Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sopot: Piknik obrońców stoczni przed domem premiera

Jacek Klein
Premier nie ma czasu się z nami spotkać, to my przyjedziemy do niego - mówią stoczniowcy
Premier nie ma czasu się z nami spotkać, to my przyjedziemy do niego - mówią stoczniowcy Grzegorz Mehring
Tłoczno, ale cicho ma być w czasie weekendu przed sopockim domem premiera Donalda Tuska.

Stoczniowcy z Komitetu Obrony Stoczni w Gdańsku postawią tam na trzy dni miasteczko namiotowe. Chcą, aby premier się wytłumaczył z tragicznej sytuacji przemysłu stoczniowego. Na szefa rządu chcą czekać od godz. 16.00 w piątek do 19.00 w niedzielę. Urząd Miasta w Sopocie nie wydał jeszcze zgody na manifestację.

- Wniosek o przeprowadzenie pikiety jest analizowany - powiedziała Magdalena Jachim, rzecznik prasowy Sopotu. - Zwróciliśmy się o doprecyzowanie kilku kwestii we wniosku.

Chodzi m.in. o liczbę demonstrantów, zapewnienie bezpieczeństwa czy spokój okolicznych mieszkańców. Miasto ma podjąć decyzję w czwartek.

- Odpowiedzieliśmy na wszystkie pytania urzędu. Jeżeli wniosek jest przygotowany zgodnie z prawem, zgromadzenie publiczne jest legalne i nie można wydać decyzji negatywnej - uważa Karol Guzikiewicz, organizator pikiety, przewodniczący KOS. - Demonstracja będzie pokojowa. Mamy zapewnienie policji, że nie będzie funkcjonariuszy wyposażonych w tarcze, ochraniacze, pałki czy gaz. Dyżur w oczekiwaniu na premiera będzie pełnić ok. 100 pracowników, zmianowo po 20-30 każdego dnia. Premier podczas słynnej debaty stoczniowej mówił, że może się z nami spotkać w każdej chwili. Mam nadzieję, że okaże się człowiekiem honoru i wyjdzie do nas. Niech się wytłumaczy z kłamstw o pomocy publicznej udzielonej stoczni.

Gdańscy stoczniowcy pod namioty zapraszają także kolegów z Gdyni i Szczecina oraz pracowników innych zakładów związanych z gospodarką morską. Zapewniają wyżywienie (pizzę), ewentualny nocleg oraz toi-toi.

- Miasteczko to nie tylko sprawa Stoczni Gdańsk - tłumaczy Guzikiewicz. - W wyniku nieudolnych działań rządu zagrożony jest cały przemysł stoczniowy i tysiące miejsc pracy. Nie pozwolimy na to. Premier obiecał, że nie dopuści do upadku stoczni w Gdyni i Szczecinie. Nie odpuszczą jednak spraw dotyczących ich zakładu. W Stoczni Gdańsk ruszą niedługo zwolnienia grupowe dla kilkuset pracowników.
Domagają się większej pomocy dla zwalnianych pracowników.

- Czym różni się stoczniowiec zwalniany w Gdyni czy Szczecinie od tego z Gdańska - pyta Guzikiewicz. - Pracownikom naszej stoczni należą się podobne odprawy oraz środki na pomoc w przekwalifikowaniu i poszukiwaniu pracy. Miały zostać uruchomione programy współfinansowane ze środków Unii Europejskiej. I co - cisza?

Zarząd gdańskiej stoczni zapowiedział zwolnienia dla 353 pracowników. Rozpoczną się 1 października i potrwają do końca czerwca przyszłego roku. Pewne jest, że ze stoczni będzie musiało odejść 190 pracowników. 163 zaproponowane zostanie przekwalifikowanie na montera kadłubów, spawacza lub kowala, ponieważ w tych zawodach są w stoczni wakaty. Zwalniani stoczniowcy mogą liczyć na odprawy o równowartości nawet trzech miesięcznych pensji w zależności od stażu oraz na wsparcie gdańskiego Urzędu Pracy w poszukiwaniu zatrudnienia.

Stoczniowcy w Gdyni i Szczecinie zostali objęci programem dobrowolnych odejść. Dostali 6-miesięczne świadczenia - 1800 zł, odprawy od 20 do 60 tys. zł, w zależności od stażu oraz pomoc w poszukiwaniu pracy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki