Pisząc o Marlonie, nie sposób nie przytoczyć cytatu z kultowej komedii "Sami swoi", dokładnie ze sceny na targu, gdy sprzedawca przekonuje syna Pawlaka do transakcji następującymi słowy: "kot z miasta Łodzi pochodzi". Marlon też stamtąd przyjechał, a jego historia tylko z pozoru jest komiczna. Jedna z wolontariuszek fundacji działającej na Pomorzu na rzecz kociaków przywiozła go z łódzkiego schroniska dla mieszkanki Sztumu.
Spisano umowę adopcyjną, Marlon przemieszkał kilka tygodni w nowym miejscu, ale nowa opiekunka postanowiła go oddać. Kot miał być osowiały, apatyczny i w złym stanie fizycznym. Fundacja przyjęła Marlona z powrotem... A wkrótce potem sprawa oparła się o prokuraturę. Zawiadomienie złożyła sztumianka.
- Pani twierdzi, że oddała kota do czasu, gdy jego kondycja się poprawi, a potem chciała go znowu wziąć do siebie - mówi nam prokurator prowadzący tę sprawę.
Wolontariuszka z fundacji, przyjąwszy kota, dała jednak ogłoszenie w internecie - zachęcając ludzi, by adoptowali Marlona. Właśnie to miało zaniepokoić mieszkankę Sztumu.
Temat na kilka dni rozgrzał internetowe forum miłośników miauczków. Fundacja wydała oświadczenie na swoim profilu na Facebooku, z którego wynika, że w sprawie Marlona nie ma sobie nic do zarzucenia.
Obecnie kot przebywa najprawdopodobniej w tzw. domu tymczasowym, ale to, jak i całe okoliczności sprawy, sprawdzić ma policja, działając pod nadzorem prokuratury. Sprawdzić - najlepiej z kocim wdziękiem lub w kocich ruchach.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?