Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sopot w zdrowych oparach. Felieton Wojciecha Wężyka

Wojciech Wężyk
Sopot w zdrowych oparach. Felieton Wojciecha Wężyka
Sopot w zdrowych oparach. Felieton Wojciecha Wężyka Przemysław Świderski
W Sopocie pojawiła się tężnia solankowa. Na razie wygląda skromnie. Rzucona na środek trawnika, otoczona kilkoma ławeczkami i pozbawiona rozbudowanego zadaszenia, które chroni zdrowotne opary przed „ucieczką”. Przy odrobinie życzliwości może być jednak odbierana jako symbol pozytywnej zmiany. Bo Sopot ma ambicje, by stać się ponownie uzdrowiskiem. Wrócić do korzeni. Od czegoś trzeba zacząć, więc lepiej późno niż wcale.

Podczas ostatniej sesji Rady Miasta przyjęto zresztą odpowiedni dokument – Strategię Uzdrowiskową Sopotu na lata 2023-2030. To taki odprysk materiałów, które wyznaczają kierunek rozwoju naszego miasta w dłuższej perspektywie. Wynik pracy intelektualnej. Realizowanej – co warto podkreślić – we współpracy z mieszkańcami, którzy mieli możliwość uczestniczenia w różnych spotkaniach i szansę wyrażenia opinii na temat tego, jak powinien zmieniać się Sopot. Sam brałem w nich udział.

To, co wybrzmiewało jednoznacznie w zdaniu zwykłych ludzi, niepowiązanych w żaden sposób z władzą samorządową, to potrzeba ucieczki z malin, w które wpuścił nas prezydent zakochany w wizji miasta - imprezowni, zalewanej morzem niewybrednych turystów. Efekty ponad dwóch dekad jego polityki każdy z nas widzi wyraźnie. To prawda, że miasto wypiękniało. Odnawiane są fasady kamienic, wyrównują się chodniki. Mamy wielki dworzec i betonowe centrum, pomniku gustu władzy. Ale koszty – nie tylko te dosłowne, jak chociażby ceny metra kwadratowego mieszkań, czy absurdalnie wysokie opłaty za parkowanie, dają do myślenia.

Sopot, zamieniony w uroczy i skrajnie nieprzyjazny mieszkańcom skansen, na którego funkcjonalności korzystają głównie turyści, musi znaleźć nowy pomysł na siebie. Jest nim właśnie uzdrowiskowy charakter naszego miasta, którego status posiadamy zresztą od 1999 roku.

Czytaj także: Trudne algorytmy opozycji. Felieton Wojciecha Wężyka

Muszę przyznać, że dokument strategiczny jest przygotowany profesjonalnie. Znajdujemy w nim kilkuzdaniową diagnozę - bardziej aspiracyjną niż oddającą realia, ale za to szczerą.

Oto przykład:

„Sopot zaczął być postrzegany jako miasto o dużym potencjale kongresowym, idealnym do goszczenia gwiazd, oraz aranżowania spotkań polityków, biznesmenów i przedstawicieli świata finansów”.

No cóż, jak widać, miasto odniosło sukces, koncentrując się na wszystkich, tylko nie na tych, którzy go tworzą. Czy ten opis z diagnozy jest prawdziwy? Tak. Rzeczywiście, gościmy u nas rokrocznie przynajmniej dwie duże imprezy, o ustalonej marce, które pozytywnie wpływają na wizerunek Sopotu. Co do przyciągania polityków… nie wiem, jaką niby niesie to za sobą wartość, poza możliwością lansu prezydenta. Bo ten lubi korzystać z takich okazji jak wizyta kogoś prominentnego, żeby cyknąć sobie z nim fotkę i wygłosić jakieś zmieniające świat przemówienie. W temacie biznesmenów, to może i wpadają oni tu z finansistami na parę imprez, ale kończą się one zazwyczaj w hotelowym barze, więc korzyść dla mieszkańców jest taka sobie. Zresztą, jaka mogłaby niby być?

Pewnie dlatego autorzy strategii uzdrowiskowej – mobilizowani przez mieszkańców i opozycję – zauważyli, że coś trzeba zmienić. Czynniki, które sprzyjają budowaniu nowego charakteru Sopotu, to globalna dyskusja wokół ochrony klimatu i pandemia. Po ponad dwóch dekadach betonowania, uświadomiono sobie, że miasto ma prawdziwy skarb w postaci cudownego położenia i wciąż jeszcze pięknej przyrody. Nie ma za to infrastruktury uzdrowiskowej, bo ten temat zaniedbano. Dysponujemy zaledwie 500 miejscami w dwóch sanatoriach, a liczbę zabiegów, które można dziś wykonać, nawet w rzeczonym dokumencie, uznano za niewystarczającą. To, co mamy, jest postrzegane raczej jako atrakcja turystyczna, niż sposób na ratowanie zdrowia.

Molo to drewniany deptak, a nie miejsce, gdzie stężenie jodu jest dwukrotnie wyższe niż na lądzie. Grzybki solankowe, to raczej zwyczajne fontanny. Baseny solankowe mają pełne obłożenie. W mieście brakuje ścieżek zdrowia. Funkcjonuje u nas jedna ogólnodostępna w sezonie tężnia. Jedyna w Sopocie pijalnia solanki funkcjonuje na III p. Domu Zdrojowego, a i tak brakuje konkretnych medycznych wytycznych, co do jej stosowania. Myślą Państwo, że się czepiam? Nie. To są cytaty ze strategii.

Widać zatem wyraźnie, że w kontekście uzdrowiska, pod rządami Jacka Karnowskiego nie zrobiono niemal nic. Czy uda się mu się to naprawić? Pierwszy krok w postaci dobrego dokumentu został zrobiony. Co będzie dalej, zobaczymy.

ZOBACZ TEŻ: Naprawdę nie dzieje się nic. Felieton Wojciecha Wężyka

od 7 lat
Wideo

echodnia.eu W czerwcu wybory do Parlamentu Europejskiego

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki