Sopot, śladem Gdańska, walczy z nielegalnym handlem

Tym, którzy nie będą reagować na wezwania strażników do usunięcia swoich stoisk czy sprzedawanych rzeczy, pracownicy ZDiZ bądź Straży Miejskiej będą mogli zabrać towar. Zostanie on zabezpieczony i odwieziony do specjalnego magazynu. Ci, którzy będą chcieli go odzyskać, będą musieli uregulować opłatę rekompensacyjną , w wysokości 200 zł brutto za każdy rozpoczęty dzień magazynowania. Tak wysoka kwota ma po prostu zniechęcać do nielegalnego handlu. Zarządzenie w tej sprawie podpisał prezydent Sopotu.

Gdańsk znowu idzie na wojnę z handlarzami

W mieście problem nielegalnego handlu istniał, choć w niewielkim stopniu, zazwyczaj w czasie sezonu wakacyjnego. Drobni handlarze zazwyczaj rozkładali swój towar na najczęściej odwiedzanym przez turystów deptaku - Monciaku. Ich "działalność" nie przeszkadzała jednak w swobodnym przemieszczaniu się.

Interwencje Straży Miejskiej zazwyczaj powodowały, że osoby te znikały na jakiś czas z deptaku. W tym roku, ku zaskoczeniu miejskich służb, handlarze pojawili się na Monciaku także po sezonie, na dodatek z ogromnym kramem. Sprzedawali tzw. chińską tandetę, m.in. zabawki i biżuterię. Interwencje strażników miejskich i wypisywanie mandatów nie skutkowało. Władze podjęły więc bardziej zdecydowane działania.

- Próbowaliśmy zniechęcać handlarzy, odgradzając ich od potencjalnych kupujących i informując jednocześnie ich klientów, że te osoby prowadzą nielegalnie swoją działalność - mówi Mirosław Mudlaff, komendant sopockiej Straży Miejskiej.

Władze miasta postanowiły zniechęcać do handlu na ulicach i... zachęcać do prowadzenia swojej działalności na terenie miejskiego targowiska. W tym celu podczas ostatniej sesji Rady Miasta radni zdecydowali, że w przyszłym roku nie zostaną podniesione opłaty targowe na rynku.