Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sprawa Iwony Wieczorek. Ślady zbrodni znikają nie zawsze do końca. Czasem zostaje jedna komórka - mówi prof. Ryszard Pawłowski

Dorota Abramowicz
Dorota Abramowicz
05.03.2020 Sopot. Od ubiegłego tygodnia policjanci prowadzą przeszukania ogródków działkowych w Sopocie, w związku z zaginięciem Iwony Wieczorek. Czy znaleziona tam bielizna może być dowodem?
05.03.2020 Sopot. Od ubiegłego tygodnia policjanci prowadzą przeszukania ogródków działkowych w Sopocie, w związku z zaginięciem Iwony Wieczorek. Czy znaleziona tam bielizna może być dowodem? Przemysław Świderski
Na podstawie DNA z kości możemy ustalić, jaki kolor włosów miała dana osoba, czy były proste czy kręcone, jaki miała kolor oczu, jaka była pigmentacja skóry. Takie "portrety pamięciowe z DNA", jak pokazują Amerykanie, mają wiele wspólnego z prawdziwym wyglądem - mówi prof. Ryszard Pawłowski, kierownik Pracowni Biologii i Genetyki Sądowej Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego, pomagający już trzecią dekadę w rozwiązywaniu tajemniczych spraw kryminalnych z całej Polski.

- Na terenie sopockich ogródków działkowych policjanci, próbujący rozwiązać tajemnicę zaginięcia Iwony Wieczorek zabezpieczyli damską bieliznę. Czy po niespełna 10 latach można znaleźć na niej jakiekolwiek ślady genetyczne? I czy ta bielizna może być traktowana jako dowód rzeczowy?
- Wszystko zależy, w jakich warunkach przebywał ten dowód rzeczowy. Nie znam szczegółów, ale jeśli  garderoba znajdowała się w wodzie, to szans praktycznie nie ma żadnych. Jeżeli nie w wodzie - szansa jest naprawdę duża. Wiele przy tym zależy od rodzajów śladów. Ślady, zawierające dużo DNA, a więc krew, ślina, nasienie, przechowywane w temperaturze i wilgotności pokojowej po wielu latach dają wyniki pozytywne. Wiemy to z różnych spraw,  w końcu badamy plamy krwawe w śledztwach podejmowanych chociażby przez policjantów z Archiwum X.

Działania służb ws. Iwony Wieczorek. Policja na działkach w Sopocie 5.03.2020

Sprawa Iwony Wieczorek. Policja przeszukała działkę w Sopoci...

 
- Jak długo plama krwi może odpowiadać na pytania genetycznych detektywów?
- Wszystko zależy od ilości DNA i warunków, w jakich znajdowały się ślady krwi. Mój były szef, 97-letni dziś profesor Stefan Raszeja, przywiózł kiedyś z Zakładu Medycyny Sądowej w Poznaniu, gdzie pracował, sproszkowaną krew ludzką, przechowywaną w temperaturze pokojowej od 1928 roku. Badaliśmy ją siedemdziesiąt lat później. Owszem, były problemy ze  znalezieniem odpowiedniej metody izolacji. Jedna nie dała nic, druga dała niekompletny profil, ale trzecia dała za to profil idealny. Jakiś czas temu zwrócono się do nas z pytaniem, czy w razie znalezienia dowodów w głośnej, przedwojennej sprawie Rity Gorgonowej, podjęlibyśmy się ich zbadania. Odparłem, że gdyby przechowywano je od 1931  r. w korzystnych dla przetrwania DNA warunkach, to czemu nie?

 
- Dlaczego warunki przechowywania są takie ważne?
- Wyższa temperatura i zwiększona wilgotność powietrza sprzyjają rozwojowi mikroorganizmów - bakterii, grzybów, niszczących białka i DNA. Na to nakłada się efekt czasu. Im dłuższy, tym bardziej szansa na ustalenie profilu spada do zera. Na materiał genetyczny niekorzystnie działa też słońce. Długotrwałe eksponowanie na promieniowanie UV niszczy DNA  uniemożliwiając często uzyskanie profilu genetycznego..
 
- A co, jeśli sprawca nie pozostawi śladów śliny, krwi czy nasienia?
- Są też inne ślady zawierające mało DNA. Mówimy na nie ślady kontaktowe. Pochodzą z substancji potowo-tłuszczowej, pokrywającej całą powierzchnię naszego ciała. Ponieważ posługujemy się niezmiernie czułymi metodami, które pozwalają z zaledwie pięciu, sześciu komórek pobranych z takiej substancji uzyskać kompletny profil DNA.
 
- Niesamowite.
- A nie mówię  tu o wyszukanych metodach, pozwalających uzyskać taki profil z jednej komórki. Wymaga to użycia wiązki lasera, wycięcia tej jednej komórki, przeniesienia do próbówki, gdzie jest uwalniany DNA, a następnie namnażany całkowity DNA. Takie metody stosowane są jednak w nielicznych laboratoriach.

 - Czy jest jakaś różnica, gdzie zostawimy materiał genetyczny - na ubraniu, desce, a może na trawniku?
-  Trzeba wiedzieć, że DNA jest wszędzie tam, gdzie przebywa człowiek, ponieważ zawsze pozostawiamy po sobie DNA w miejscach gdzie przebywamy. Na koszuli czy spodniach noszonych nawet przez kilka minut zostawiamy tak wiele DNA, że  można dokładnie powiedzieć, kto te rzeczy nosił. Jeśli na ten obiekt zostanie nałożony dodatkowo DNA, np. przez kogoś, kto nas tylko dotknie, pojawia się  automatycznie mieszanina śladów genetycznych. W takim przypadku ważna jest relacja ilościowa tych śladów. Kiedy ilość DNA od drugiej osoby będzie np. dwa tysiące razy mniejsza od ilości DNA człowieka noszącego ubranie, można nawet tego nie wykryć. Ostatnio pytano mnie w sądzie dlaczego nie udało się wykazać konkretnego profilu danej osoby na śladach zabezpieczonych w samochodzie, który służył do porwania? Odpowiedziałem, że jedną z możliwych przyczyn była właśnie ta relacja ilościowa. Problemy  mogą również  sprawiać substancje hamujące namnażanie DNA, np. barwniki zawarte w odzieży, środki służące do odkażania powierzchni, ziemia, która zabrudziła odzież, garbniki do skóry, chlorofil pochodzący z trawy itp.

 
- Jakie dowody musiałyby trafić do kierowanej przez pana pracowni, by odpowiedzieć na pytanie, co stało się z Iwoną Wieczorek?
- Chciałbym, żeby Iwona Wieczorek żyła. Jeśli  jednak nie żyje, to kluczowym staje się  pytanie - co zrobiono z ciałem.
 
- Zapewne ukryto gdzieś pod ziemią.
- Sprawca mógł je zakopać albo bezpośrednio w ziemi, albo być może wcześniej owijając je np. w worek foliowy. Były takie sprawy, gdzie ktoś mordował partnerkę i zakopywał ją w piwnicy w domu. Nie zdawał sobie jednak sprawy z tego, że zostawiał przy tym ślady swego DNA na ubraniu ofiary.
 
- Nie znikły mimo upływu lat?
- Oczywiście, że znikają, jednak nie zawsze do końca. Bywa też, że niektórzy sprawcy, szczególnie zabójstw na tle seksualnym, pozostawiają sobie fragmenty ubrania ofiary lub inne rzeczy należące do kobiety, traktując je jak fetysz. Daje to szansę identyfikacji osoby, do której te rzeczy należały, poprzez badanie właśnie śladów kontaktowych. Tak  zdarzyło się w śledztwie dotyczącym zbrodni sprzed kilkudziesięciu lat, gdzie udało się nam znaleźć ślady zabójcy.
 
- To sprawa z Pomorza?
- Przepraszam, ale nie mogę nic więcej na ten temat powiedzieć.
 
- A czy nasz DNA może bez naszego udziału "zawędrować" na miejsce zbrodni?
- Może. Studentom powtarzam na zajęciach z genetyki sądowej, że wcale nie musimy mieć bezpośredniego kontaktu z drugim człowiekiem, na przykład przez podanie ręki, aby przenieść swoje DNA. Wystarczy, że będę stał do półtora metra od niego i mówił przez co najmniej 15 sekund.  Wówczas DNA w drobinkach śliny przeniesie się na ciało tej osoby. Możemy się nawet nie spotkać - wychodząc z pokoju chwycę za klamkę, a inna osoba otworzy drzwi kilkanaście minut później.
 
- W ten sposób można skazać niewinnego człowieka?
- Przed ośmioma laty w USA niewiele brakowało, by o zabójstwo bogatego Amerykanina Raveesha Kumry z Kalifornii został oskarżony bezdomny Lukis Anderson. Jego DNA znaleziono na ciele zamordowanego. Okazało się, że tego samego dnia bezdomnemu udzielali pomocy ci sami ratownicy, którzy trzy godziny później pojechali do domu zamordowanego. To oni przenieśli DNA poprzedniego pacjenta na ciało Kumry. Gdyby bezdomny nie miał niepodważalnego alibi (w chwili popełnienia zbrodni leżał nieprzytomny na OIOM-ie), to mogła mu grozić nawet kara śmierci. Tego typu sprawy komplikuje jeszcze inny aspekt – za wyjątkiem plam krwawych, nie ma możliwości ustalenia czasu naniesienia śladów DNA. Czyli nie wiemy, kiedy je zostawiono. Znajdujemy ślad, idziemy do podejrzanego, a on mówi - byłem tam trzy miesiące wcześniej przed zbrodnią! Zmorą współczesnej genetyki sądowej są także tzw. skomplikowane mieszaniny DNA zawierające DNA trzech i więcej osób. W takich sytuacjach pojawiają się poważne problemy interpretacyjne, np. mocy dowodu.
 
- Znany był również przypadek zabójcy, który miał DNA dwóch osób. Pamięta pan tę historię z Gdańska?
- Konsultowaliśmy tę sprawę. Do zabójstwa wolontariuszki, werbującej dawców szpiku kostnego i działającej przy Klinice Hematologii GUMed doszło w 2011 r. Dziewczyna padła ofiarą chorego na białaczkę mężczyzny, który wcześniej przeszedł zabieg przeszczepu szpiku kostnego. Doszło jednak u niego do wznowy choroby, a to oznaczało, że w jego krwi krążyły jego własne, odnawiające się komórki, jak i komórki dawcy (zjawisko tzw. chimeryzmu po przeszczepie szpiku kostnego). Mężczyzna podczas zdarzenia został skaleczony i w plamach krwi zabezpieczonej przez policję na miejscu zabójstwa znaleziono ślady DNA nie tylko ofiary ale również osobnika, który w plamach pozostawił DNA dwóch osób jednocześnie! Jako że od 1995 r. świadczyliśmy usługi badania chimeryzmu w celach diagnostycznych dla potrzeb Kliniki Hematologii, mogliśmy szybko w ramach konsultacji podpowiedzieć śledczym, że krew z bardzo wysokim prawdopodobieństwem może pochodzić od osoby, która przeszła przeszczep szpiku kostnego.
 
- Na początku lat 90., podczas prowadzonych na szeroką skalę badań DNA  mężczyzn ze Świnoujścia, udało się wam ustalić dane gwałciciela i mordercy. Czy dzisiaj nie można w ten sposób szukać sprawców nie rozwiązanych zabójstw sprzed lat?
- Gwałciciel i zabójca ze Świnoujścia wpadł, choć sam nie był badany. Badaniom DNA poddano  jego brata, a to już nam wystarczyło ponieważ cechy z chromosomu Y który posiadają tylko mężczyźni są identyczne u osób spokrewnionych w linii męskiej. Później okazało się, że zatrzymany mężczyzna  miał na sumieniu także śmierć celniczki w Świnoujściu, o której myślano, że padła ofiarą gangu przemytników. Dostał podwójne dożywocie, wtedy jako pierwszy skazany w Polsce, z możliwością ubiegania się o wcześniejsze zwolnienie najwcześniej po 50 latach. W sprawach, o których pani mówi, przeprowadzane są nadal badania eliminacyjne. Zajmuje się tym między innymi Prokuratura Okręgowa i Archiwum X i od nich to od czasu do czasu dostajemy próbki do porównań. W niektórych przypadkach wiemy nawet, jaki kolor oczu czy włosów ma zabójca, jednak jak na razie to nadal nie wystarcza. Profil DNA sprawcy to nie wszystko, trzeba mieć też trochę szczęścia.
 
- A co z polską bazą DNA?
- Nie jest zbyt duża. W polskiej bazie danych Genom, istniejącej od 10 lat,  zgromadzono ok. 50 tysięcy profili. Dla porównania Wielka Brytania zgromadziła dane kilku milionów osób, a Chiny lub USA mają po 30-40 milionów profili. Taka baza jest bardzo przydatna w przypadku np. przestępców seksualnych, którzy nierzadko wracają do procederu, gwałcąc następne ofiary. Po przeszukaniu bazy w tamtych krajach udaje się trafić na sprawcę także dzięki umieszczonemu tam profilowi jego krewnego w linii męskiej - ojca, brata, stryja, synów stryja.
 
- Można pobierać dane od osoby, która nie miała konfliktu z prawem?
- Muszą być postawione zarzuty. Zdarzało się jednak, że policja z głębi kraju zgłasza się do laboratoriów z pytaniem, czy przy badaniu innych spraw nie było profilu DNA odpowiadającego np. profilowi zabójcy dziecka na tle seksualnym. Wtedy trzeba wertować opinie, bo może akurat coś się trafi. Te dane powinny być w Genomie i nie wiem, dlaczego nie zgromadzono ich tam więcej. Być może ze względów prawnych. Zresztą warto dodać, że dziś sprawcy już nie są tacy głupi. Gwałciciel używa dziś prezerwatywy.
 
- I jest nie do złapania?
- Niekoniecznie. Przestępca zapomina, że całe jego ciało wraz z odzieżą jest jednym wielkim zbiorem DNA. Kiedyś pod Płockiem policjanci wykorzystywali seksualnie dziewczyny, pracujące jako tzw. tirówki. Aby nie zostawiać śladów, używali prezerwatyw. Sprytne kobiety zebrały  prezerwatywy, które zawierały nie tylko materiał pochodzący od napastnika, ale także osoby, z którą współżył. To wystarczyło jako materiał dowodowy.
 
- Mówił pan, że na podstawie DNA można określić kolor oczu i włosów sprawcy. Coś jeszcze?
- Z kolorem włosów byłbym ostrożny. Genetycznie jestem ciemnym brunetem, faktycznie już nie za bardzo. Wyjątkowo wskazane byłoby określanie wzrostu osobnika, ale za to odpowiada ogromna liczba genów. Należy również pamiętać, że określanie cech wyglądu sprawcy na podstawie DNA pozostawionego na miejscu przestępstwa to pewne prawdopodobieństwo wyrażone w procentowo.
 
- Zawsze zostaje margines błędu?
- Racja, jednak postęp w tej dziedzinie jest ogromny. Odkrywa się coraz więcej genów, mających związek z wyglądem. Kolor tęczówki u dorosłego osobnika się nie zmienia. Tak samo jak występowanie piegów. Są też pierwsze prace pokazujące sprężenia skłonności do nałogów z pewnymi cechami naszego genomu. Dzięki materiałowi genetycznemu możemy również określić wiek danej osoby  w przedziale plus-minus trzy lata. Są już nawet komercyjne laboratoria w USA, które na podstawie badań genetycznych tworzą komputerowy portret danej osoby. Przydaje się to np. po znalezieniu niezidentyfikowanych szczątków ludzkich. Na podstawie DNA z kości możemy ustalić, jaki kolor włosów miała dana osoba, czy były proste czy kręcone, jaki miała kolor oczu, jaka była pigmentacja skóry itp. Od ok 10 lat możliwe określanie kształtu czaszki poprzez badanie polimorfizmu mniej  niż 10 genów. Takie "portrety pamięciowe z DNA", jak pokazują Amerykanie, mają wiele wspólnego z prawdziwym wyglądem. Już w 2004 roku po zamachach na kolej w Madrycie, gdzie zginęło prawie 200 osób, a prawie dwa tysiące zostało rannych,  zbadano ślady pozostawione na jednej z bomb, która nie wybuchła. Ustalono, że DNA może pochodzić od osoby urodzonej w północnej Afryce. Po zatrzymaniu jednego ze sprawców okazało się, że pochodził z Algerii. I ciekawostka zza Atlantyku - ostatnio w USA ogromną karierę robi identyfikacja sprawców poprzez profile zamieszczane na witrynach internetowych, zajmujących się określaniem, z jakiej części świata pochodzą przodkowie danej osoby.
 
- Przestępcy świadomie idą "na rzeź"?
- Nie przestępcy. W zatrzymaniach pomagają nieświadomi krewni, którzy chcą wiedzieć skąd przybyli do USA ich przodkowie. Tego typu bazy internetowe w USA zawierają dane prawie 30 milionów osób i nic dziwnego, że policja się nimi zainteresowała. W ten sposób udało się w ostatnim czasie zatrzymać między innymi dwóch groźnych przestępców  seksualnych sprzed lat. Jeden z nich, zwany Golden State Killer działał na przełomie lat 70. i 80 XX w. w Kalifornii i miał na sumieniu co najmniej 13 morderstw i 50 gwałtów. Emerytowany policjant Joseph DeAngelo wpadł przez wnuczka, który zapłacił kilkadziesiąt dolarów za badania pozwalające na stworzenia drzewa genologicznego. Cechy z chromosomu Y młodego człowieka znalazły się w witrynie internetowej, do której policja zdobyła dostęp. Wnuk ze względu na wiek nie mógł popełnić zbrodni, okazało się, że ma jednak 72-letniego dziadka. Operacyjnie potwierdzono, że Josepf DeAngelo jest zabójcą. Policjanci zdobyli wyrzucone przez niego resztki posiłku i oddali do badań. Golden State Killer stanął przed sądem w 2018 r.
 
- Czego jeszcze trzeba, by i u nas rozwikłać takie sprawy?
- Popularność badań genetycznych w poszukiwaniu przodków nie jest w Polsce zbyt duża. W przeciwieństwie do Amerykanów, wiemy z jakiej części Europy się wywodzimy. Uważam jednak, że tam, gdzie mamy zgromadzone materiały dowodowe, przy zaangażowaniu organów ścigania i dzięki łutowi szczęścia, do zatrzymań sprawców  zabójstw z ostatnich dwóch dekad może dojść w  najbliższych latach. Większym problemem są sprawy, w których materiał biologiczny został zużyty dużo wcześniej. Przed 1992 r. na Pomorzu nie badano jeszcze  DNA, a jedynie grupy krwi.  Kiedy sprawca zostawiał np. niedopałek papierosa na miejscu zdarzenia, do badań zużywano cały materiał.
 
- I nie ma już żadnych, starych dowodów?
- Niekoniecznie. Wprawdzie dowody rzeczowe oddajemy prokuraturze, ale mamy DNA. Jako chyba jedyne laboratorium w kraju trzymamy w naszych dobrze zabezpieczonych chłodniach wszystkie izolaty DNA ze wszystkich spraw, które do nas trafiły od 1995 roku. To się może jeszcze przydać, zwłaszcza, że dysponujemy coraz czulszymi metodami badań. Jeśli to, co mamy pozwoli, że zacytuję kultowy polski film – „wyrwać choć jednego chwasta”, to już będzie satysfakcja.
 
- Powie pan o jaką sprawę chodzi?
- W tej chwili nie mogę.

Czytaj więcej na temat

Park im. Reagana w Gdańsku był przeszukiwany od września. Śladów Iwony Wieczorek nie znaleziono

Poszukiwania Iwony Wieczorek. Policja zakończyła przeszukiwa...

Iwona Wieczorek - tu ostatni raz była widziana
[/b]

 
 
 

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki