Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sowiecki bagnet w plecy - felieton Krzysztofa M. Załuskiego

Krzysztof Maria Załuski
Krzysztof Maria Załuski
arc
1 września 1939 roku Niemcy napadły na Polskę. Tydzień wcześniej minister spraw zagranicznych III Rzeszy, Joachim von Ribbentrop oraz ludowy komisarz spraw zagranicznych ZSRR, Wiaczesław Mołotow, podpisali w Moskwie sowiecko-niemiecki pakt o nieagresji. Jego integralną częścią był tajny protokół, który de facto stanowił IV rozbiór Polski i zemstę Stalina za przegraną przez Sowietów wojnę 1920 roku.

Szturm Armii Czerwonej rozpoczął się 17 września 1939 roku około godziny czwartej nad ranem. Bez wypowiedzenia wojny Sowieci rzucili na Polskę 630 tysięcy żołnierzy, 4700 czołgów oraz 3300 samolotów. Godzinę wcześniej, ambasador RP w ZSRR, Wacław Grzybowski, został wezwany do siedziby Ludowego Komisariatu Spraw Zagranicznych w Moskwie. Tam wręczono mu notę dyplomatyczną, z której przeczytał, że państwo polskie i jego rząd przestały istnieć, a tym samym, zawarte przez ZSRR i Polskę traktaty, już nie obowiązują. Z noty wynikało także, że rząd sowiecki nie może pozostać obojętnym wobec zagrożeń, na jakie w trakcie działań wojennych narażeni są „bracia tej samej krwi, Ukraińcy i Białorusini, zamieszkujący na terytorium Polski”. Kremlowscy propagandziści „polski pochód Armii Czerwonej” uzasadnili pragnieniem „uwolnienia ludu polskiego od nieszczęsnej wojny, w którą wpędzili go nierozsądni przywódcy”.

Ucieczka na wschód

Po napaści Niemców na Polskę ruszył exodus uciekinierów. Z Wielkopolski, ze Śląska, z Mazowsza, a także z Pomorza. Od pierwszego dnia wojny drogi zapełniły się milionami ludzi. Zamożniejsi umykali samochodami lub jechali w powozach, chłopi na przeładowanych furmankach. Mieszkańcy miast szli przeważnie pieszo.

Na wschód zdążały pociągi z rannymi, wciąż jeszcze kursujące mimo nieustannych bombardowań. Uciekał cały naród ścigany przez niemieckie czołgi, nękany przez pilotów Luftwaffe.

W dzień ludzie kryli się w lasach, w nocy przedzierali drogami znaczonymi ogniem płonących wsi i miast. Pędzeni nadzieją, że ta nawała wytraci impet. Że polska armia okopie się nad Wisłą, w najgorszym razie nad Bugiem, a znad Renu ruszy wielka ofensywa zachodnich aliantów, która zmiażdży hitlerowskie hordy.

Polacy z Pomorza mieli najmniejsze szanse na ucieczkę. Niemcy błyskawicznie ich otoczyli, nacierając z jednej strony od Słupska i Szczecinka, z drugiej z Prus Wschodnich. Niewielu udało się przemknąć przez wąskie gardło pomiędzy Chojnicami, Człuchowem, Tucholą, a dolnym biegiem Wisły. Pojmanych Niemcy rozstrzeliwali na miejscu lub odsyłali do obozów koncentracyjnych. Byli jednak i tacy, którym udało się dotrzeć za Bug – na Polesie, na Wołyń.

Za Bugiem było cicho, spokojnie. Teren płaski, mało wsi, mało dróg, całymi kilometrami ciągnęły się karłowate lasy, rozległe łąki. Wiejskie domy, jakby żywcem przeniesione z podręcznika historii średniowiecza. W miasteczkach więcej Żydów niż Polaków, ulice nawet nie wybrukowane... Miejscowi na przybyszów patrzyli spode łba. Odmawiali noclegu, nie pozwalali ugotować niczego z zabranych na drogę zapasów, bo: „przyleci samolot, zobaczy dym nad kominem i rzuci bombę”.

Ale samoloty nie latały. Dookoła ani jednego dymu zwiastującego pożar. Ucichł daleki, ledwie słyszalny huk dział, towarzyszący uciekinierom przez ostatnie dwa tygodnie. Poczęła budzić się nadzieja: Niemcy zostali zatrzymani, trzeba przeczekać, aż Francuzi dobiją bestię i można będzie wracać do siebie… Jednak w niedzielę, 17 września gruchnęła wieść: „Sowieci napadli na Polskę. Prawosławni, komuniści i Żydzi wznoszą tryumfalne bramy na powitanie Armii Czerwonej”. Kolumny wygnańców ruszyły na zachód.

Butelki z benzyną i żywe tarcze

Pierwsze uderzenie Frontu Białoruskiego poszło w kierunku Wilna, Baranowicz, Grodna, Suwałk i Brześcia. Jednocześnie wojska Frontu Ukraińskiego zaatakowały Łuck, Włodzimierz, Chełm, Zamość, Lublin, Tarnopol, Lwów i Kołomyję. Armię Czerwoną wspierały grupy sabotażowo-dywersyjne przerzucone przez granicę jeszcze przed rozpoczęciem działań wojennych.

Pod Lwów Sowieci dotarli już dwa dni po rozpoczęciu inwazji. Do Wilna, Grodna i Brześcia - pomiędzy 20 a 22 września. Na przedmieściach Suwałk pojawili 24. a pod Lublinem - 28 września. Ich celem było odcięcie polskim jednostkom dostępu do granic Rzeczypospolitej - manewr ten miał uniemożliwić ewakuację wojsk do Rumunii, na Węgry i Litwę.

Mimo liczebnej przewagi Niemców i Rosjan polscy żołnierze stawiali heroiczny opór. Miast, prócz regularnych jednostek wojska, bronili ochotnicy. Często, tak jak we Lwowie, kilkunastoletni harcerze. Przy pomocy działek przeciwpancernych i butelek z benzyną obrońcom Lwowa udało się zniszczyć kilkadziesiąt sowieckich czołgów. Walki trwały, pomimo że Sowieci osłaniali się „żywymi tarczami” z jeńców i cywilów.

Miasto padło 22 września 1939 roku. Umowa kapitulacyjna z Sowietami przewidywała wymarsz żołnierzy i policji w kierunku granicy z Rumunią. Po złożeniu broni oficerowie zostali jednak aresztowani i wywiezieni do obozu w Starobielsku. Tam, w Lesie Katyńskim wiosną 1940 roku, wraz z ponad 22 tysiącami innych polskich jeńców, zostali zgładzeni przez NKWD… Lwowskich policjantów wymordowano na miejscu, na winnickiej szosie, seriami z karabinów maszynowych.

Podobne akty ludobójstwa miały miejsce wszędzie tam, gdzie dotarła „wyzwolicielska” Armia Czerwona. Masowo mordowano jeńców i rannych, masakrowano ludność cywilną. Jednocześnie Sowieci podburzali miejscowych chłopów do przemocy wobec „odwiecznych wrogów – polskich panów”. Od kijów, kos, pił, wideł i siekier zginęły tysiące polskich kobiet, starców i dzieci. Szczególnie okrutny los spotkał polską inteligencję – ziemian, urzędników, nauczycieli, lekarzy i księży. W Grodnie polskich jeńców wiązano do czołgów i ciągnięto po bruku. We wsi Niemirówek na Lubelszczyźnie młodych podchorążych związano drutem i obrzucono granatami…

Działania wojenne na froncie wschodnim zakończyły się 1 października 1939 r. W tym dniu ostatnie zgrupowanie wojsk Korpusu Ochrony Pogranicza Polesie generała Wilhelma Orlik-Rückemanna zostało rozwiązane…

Bilans „wyzwoleńczego” marszu

W wyniku wojny z Sowietami do niewoli trafiło ok. 242 tys. żołnierzy, ilu zginęło – nie wiadomo. W rezultacie „wyzwoleńczego marszu” Armii Czerwonej, granica Związku Radzieckiego przesunięta została na zachód o 250 do 350 kilometrów. Sowieci przejęli ok. 52% polskiego terytorium i ponad 13,7 mln polskich obywateli. 

Natychmiast zaczęły się aresztowania. Do więzień trafiło ponad 200 tys. Polaków – głównie przedstawicieli inteligencji. Wiosną 1940 roku ponad 22,5 tys. oficerów Wojska Polskiego i Policji zostało zamordowanych w Katyniu, Charkowie, Ostaszkowie, Miednoje i Twerze. Wkrótce zaczęły się także masowe deportacje.

Pierwsza wywózka rozpoczęła się 10 lutego 1940 roku. W sumie do wagonów towarowych zapakowano 140 tysięcy osób. Podróż za koło podbiegunowe do Komi ASRR i innych północnych obwodów RFSRR trwała około miesiąca. W tym czasie zmarło z głodu i chorób od 3 do 4 procent deportowanych. W kolejnych trzech transportach, które zakończyły się dopiero po napaści Niemiec na ZSRR, Sowieci wywieźli 700 tysięcy do 1 miliona obywateli polskich - według niektórych historyków ta liczba mogła sięgnąć nawet 1,5 mln.

Ilu z 475 tys. obywateli II RP, którzy w okresie od wrzesień 1939 roku do czerwca 1941 została skierowana do przymusowej pracy dożyło amnestii, ogłoszonej w sierpniu 1941 roku w wyniku podpisania umowy Sikorski-Majski, nie sposób dokładnie ustalić.

Ostrożne szacunki mówią natomiast o ponad 58 tys. Polaków zmarłych z głodu, zimna, chorób i wyczerpania w obozach, kopalniach i na zesłaniu. Są to jednak dane sowieckie, a więc mało wiarygodne. Wiadomo na przykład, że w obozie na Czukotce, gdzie trafiło 3 tysięcy Polaków, wszyscy zmarli. Jak było w pozostałych 130 miejscach zsyłki, gdzie przebywali Polacy, nie wiadomo… Wiadomo natomiast, że po wojnie, w wyniku przesunięcia Polski na zachód i ekspatriacji z ZSRR, do Polski Ludowej trafiło ponad 2 mln Polaków ze Wschodu. Większość na Dolny i Górny Śląsk, do Krakowa, w rejon Szczecina oraz na Pomorze i Mazury.

Zdaniem wielu historyków, sowiecka inwazja z 17 września 1939 roku zdecydowała o losie nie tylko Polski, Białorusi i Ukrainy, lecz miała także zasadniczy wpływ na przebieg późniejszych działań wojennych, ukształtowanie granic po 1945 roku, a także pojałtański układ sił w Europie. Być może gdyby nie sowiecki „bagnet w plecy”, nigdy nie zasmakowalibyśmy „dobrodziejstw” komunizmu i dziś żylibyśmy w zupełnie innym kraju.

od 7 lat
Wideo

Uwaga na Instagram - nowe oszustwo

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki