Trzeba przyznać otwarcie, że po tylu miesiącach wojny, toczącej się za naszą granicą, tak „po ludzku” przywykliśmy do kolejnych doniesień z frontu. Wywoływały one coraz mniej emocji. Tymczasem we wtorek stanęliśmy twarzą w twarz z sytuacją kryzysową – dotyczącą nas bezpośrednio. Sytuacją bardzo poważną.
Reakcje na nią pokazują wiele – chociaż potwierdzają to, co wiadomo do dawna. Po pierwsze, w świecie mediów i komentatorów, nie brakuje idiotów – czego dowodzą wpisy sugerujące, że wybuch rakiet, to przemyślana akcja obozu rządowego, celem przykrycia niepowodzeń w gospodarce.
CZYTAJ TAKŻE: Rosyjskie rakiety spadły na Polskę. Wybuch w Przewodowie – relacja
Po drugie, Rosja ma znakomite doświadczenie w kreowaniu przekazu, którego celem jest powodowanie zamieszania i poczucia destabilizacji poprzez promowanie przeciwstawnych informacji. Nie wiem jak Państwo, ale kiedy śledzę doniesienia portali, mam deja vu z pierwszych godzin po katastrofie smoleńskiej. Niby wszystko wiadomo, a nic nie wiadomo.
Po trzecie, jak to bywa w chwilach krytycznych, ziarna same oddzielają się od plew. Kreowane przez partyjnych piarowców przekazy dnia w jednej sekundzie stają się nieaktualne. Żenujący tweet szefa opozycji, który niczym podpity na weselu wujcio aluzyjnie nawiązywał do sfery seksu, w kilka sekund zmienił się z planowanego hitu w potworny wstyd. Tak to już jest, kiedy ktoś chce uchodzić za męża stanu, ale prezentuje styl z zakrapianej biesiady.
To, co uderzyło mnie najmocniej, to atakowanie rządu za to, że informuje o sytuacji spokojnie, może lakonicznie. Tak jakby rolą władzy było podkręcanie przekazu, a nie spokojna analiza sytuacji, w jakiej się znaleźliśmy. Dowodzi to zgubnego wpływu mediów elektronicznych na naszą rzeczywistość. Internet czyni nas coraz bardziej niecierpliwymi – chcemy wiedzieć wszystko od razu. Reagować natychmiast – bez względu na konsekwencje. Publicyści, komentatorzy, dziennikarze – cała elita tworząca narrację za pomocą wpisów na Twitterze czy Facebooku – w jednej chwili pokazała, jaka jest różnica między światem rzeczywistej odpowiedzialności, a życiem z wywoływania emocji.
W sytuacjach kryzysowych warto czasami „wziąć na przeczekanie”. Dać sobie kilka chwil na spokojną reakcję. Nie tylko dlatego, że informacje zmieniają się z sekundy na sekundę, ale przede wszystkim w celu uspokojenia atmosfery. Rząd, zarząd firmy, wreszcie każdy z nas – postawiony przed potrzebą odniesienia się do czegoś, co jest skrajnie niebezpieczne dla funkcjonowania, musi działać ze spokojną głową. Na zimno. I tak właśnie - tu muszę przyznać z niemałym zdziwieniem, ale i satysfakcją, zareagowały tuż po tragedii w Przewodowie polskie władze.
Piszę ten felieton w środowy poranek. Nikt nie jest w stanie przewidzieć, co będzie w piątek rano, kiedy trafi do kiosków. Nie ma takiego scenariusza zarządzania kryzysowego, który wszystko by przewidział, na każdą sytuację miał odpowiedź. Takie podejście sprawdza się wyłącznie na poziomie podręczników i prezentacji power point pokazywanych na konferencjach branżowych.
Co zatem pozostaje? Spokój – nie dajmy się zwariować, bo to było, jest i będzie celem naszych wrogów. Po drugie, wybierajmy świadomie źródła informacji, opierając się na tych, które są oficjalne. Po trzecie – i to pewnie będzie najtrudniejsze, trzeba wznieść się ponad poziom niechęci i sympatii do tej czy innej partii. Bo bez względu na to, czyje były rakiety i kto je odpalił, musimy teraz być razem.
Jakie są wczesne objawy boreliozy?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?