roku ówczesny radny miejski Łukasz Hamadyk wraz z kolegą, Dobrosławem Bieleckim, zauważyli budzące podejrzenie substancje wydostające się z oczyszczalni do wód Martwej Wisły. Obaj panowie poinformowali media i służby ochrony środowiska, natomiast prokuratura wszczęła śledztwo po złożeniu zawiadomienia przez Łukasza Hamadyka.

Zarzuty w postępowaniu dotyczącym ewentualnego skażenia wód Martwej Wisły przez oczyszczalnię ścieków w gdańskim Siarkopolu usłyszeli dyrektor do spraw technologicznych i kierownik działu mediów technologicznych. Na ławie oskarżonych zasiadły też ówczesne władze Siarkopolu. Wszyscy odpowiadają za utrzymywanie w nienależytym stanie technicznym urządzeń oczyszczalni spółki.

Sprawa rozpoczęła się od zgrzytu na linii media - obrońcy oskarżonych. Zanim rozpoczęło się przesłuchanie świadków, jeden z mecenasów zwrócił się do sądu o niewyrażanie zgody na rejestrowanie dźwięku z rozprawy. Dlaczego? Obawiał się przeinaczenia m.in. zeznań świadków. Można było tylko sporządzać notatki.

Dziennikarze byli zdziwieni takim wnioskiem, ale sędzia Adrianna Kłosowska nie przychyliła się do niego.

Na świadka został wezwany Dobrosław Bielecki. Jako pierwszy szerzej informował o tym, co dzieje się wokół oczyszczalni.

O wyciekach z pobliskiej oczyszczalni poinformowali mnie wędkarze, którzy łowili tam ryby. O sprawie powiadomiłem wtedy Łukasza Hamadyka i razem udaliśmy się na teren oczyszczalni. Było tam widać spękania osadników, przez które po widocznych zaciekach wydostawała się wcześniej ciecz. Na terenie oczyszczalni ponadto unosił się zapach siarki i odczuwałem nieprzyjemny metaliczny posmak w ustach - mówił Bielecki.

Obrońcy oskarżonych dopytywali świadka o to, czy maź zawarta w zbiornikach przelewała się do Martwej Wisły. Dobrosław Bielecki tłumaczył, że maź do Martwej Wisły nie trafiała, ale za to jego zdaniem ze zbiorników wypływała do pobliskiej rzeki ciecz.

Następnie zeznawał Łukasz Hamadyk, który przedstawił podobny przebieg zdarzeń opisany wcześniej przez swojego kolegę. Obrońcy dopytywali Hamadyka: o kompetencje w zakresie oceny stanu technicznego urządzeń funkcjonujących na terenie oczyszczalni ścieków i o to, czy ma wiedzę na temat wyników próbek pobranych do badania z oczyszczani. Były radny miejski wyjaśnił, że nie ma pełnego zaufania do takich kontroli.

Czytaj też: Nie wystraszyło ich nawet spalenie samochodu. Tak świadkowie doprowadzili do sądu sprawę oczyszczalni

Jako świadek zeznawał także obecny prezes Siarkopolu - Zbigniew Kryj, który w 2018, gdy afera wybuchła, nie piastował jeszcze obecnego stanowiska.

Wody w tej oczyszczalni są stale monitorowane. Nie mieliśmy nieprawidłowości w odczytach badania poza niewielkim wyjątkiem sprzed lat. Oczyszczalnia, choć wygląda mało estetycznie i ma 50 lat, spełnia swoje zadania. Mimo to spółka Siarkopol podjęła się jej modernizacji. Proces trwa od 2018 r. Prace odbywają się ze środków własnych spółki - mówił Kryj.

Jak podkreślał prezes Siarkopolu, spółka jest w trudnej sytuacji finansowej i nie mogła sobie pozwolić na duży zakres prac modernizacyjnych w krótkim czasie. Ponadto część prac już teraz się opóźnia. Nie ma jednak obaw do niepokoju, ponieważ cała infrastruktura oczyszczalni została zaplanowana tak przed laty, by przejąć zadania na dużą szerszą skalę niż dotychczas, czyli została przeskalowana do potrzeb.

W sprawie będą przesłuchiwani kolejni świadkowie.

Zobacz także: "Dziwna substancja" trafia do wody? WIOŚ skontrolował tereny w okolicy Fosy Twierdzy Wisłoujście. To pokłosie anonimu ws. Siarkopolu